Świętojańska noc nad Narwią
To była niezapomniana Noc Świętojańska. Łomżę odwiedziły ponownie ogniste anioły miłości, rzeką spłynęły wianki, a w niebo wzleciały lampiony szczęścia. Do tańca przygrywała kapela folkowa Gęsty Kożuch Kurzu, chętni mogli też spróbować swoich sił w karaoke oraz w grze na różnych instrumentach. Nie brakowało też innych atrakcji. Festyn na Jana przyciągnął nad Narew setki łomżan. W przeciwieństwie do pierwszej edycji imprezy w roku ubiegłym dopisała pogoda, tak więc zabawa była przednia już od godziny 17. Organizatorzy położyli szczególny nacisk na walory edukacyjne konkursów i zabaw dla dzieci. Dlatego przy licznych stoiskach i barwnych namiotach dzieci mogły spędzić czas na pożytecznej zabawie: ucząc się i zdobywając ciekawe nagrody.
– Nadleśnictwo Nowogród przygotowało atrakcje głównie dla dzieci – podkreśla Piotr Cieloszczyk. – Są to konkursy, jak celowanie z armatki wodnej do postaci jastrzębia - to takie bezkrwawe łowy. Mamy też konkurs na namalowanie kwiatu paproci i kolejny na pomiar wysokości drzewa. Dużą atrakcją dla dzieci jest też wyklejanie kolorowego drzewa. Stawiamy na edukację przyrodniczo – ekologiczną i popularyzację wiedzy na ten temat.
Podobnie było w namiocie Nadleśnictwa Łomża, gdzie szczególnie oblegane przez najmłodszych były ekologiczne koło fortuny i wielki arkusz papieru z napisem „Namaluję swój las”. Każdy, kto dodał do niego za pomocą farb kolejne drzewko otrzymywał certyfikat „Przyjaciel lasu”. Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi miał tajemniczą dziuplę z zagadkami o zwierzętach. Najmłodsze pociechy trochę bały się do niej sięgać, ale kto się już zdecydował – nie żałował. Nieopodal na łące wyrósł zagajnik kolorowego kwiecia z bibułki, w którym trwało wyplatanie wianków, tym razem już z prawdziwych kwiatów, takich jak: chabry, goździki czy rumianki. Jeśli ktoś chciał odpocząć na zielonej murawie harcerze z 59 ŁDH „Ptaki Ptakom” wypożyczali koce. U nich także można było potrenować szare komórki układając puzzle z krzyżem harcerskim lub wystukując „czuwaj” alfabetem Morse'a. Nie było to jedyne wyzwanie dla aktywnych. Stanowisko garncarskie również przyciągało wielu chętnych, chcących wykonać własnoręcznie efektowny dzbanuszek lub wazonik.
– Dzieciaki są odważne, a to jest najważniejsze, żeby nie bać się zgnieść gliny – podkreśla garncarz Adam Twardowski. – Mają tę odwagę i przez to mają efekty! Dzieci mają z tego najwięcej zabawy, chociaż widać, że starsi też by chcieli, ale trochę się krępują.
Oblegano także znajdujące się tuż obok stanowisko Muzeum Przyrody w Drozdowie z interaktywną wystawą „Niespodzianki dla odkrywców”. Ku zaskoczeniu rodziców wiele pociech odkrywało w sobie talent muzyczny, biorąc udział w warsztatach perkusyjnych.
Wieczorem zabawa zaczęła się na dobre. Wystąpił zespół „Łomżyniacy”, było też tradycyjne karaoke. Zespół z Łodzi Gęsty Kożuch Kurzu porwał do tańca wielu słuchaczy, grając porywającą muzykę ludową w wersji najbardziej tradycyjnej z możliwych. Po rzuceniu na wodę wianków w zapadającym zmroku przyszła pora na kolejne atrakcje. Było wspólne muzykowanie przy ognisku, wypuszczanie barwnych lampionów szczęścia czyli balonów na ogrzane powietrze oraz zapłonęły nadnarwiańskie anioły miłości. Wieczór zakończyły tańce, a w powietrzu unosiło się życzenie, żeby tak udana impreza odbyła się również za rok!
– To, co w tamtym roku działo się na rynku przenieśliśmy nad rzekę – mówi Aleksandra Chaberek, pomysłodawczyni festynu. – I okazało się, że tutaj jest bardziej piknikowo, przyszło sporo ludzi. Dzieci – i nie tylko, bo okazało się, że przy bibułowych kwiatach czy garncarstwie byli też dorośli. Było też dużo konkursów dla dzieci. Bardzo się też staraliśmy, żeby wieczorem było ognisko, a impreza nie kojarzyła się z pijacką degrengoladą – żeby można było sobie razem pośpiewać, pomuzykować. Bo w Łomży jest dużo ludzi, którzy lubią grać, na przykład na imprezach rodzinnych wyciągają z szafy akordeon, zaczynają śpiewać. Też chcieliśmy ich tu przyciągnąć.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka - Chamryk, Leszek Wiśniewski, Marek Maliszewski