Przejdź do treści Przejdź do menu
sobota, 04 maja 2024 napisz DONOS@

„Człowieczy los” według Lechowicza

Główne zdjęcie
Marek Lechowicz, fot. Kuźnia

W mroźną noc, 10 lutego 1940 roku, wraz z rodzicami wywieziono je z Łomży i okolic na Sybir. Stamtąd, często już jako sieroty, trafiły z innymi dziećmi z całej Polski do Nowej Zelandii i 13 innych państw. Po zakończeniu wojny część z nich wróciła do kraju, dla pozostałych Nowa Zelandia stała się drugą ojczyzną. 67 lat od tamtych wydarzeń, pochodzący z Kupisk Starych, Piotr Aulich spotka się po raz pierwszy z siostrą Henryką, która pozostała w Nowej Zelandii. Ma się to stać w obecności kamer. Marek Lechowicz, łomżanin, pisarz, dramaturg, scenarzysta i członek Stowarzyszenia Filmowców Polskich, chce nakręcić film dokumentalny „Człowieczy los”.

Ma to być opowieść o losach polskich dzieci w czasie II wojny światowej. Pozbawionych rodziców, rzuconych po długiej tułaczce na drugi koniec świata, gdzie znalazły spokojny dom i troskliwych opiekunów: Marię i Kazimierza Wodzickich – Konsula Generalnego RP w Nowej Zelandii.
Pomysł na taki film narodził się nieco przypadkowo. Marek Lechowicz w ambasadzie Nowej Zelandii w Warszawie spotkał historyka Dariusza Zdziecha. Lechowicz już wcześniej napisał scenariusz filmu dokumentalnego, z okazji 70 rocznicy wywozu Polaków na Sybir. Jednak plany jego realizacji  pokrzyżowała śmierć głównego bohatera. Dariusz Zdziech jest zaś autorem książki „Pahiatua – „Mała Polska” małych Polaków”.
– To rewelacyjna książka, mocno osadzona w realiach polityczno–historycznych, gdyż pan Zdziech jest doktorantem w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagielońskiego – mówi Lechowicz.
Po przeczytaniu tej książki Lechowicz pomyślał o kolejnym filmie, tym razem koncentrującym się na przedstawieniu historii wojennych sierot Sybiru. Narratorami mają być osoby, które były bezpośrednimi uczestnikami tamtych wydarzeń. Parą głównych bohaterów mają być pochodzący z Kupisk Starych, Piotr Aulich i jego siostra Henryka.
– Film będzie dotyczył pierwszej zsyłki na Sybir z tych rejonów – opowiada Lechowicz. – Było tam dużo sierot – dzieci. Przyjęło je 14 krajów, w tym 734 dzieci trafiło do Nowej Zelandii. Część z nich po 1945 roku tam została. Jest to bardzo ciekawa historia: pan Piotr Aulich wrócił do Polski, ale jego siostra została w Nowej Zelandii. Nie widzieli się od tego czasu – chciałbym doprowadzić do tego, by spotkali się przed kamerą po tych blisko 70 latach. Nie wiedziałem, że pan Piotr pochodzi z tych rejonów, bo w 1945 roku przyjechał z Nowej Zelandii pod Wrocław. Dowiedziałem się o tym z późniejszej naszej korespondencji. Kiedy był dzieckiem jego cała rodzina w lutym 1940 roku została wywieziona na Sybir. Miał wtedy około siedmiu lat i był najmłodszy – opowiada Lechowicz.
Rodzice Henryki i Piotra nie przeżyli wojny: matka zmarła w czasie zsyłki, ojciec zginął wcześniej. Rodzeństwo po zakończeniu wojny musiało dokonać bolesnego wyboru. Jednak film nie koncentruje się tylko na jednym wątku – zamysłem autora jest ukazanie szerszego tła pokazywanych wydarzeń.
– Ta historia ma wiele wątków, które chciałbym połączyć – mówi Marek Lechowicz. – Bo oprócz gehenny dzieci mamy też równolegle exodus ludzi dorosłych. Tak musieli stąd uciekać np. państwo Wodziccy – przedstawiciele polskiej inteligencji – którzy różnymi drogami: żona przez Rumunię, jej mąż przez Francję, trafili via Anglia do Nowej Zelandii.
Może się jednak okazać, że ambitne plany Marka Lechowicza, wspieranego przez Dariusza Zdziecha i ambasadę Nowej Zelandii, nie zostaną zrealizowane... z braku pieniędzy.
– Chciałbym, żeby ten film był zrobiony dobrze – deklaruje Lechowicz. – Czyli plany zdjęciowe w Polsce, Rosji, Iranie, Nowej Zelandii. Bo można tę wędrówkę pokazać graficznie na mapie, ale to nie będzie to samo, nie odzwierciedli tej gehenny. Dojdą do tego materiały archiwalne i dokumentalne z różnych państw. Ze względu na ilość materiału faktograficznego chcę podzielić ten film na trzy odcinki: losy bohaterów w Polsce, byłym Związku Radzieckim i Azji oraz Nowej Zelandii. W takiej formie film miałby szansę wejść do programów szkolnych jako materiał pomocniczy. Przekłada się to niestety na finanse. Dlatego najpierw chcemy nakręcić w Nowej Zelandii materiał pilotażowy filmu, żeby później móc aplikować o dofinansowanie do ogólnego budżetu filmu od instytucji, które się tym zajmują – m.in. PISF (Państwowy Instytut Sztuki Filmowej). Mam już  część budżetu: zagwarantowane przez Johna Roy – Wojciechowskiego, Honorowego Konsula Polski w Nowej Zelandii, bilety lotnicze i zakwaterowanie w Wellington – pomoc udzielona przez Michaela A. Wodzickiego. Ale wciąż brakuje około 40 tysięcy złotych, żeby opłacić zgodę na filmowanie, sprzęt, ludzi i ubezpieczenie. Gdyby udało się je zebrać, to na przełomie listopada i grudnia tego roku chcielibyśmy  nakręcić tego „pilota”. Wtedy w Nowej Zelandii jest wiosna, co ma wymiar symboliczny – dla polskich dzieci też zaczęło się wtedy nowe życie.

Wojciech Chamryk


 
Zobacz także
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę