Dziurawy ratusz...
- Ja dostaję dokumenty po godz. 13. a następnego dnia o 8.30 rano ich treść zna kilka osób spoza urzędu. To nie jest dobre – mówił prezydent Mieczysław Czerniawski – ostrzegając naczelników Urzędu Miasta. Działo się to podczas ostatniej sesji Rady Miasta.
Prezydenta Czerniawskiego „o wyciek” dokumentów pytała radna Alicja Konopka, przywołując zdarzenie z poprzedniej sesji na której radny Maciej Głaz, składając interpelację, przedstawiał dokumenty dotyczące „dziwnych zjawisk” w związku z miejskim zamówieniem dotyczącym wyrwania karp przy Alei Legionów. Przypomnijmy miasto zleciło MPGKiM wyrwanie 20 karp, a miejski zakład zlecił to prywatnej firmie, tyle tylko, że karp wyrwano znacznie więcej, a rachunek zamiast ponad 14 tys. zł wyniósł ponad 24 tys zł. Dodatkowo – jak mówi Głaz - „ponoć wykonawca, który wykonał to zadanie jest bardzo blisko skoligacony z tym, który odbiera i robi bardzo często usługi dla MPGKiM”. (zobacz: „Karpowa afera” „to półprawdy” - mówi dyrektor MPGKiM)
Po tej interpelacji prezydent zarządził w miejskim zakładzie kontrolę, ale ani radny Maciej Głaz odpowiedzi na swoją interpelację, ani żadnej inny radny wyników kontroli na ubiegłotygodniowej sesji nie poznał. Głaz pytał prezydenta o odpowiedź i informację jaką otrzymał z MPGKiM, a radna Konopka o to skąd radny Głaz miał dokumenty? Odpowiadając na te pytania Czerniawski przyznał radnemu, że to nie jest odpowiedź na jego interpelację, a odpowiadając radnej Kopce przyznawał, że obieg dokumentów w ratuszu jest dziurawy, mimo że zażądał od naczelników wydziału podpisania dokumentów „odpowiedzialności za dokumentu i poufności dokumentów”
- Niestety nie jest to jeszcze szczelna rzecz – mówił Czerniawski przytaczając przykład, gdy przedstawiono mu dokumenty po południu, a następnego ranka ich treść znało już kilka osób spoza urzędu. - To nie jest dobre. Ostrzegam naczelników tu obecnych – mówił prezydent.