„Karpowa afera” „to półprawdy” - mówi dyrektor MPGKiM
W łomżyńskim Miejskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej ma zostać przeprowadzona kontrola wewnętrzna. Miejski audytor ma zbadać „aferę” związana z wyrywaniem karp przy Alei Legionów. Wczoraj, podczas sesji Rady Miasta sprawę zakomunikował radny Maciej Głaz. Z jego wypowiedzi wynikało, że miasto zleciło MPGKiM wyrwanie 20 karp, a miejski zakład zlecił to prywatnej firmie, tyle tylko, że karp wyrwano znacznie więcej, a rachunek zamiast ponad 14 tys. zł wyniósł ponad 24 tys zł. Dodatkowo – jak mówi Głaz - „ponoć wykonawca, który wykonał to zadanie jest bardzo blisko skoligacony z tym, który odbiera i robi bardzo często usługi dla MPGKiM”.
Karpy wyrywano w związku z prowadzonym właśnie teraz remontem Alei Legionów. Jak mówił podczas sesji radny Maciej Głaz dotarły do niego dokumenty na ten temat. Zlecenie na wykonanie zadania z miasta otrzymało MPGKiM.
- Dotyczyło ono wyrwania 20 karp za kwotę 14 514 zł – mówił radny, trzymając w ręce kopie dokumentów.
Radny miał także protokół odbioru wykonania zadania, na którym było już 35 karp, ale nie podawał on kwoty, ani nie aneksu na podstawie którego miało nastąpić zwiększenie liczby karp do wyrwania. Radny miał także kopie faktury na kwotę 24 500złm czyli o niemal równe 10 tys zł wyższą niż wynikało z pierwotnego zlecenia miasta.
Dodatkowo – jak mówi Głaz - „ponoć wykonawca, który wykonał to zadanie jest bardzo blisko skoligacony z tym, który odbiera i robi bardzo często usługi dla MPGKiM”.
Radny Maciej Głaz, które w interpelacji w tej sprawie wsparł także przewodniczący Maciej Borysewicz, który „także o tym słyszał”, prosili prezydenta o pilne wyjaśnienie sprawy.
W odpowiedzi zastępca prezydenta Łomży Beniamin Dobosz powiedział, ze te dokumenty są prezydentowi znane i że zostało już wydane audytorowi urzędu polecenie przeprowadzenia kontroli wewnętrznej w MPGKiM, która ma wyjaśnić „gdzie zostały popełnione błędy i kto ponosi odpowiedzialność”.
Tymczasem Arkadiusz Kułaga dyrektor MPGKiM o „aferze” dowiedział się z przekazywanych mu relacji z sesji. Mówi, że jeszcze kontroli z ratusza w MPGKiM nie było, ale na stawiane podczas sesji zarzuty odpowiada, że to półprawdy.
- Nie wiem kto radnemu przekazał te dokumenty i dlaczego nie są kompletne – mówi.
Kułaga wyjaśnia, że faktycznie pierwsze zlecenie z ratusza mówiło o 20 karpach, że od początku było wiadomym, ze MPGKiM sam tych karp nie będzie wyrywał, bo nie ma sprzętu do tego i że musi to komuś zlecić. W trakcie pracy okazało się, że karp jest 35 a nie 20, co miał potwierdzić inspektor z ratusza więc konieczne było zawarcie aneksu.
- Wyrwano więcej karp więc kwota jest odpowiednio wyższa i wszystkie dokumenty w tej sprawie zostały przekazane do ratusza, bo to Urząd Miasta ma opłacić fakturę – mówi Kułaga.
Odnośnie zarzutu dotyczącego pokrewieństwa Kułaga przyznaje że to prawda.
- Ale wyboru wykonawcy dokonaliśmy w oparciu o zapytanie o cenę. Były trzy oferty, a ta była najtańsza – mówi Kułaga, dodając, że według jego wiedzy wszystko odbywało się zgodnie z prawem. - Wyrwane karpy w liczbie 35 leżą u nas na placu – dodaje Kułaga.
