Gnojowica pod biurem posłanki w Łomży
„Trochę bioróżnorodności” jak mówił jeden z protestujących przywieźli rolnicy pod Biuro Poselskie Alicji Łepkowskiej-Gołaś. „To nic osobistego, a dla władzy” - mówi Zdzisław Łuba i tłumaczy, że posłanka reprezentuje władzę w Łomży.
Kilkanaście traktorów i maszyn rolniczych przyjechało do Łomży pod biuro poseł Alicji Łepkowskiej-Gołaś i europosła Tomasza Frankowskiego protestować przeciwko zielonemu ładowi i niekontrolowanemu importowi płodów rolnych z Ukrainy. Przed drzwiami zamkniętego biura rolnicy ustawili worki ze zbożem. Na dwóch ze spleśniałym, zanieczyszczonym ziarnem ustawili napis Ukraina, a na drugim, z błyszczącym ziarnem pszenicy - Polska. Na chodniku przed wejściem ustawili także plastikowy zbiornik z gnojowicą.
- Przywieźliśmy trochę bioróżnorodności – ogłaszał pod biurem Alicji Łepkowskiej-Gołaś rolnik spod Kolna.
Zdzisław Łuba z kolei tłumaczył, żeby parlamentarzystka nie odbierała tego osobiście.
- To dla władzy ten naturalny nawóz – mówił rolnik spod Śniadowa – a Pani Alicja jest w Łomży reprezentantem tej władzy, która rządzi.
Szef powiatowych struktur Podlaskiej Izby Rolniczej wyjaśniał, że pod biuro głównie przyjechali młodzi rolnicy, którzy są sfrustrowani. „Dopłaty nie przyszły, a cena mleka (poza Piątnicą) niska, poniżej kosztów produkcji”.
Z kolei Wojciech Chrostowski spod Kolna mówił o próbie skłócania rolników i napuszczania hodowców na zbożowców, że jak zamknie się granicę, to hodowcy na tym stracą i przestanie tam płynąć mleko. „To nie do końca prawda, bo co będzie jechało i gdzie zależy od zdolności negocjacyjnych naszych przedstawicieli”.
Rolnik tłumaczył, że dużo czasu traci się na wypełnianiu rozmaitych rejestrów, ksiąg i zapisów.
- Płatności bezpośrednie powinny nazywać się rekompensatami za wypełnianie tych wszystkich wymogów – wskazywał. - Jedna osoba w domu praktycznie musi się zajmować prowadzeniem tych wszystkich rejestrów i nie ma prawa do błędu.
Przypomniał, że na zarejestrowanie cielęcia po urodzeniu ma 7 dni i jeśli zrobi jakiś błąd, grożą kary.
- Tak nie może być. Jak się dziecko urodzi, jest 30 dni na zarejestrowanie, nadanie imienia i nie ma za to kary.
Zresztą kary zdaniem rolnika przewijają się w każdym akcie, a wymogi z zielonym ładem to głównie kary.
„Chce się zmusić nas do upraw, które będą dla nas niedochodowe i będą generować straty”. Płodozmian zdaniem rolnika to zasiać pole jedną rośliną i w kolejnym roku drugą. Wymaganie, żeby w jednym roku uprawiali trzy rośliny, z różnymi terminami agrotechnicznymi jest jego zdaniem nieekonomiczne.
- Jak wprowadzimy zasady warunkowości to mleko nigdzie nie pojedzie, bo go nie będzie. Jeśli nie będziemy mogli zasiać kukurydzy tyle ile potrzeba, to nie będzie mleka – stwierdził. - Mamy umowy z agencją utrzymania czy zwiększenia produkcji, a powstają takie sprzeczne zobowiązania. Jak tego wszystkiego dokonać – pytał?
Mówił, że protesty są nie tylko w Polsce i nie tylko pod biurami jednej partii.
„One są o ziemię, o możliwość uprawy naszej ziemi. Bo nasza ziemia, to nasza ziemia”.
„My po to jesteśmy, by ta flaga nadal była Polska. Nic nie mam do tej z gwiazdkami, ale chciałbym by ona była nadrzędna” - podkreślał Zdzisław Łuba. Mówił, że zboże idzie z Ukrainy, ale nie jest zbożem ukraińskim, a unijnych oligarchów. Wskazywał, że w polskich produktach pojawia się domieszka zboża ukraińskiego i psuje renomę.
„I po to tu jesteśmy, że może Pani poseł ma jakieś przełożenie i powie swoim kolegom w Unii co oni wyrabiają z naszą Polską”. „My obstajemy za Polską. Zostaliśmy tylko my” - zakończył.