Kołodziejczak zarzuca Kołakowskiemu sprzedanie się za „30 srebrników”
Pod biurem poselskim posła Lecha Kołakowskiego, wiceministra rolnictwa, w poniedziałkowe przedpołudnie w deszczu protestowali przedstawiciele AgroUnii z Michałem Kołodziejczakiem na czele. Zarzucali mu korupcję polityczną i wzywali do oddania na chore dziecko 174 tys. zł, jakie zarobił w Banku Gospodarstwa Krajowego.
„Tłusty kocie oddaj 174 tys. zł.” - z takim transparentem, flagami AgroUnii i megafonem stanął Michał Kołodziejczak z kilkoma ludźmi pod biurem posła Partii Republikańskiej, wcześniej PiS.
Zarzucał Kołakowskiemu, że głosował przeciwko tzw. Piątce Kaczyńskiego, zdaniem Kołodziejczaka z premedytacją. „Zrobił to, żeby uzyskać korzyść materialną i żeby zaszantażować Jarosława Kaczyńskiego. Żeby pokazać, Panie prezesie jestem do Pana usług, ale za pieniądze. Jak poczuli się rolnicy? Jak to odebrali?” - pytał retorycznie
- Nas rolników oszukał wyjątkowo mocno. Oszukał całe społeczeństwo – mówił Kołodziejczak. Dziennikarzom tłumaczył, że „Lech Kołakowski to przykład tego jak posłowie są korumpowani za publiczne pieniądze, za nasze wspólne pieniądze przez prezesów partii”. Natomiast „posłowie wykorzystują swoją pozycję tylko po to, żeby uzyskać jak największy zysk materialny”.
Jarosław Miściur, odpowiedzialny w AgroUnii za budowę struktur zarzucał posłowi, że „oszukał rolników. Dał jakąś nadzieję i co zrobił? Zdradził, potraktował jak śmieci. Poseł Kołakowski to dla nas zwykły pozorant”.
„Pozerem” Lecha Kołakowskiego nazwał także Michał Kołodziejczak. Nazwał go „tłustym kotem”. Zarzucał, że Kołakowski kupował artykuły w gazetach, żeby reklamować swoją osobę. „To jest nienormalne, że polityk musi płacić za to, żeby gazety o nim pisały” - wykrzykiwał Kołodziejczak nazywając to „dziadowskim zachowaniem”.
- Lechu, bo jesteśmy na ty. Lechu oddaj te pieniądze na dziecko, które jest chore na SMA i któremu liczą się ostatnie dni, bo nie może nazbierać pieniędzy. Oddaj na Jagodę Michalak spod Błaszek, która jest chora i której zostały ostatnie tygodnie życia, jeżeli nie będzie poddana terapii, której twoja partia nie refunduje – zachęcał do „zachowania twarzy” Kołakowskiego. - Jeśli potrafią leczyć chore ambicje polityków, to niech zaczną leczyć chore dzieci. Bo to się należy.
Michał Kołodziejczak deklarował, że „AgroUnia to całkowicie nowy standard w polityce. My nie dopuszczamy korupcji politycznej, nawet takiej myśli. Do polityki idzie się załatwiać ważne sprawy dla całego społeczeństwa, nie swoje prywatne idee. My się z tym nie zgadzamy”.
Następnie z dziennikarzami wszedł do biura posła, ale tam dowiedział się, że go nie ma. Wezwana na miejsce policja poprosiła o opuszczenie lokalu, ponieważ jak mówiła pracownica biura, nie można pracować. Kołodziejczak z hukiem rzucił na biurko 30 monet i wyszedł.
Michał Kołodziejczak przyznał, że sam wielokrotnie rozmawiał z niezależnym wówczas posłem, aby przystąpił do AgroUnii.
- Robiłem wszystko, aby On wyszedł z PiS-u. Zależało mi, aby był człowiek, który będzie reprezentował nasz interes. Jak się okazało na końcu to robienie wszystkiego, aby zbudować swoją pozycję i interes reprezentować swój, a nie wszystkich – podsumował.
Przybyli na miejsce policjanci spokojnie wylegitymowali uczestników konferencji – pikiety.
