Rolniczy protest w Warszawie
Rolnicy z całego kraju protestowali w Warszawie przeciwko ustawie „Piątka dla zwierząt” Prawa i Sprawiedliwości, zakazującej hodowli zwierząt na futra i wprowadzającej ograniczenia uboju rytualnego, godzącej w interesy polskiej wsi. – To jest dla nas niezrozumiałe – mówi Zdzisław Łuba, przewodniczący Powiatowej Rady Podlaskiej Izby Rolniczej w Łomży. – Mówią, że na Białorusi nie ma demokracji, a jaka jest demokracja w Polsce, jak wszyscy poważają rolnictwo? Bo jakby szanowaliby zawód rolnika zagłosowaliby przeciwko tej ustawie – może na proteście nieładnie to wybrzmiało, ale chyba faktycznie niektórzy zamiast rolnika wolą korytko, ale ono z czasem będzie puste, a o tym nikt teraz nie myśli.
Protestujący rolnicy zebrali się na placu Trzech Krzyży, skąd ruszyli w zwartej, licznej grupie i z hasłami jak na przykład „Obronimy polską wieś”, pod Pałac Prezydencki.
– To był duży protest – mówi Zdzisław Łuba. – Dotarli rolnicy z całego kraju, było nas w sumie ponad 50 organizacji rolniczych, co świadczy o skali problemu. Wreszcie się zjednoczyliśmy, bo pora jest nawyższa – pokazaliśmy, że jest problem jest ogromny i nie żartujemy. Nie chodzi przecież tylko o zwierzęta futerkowe, ale też o producentów zboża, o czym się w ogóle nie mówi – to zasada naczyń połączonych, co zrozumieli wszyscy rolnicy. Zresztą nie tylko oni – mieszkańcy Warszawy machali do nas z okien i pozdrawiali nas, rozumieli dlaczego protestujemy.
Wygląda więc na to, że tylko rządzący nie zdają sobie sprawy z tego, że byt setek tysięcy, czy nawet milionów ludzi, jest poważnie zagrożony.
– Zagrożone jest pół Polski, bo wszystko się ze sobą wiąże – mówi Zdzisław Łuba. – Przecież stracimy możliwość eksportu do krajów arabskich czy europejskich, a jesteśmy największymi producentami i eksporterami mięsa wołowego, a te rynki zbytu zdobywaliśmy przez pięć lat, gdzie przekonano się, że nasza wołowina jest bardzo dobra i teraz, jednym podpisem, jednym głosowaniem, mamy to stracić? Przecież to zniszczy dobrą koniunkturę, a producenci zagraniczni tylko czekają, żeby weszła ta ustawa, bo chcą wejść na nasze miejsce, już czekają na te gotowe rynki zbytu. I nie wiem, czy PiS będzie jeszcze rządził trzy czy pięć lat, ale my nie odzyskamy z powrotem tych rynków.
Plusem protestu jest to, że delegacja rolników spotkała się z prezydentem Andrzejem Dudą.
– Cieszymy się, że doszło do tego spotkania – mówi Zdzisław Łuba. – Pan prezydent deklarował, że jest sercem i duszą za rolnikami, że odwiedził wiele polskich wiosek przed prezydenturą i zna sytuację. Ale wytłumaczył, że mimo jego veta to nie znaczy, że to nie zostanie wprowadzone, bo ważna jest większość sejmowa, ale dał nam nadzieję, że zawetuje tę ustawę. Dlatego czekamy co będzie w Senacie, bo mamy w każdym województwie swoich parlamentarzystów, będziemy więc drążyć i prosić, żeby oni zrobili co jest możliwe, żeby tę ustawę odrzucić. Prosiliśmy wcześniej naszych posłów i część wyłamała się, zagłosowała przeciw, za co zawieszono choćby posła Lecha Antoniego Kołakowskiego.
Co ważne obecna sytuacja może przełożyć się na mniejsze poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości na wsi przy okazji kolejnych wyborów, gdzie od lat ta partia odnotowywała bardzo dobre wyniki.
– Czujemy się zdradzeni – nie kryje Zdzisław Łuba. – Mamy w Radzie Powiatowej Izb Rolniczych takich rolników, którzy są naprawdę za PiS i oni dzisiaj mówią, że za tę partię dużo by oddali, ale dzisiaj nie daliby nawet brudu zza paznokcia – nieładnie to brzmi, ale pokazuje, jak zostaliśmy oszukani i co ci ludzie czują.
Rolnicy nie zamierzają poprzestać na środowym proteście w stolicy, zapowiadając już kolejne, również lokalne, bo mają już coraz mniej do stracenia.
– Za dwa tygodnie znowu będziemy protestować w Warszawie – zapowiada przewodniczący Zdzisław Łuba. – Tu na miejscu też będziemy protestować, organizować protesty polegające na blokadach, nawet budowy Via Baltiki – przykra to sprawa, ale będziemy ją blokować, żeby rząd zobaczył jakie koszty poniesie, bo inaczej nie damy rady – słowa już nie wystarczają.
Wojciech Chamryk