Wielki dolomedes fimbriatus odpoczywa na plaży
- W upalne letnie dni zażywam dla ochłody, kondycji i dobrego samopoczucia kąpieli w Narwi – opowiada z przejęciem pisarz i scenarzysta Marek Lechowicz z Łomży. - I tym razem, jak zwykle, wczesnym rankiem w piątek, na początku kalendarzowego lata, wyszedłem sobie po pływaniu z rześkiej wody na brzeg. Kładę się w słońcu na kocu, który rozłożyłem na jeszcze pustej o tej porze plaży miejskiej przy moście Hubala, aż tu nagle widzę, że przyszedł do mnie nieznany przyjaciel w odwiedziny... „Nieznany przyjaciel” miał kilkucentymetrowy odwłok z żółtym obrzeżem i odnóża, cztery patykowate pary po kilka cm, robiące wrażenie nawet na twardych facetach.
- Nigdy wcześniej nie widziałem podobnego stworzenia nad Narwią – kontynuuje z zadziwieniem Marek Lechowicz. - Po chwili namysłu, schowałem nieznanego „przyjaciela” w pudełko od maski do nurkowania i zawiozłem do Muzeum Przyrody w Drozdowie, żeby sprawdzić, czy nie jest to groźny pająk egzotyczny, tropikalny, który uciekł z terrarium albo którego ktoś bezmyślnie i nieodpowiedzialnie porzucił.
Zaskoczenie łomżyńskiego pisarza i scenarzysty okazało się uzasadnione. Na swoim suchym kocu po wyjściu z rzeki znalazł krewniaka największego polskiego pająka - bagnika nadwodnego. Niesnany przyjaciel pisarza ma wdzięczną łacińską nazwę dolomedes fimbriatus. Muzealna znawczyni przyrody Teresa Grużewska w atlasie odkryła jego zdjęcia i polską, bardziej swojską nazwę - bagnik przybrzeżny. Pająk nazywa się nieprzypadkowo, ponieważ lubi zamieszkiwać przy brzegach wód, ale w swoich wędrówkach dociera równie chętnie na podmokł łąki, trzcinowiska i do lasów bagiennych. Rzadki to pająk, prawie niewystępujący już na zachodzie Europy, gdzie grozi mu wyginięcie. Ale może komuś uda się zobaczyć w północno-wschodniej Polsce, jak swobodnie sunie po powierzchni wody Narwi, Pisy czy Biebrzy albo nurkuje, polując na owady, kijanki, rybki, a nawet na dorosłe żaby.
- Z początku można się go trochę przestraszyć... – przyznaje Marek Lechowicz. - Ale wystarczy wziąć głęboki oddech, a potem zacząć przyglądać się i podziwiać. Pani Teresa Grużewska wyjaśniła mi, że nie należy go łapać, ani tym bardziej zabijać, bo w Polsce bagniki przybrzeżne również stają się coraz rzadsze z powodu niszczenia ich naturalnego środowiska. Lepiej się z nim nie zadawać, gdyż jego ukąszenie może spowodować opuchlinę i wymioty. Dolomedes sam z siebie raczej nas nie zaatakuje.
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Marek Lechowicz