Przejdź do treści Przejdź do menu
piątek, 29 marca 2024 napisz DONOS@



Jeśli więc spieszysz do ojczyzny niebieskiej, przestrzegaj najpierw z pomocą Chrystusa tej maleńkiej Reguły, którą pisaliśmy dla początkujących. A wówczas, otoczony opieką Bożą, owe wzniosłe szczyty cnoty i wiedzy, o których właśnie wspominaliśmy, i ty także kiedyś osiągniesz!
             /Reg 73,8-9/










Zdjęcia:
P.W. FOTO WRZOS

oraz własne

ZE SKARBCA MADROŚĆI SYNÓW I CÓREK ŚWIĘTEGO BENEDYKTA

"ZŁOTE MYŚLI": - Św. Grzegorz Wielki. - Św. Anzelm z Canterbury. - Św. Bonifacy. -Św. Bernard - O. John Chapman OSB - O. Thomas Merton OCSO - O. Anselm Grun OSB FRAGMENTY KSIĄŻKI ,, Listy o Modlitwie" , O. Johna Chapmana OSB ,, CHRYSTUS ŻYCIEM DUSZY'', BŁ. O.KOLUMBY MARMIONA - FRAGMENTY KSIĄŻKI O. WŁODZIMIERZ ZATORSKI OSB ,,Nieustanne słuchanie Boga" Tomasz M. Dąbek OSB ŚWIĘTY BENEDYKT , Rekolekcje z...

Św. Grzegorz Wielki., papież
Św. Grzegorz Wielki., papież
Św. Anzelm z Canterbury.
Św. Anzelm z Canterbury.
Św. Bonifacy.
Św. Bonifacy.
Św. Bernard
Św. Bernard
BŁ. O.KOLUMBA MARMION
BŁ. O.KOLUMBA MARMION
Święta Mechtylda z Hackeborn
Święta Mechtylda z Hackeborn

 

 

Śmiertelny człowiek nie może zobaczyć Boga.

Św. Grzegorz Wielki.

 

 

Zła unika się naprawdę wtedy, gdy przez wzgląd na miłość Bożą więcej się już nie grzeszy. Kto z bojaźni tylko czyni dobrze, jeszcze nie odwrócił się zupełnie od zła, gdyż już przez to samo grzeszy, iż grzeszyłby, gdyby można było bezkarnie.

Św. Grzegorz Wielki.

 

 

Kiedy miłość podąża za bojaźnią, wtedy niedoskonałość, która jeszcze pozostaje w duszy, usuwana jest pragnieniem czynienia dobra

. Św. Grzegorz Wielki

 

 

Używajcie rzeczy doczesnych, ale pragnijcie wiecznych. Na sprawy tego świata spoglądajmy jakby z oddali.

Św. Grzegorz Wielki.

 

 

 

Niech was nie posiada to, co posiadacie, ale duchem nad tym panujcie.

Św. Grzegorz Wielki.

 

 

Ludzie święci, postawieni wobec doświadczeń, umieją się przeciwstawiać zarówno tym, którzy ich zwalczają, jak i tym, którzy usiłują wprowadzić ich w błąd. Przeciwko pierwszym podnoszą tarcze cierpliwości, przeciwko drugim kierują oręż pouczeń. W obydwu walkach osiągają niezwykły stopień męstwa. Od wewnątrz z niezwykłą roztropnością ukazują błędy, na zewnątrz mężnie wytrzymują wszelkie przeciwności. Jednych poprawiają przez nauczanie, drugich pogrążają przez stałość.

Św. Grzegorz Wielki.

 

 

Trzeba ich napominać, aby każdy z nich zważał nie tylko na to, co cierpi od drugiego, ile na to, co inni cierpią od niego. Jeśli rozważa, co znoszą od niego, łatwiej dźwiga to, co znosi od drugiego.

Św. Grzegorz I Wielki.

 

 

Żeby głos Jezusa nie pozostał w nas zakryty, trzeba, ażeby każdy na swój sposób głosił bliźnim tajemnicę własnego powrotu do życia.

Św. Grzegorz Wielki

 

 

======


Z Komentarza św. Grzegorza Wielkiego, papieża, do Księgi Hioba

(Księga 13, 21-23)




Tajemnica naszego odrodzenia

 

Błogosławiony Hiob jest obrazem Kościoła. Jego głos jest czasem głosem Kościoła, czasem znów głosem Chrystusa. A gdy przemawia głosem członków Kościoła, to w jego słowach rozlega się z nagła głos Chrystusa. A mówi tak: "Rąk moich nie skalałem występkiem i moja modlitwa jest czysta".

 

Rąk swoich nie skalał występkiem Ten, który grzechu nie popełnił i w Jego ustach nie było podstępu, a jednak poniósł mękę krzyża dla naszego zbawienia. On jeden wzniósł ku Bogu modlitwę czystą, bo nawet wśród bólów męki modlił się za swoich prześladowców i prosił: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią".

 

Jakaż modlitwa może być czystsza w słowie i myśli, gdy wzywa się miłosierdzia nawet dla tych, od których doznaje się cierpień? Toteż dzięki niej okrutni prześladowcy, którzy rozlali Krew Zbawiciela, pili ją później jako wierzący i wyznawali Go jako Syna Bożego.
O tej Krwi słusznie powiedziano: "Ziemio, nie zakryj mej krwi, niech na tobie mój krzyk nie będzie zapomniany!" A człowiekowi grzesznemu powiedziano: "Ziemią jesteś i do ziemi pewrócisz".
Ziemia zaś nie zakrywa Krwi naszego Zbawiciela, bo każdy grzesznik przyjmuje ją dla swego odkupienia, wyznaje i chwali Boga, i jak tylko może, mówi o tym swoim bliźnim. Nie zakrywa ziemia Krwi Zbawiciela, bo Kościół święty już we wszystkich częściach świata głosi tajemnicę naszego odkupienia.
Dobrze zapamiętajmy te słowa: "Niech na ziemi mój krzyk nie będzie zapomniany!" Tym krzykiem naszego Odkupiciela jest Jego własna Krew. O tym mówi Paweł: "Pokropienie krwią, która przemawia mocniej niż krew Abla". Otóż Pismo mówi o krwi Abla: "Krew twego brata głośno woła ku Mnie z ziemi". Lecz Krew Jezusa przemawia mocniej niż krew Abla, albowiem ta krew wołała o śmierć bratobójcy, a Krew Pana wyjednała życie prześladowcom.
Aby więc owocowała w nas tajemnica męki Pana, mamy naśladować to, co przyjmujemy i głosić innym to, co czcimy.

Albowiem Jego krzyk będzie zapomniany na ziemi, jeśli język przemilczy to, w co wierzy umysł. Aby więc nie przebrzmiało w nas Jego wołanie, niech każdy, na ile go stać, głosi innym tajemnicę swojego odrodzenia.

======

Z Komentarza świętego Bedy, kapłana, do pierwszego Listu św. Piotra

(rozdz. 2)


Wybrane plemię, królewskie kapłaństwo


"Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem". Mojżesz niegdyś wypowiedział te słowa na chwałę dawnego ludu Bożego. Słusznie powtarza je Piotr apostoł, dając w ten sposób świadectwo nawróconym z pogaństwa, by uwierzyli w Chrystusa. On bowiem jak kamień węgielny zjednoczył pogan, dając im zbawienie, które było udziałem Izraela.
"Plemię wybrane" to nazwa dana przychodzącym z pogaństwa z powodu ich wiary, w przeciwieństwie do tych, którzy odrzucili kamień węgielny i sami zostali odrzuceni. A ci, którzy się nawrócili, są też nazwani "królewskim kapłaństwem", bo stali się Ciałem Tego, który jest największym Królem i prawdziwym Kapłanem: jako Król daje udział w swoim królestwie, a jako Kapłan gładzi ich grzechy przez swoją krew przelaną w ofierze. Są oni nazwani "królewskim kapłaństwem", aby pamiętali, że mają wyczekiwać nieprzemijającego królestwa i zawsze składać Bogu w ofierze życie bez skazy.
I są jeszcze nazwani "świętym narodem, ludem Bogu na własność przeznaczonym". Jest to zgodne z tym, co mówi apostoł Paweł, gdy się powołuje na wyrocznię proroka: "A mój sprawiedliwy z wiary żyć będzie; jeśli się cofnie, nie upodoba sobie dusza moja w nim". "My zaś, powiada Paweł, nie należymy do odstępców, którzy idą na zatracenie, ale do wiernych, którzy zbawiają swą duszę". Czytamy również w Dziejach Apostolskich: "Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią". A więc staliśmy się "ludem Bogu na własność przeznaczonym" we krwi naszego Odkupiciela, podobnie jak niegdyś lud izraelski został wyzwolony z Egiptu dzięki krwi baranka.
"Abyście ogłaszali dzieła Jego potęgi". Dzieje dawnego Izraela znajdują swoje prawdziwe i duchowe urzeczywistnienie w nowym ludzie Bożym. Mojżesz wyzwolił tamten lud z niewoli Egiptu: przeszedł on Morze Czerwone, w którego falach znalazły zagładę zbrojne siły faraona. Wtedy cały lud wyśpiewał Panu pieśń zwycięstwa. My zaś dostąpiliśmy we chrzcie odpuszczenia grzechów; trzeba więc, abyśmy także składali Panu odpowiednie dzięki za tak wielkie dobrodziejstwa. Uciskający lud Boży Egipcjanie są obrazem ciemności i przeciwieństw, słusznie więc wyobrażają brzemię naszych grzechów zdjęte z nas przez chrzest.

Wyzwolenie synów Izraela i doprowadzenie ich do Ziemi Obiecanej jest zapowiedzią tajemnicy naszego odkupienia. Przez nie łaska Chrystusa nas oświeca i prowadzi ku jasności niebios. Obrazem tego był ognisty słup obłoku towarzyszący Izraelitom w ich wędrówce: rozpraszał on ciemności nocy i wiódł ich cudownie do obiecanej ojczyzny.

======

 

 

Bóg jest tym, o którym nie można pomyśleć już nic więcej.

Św. Anzelm z Canterbury.

 

 

Nie bądźmy psami niemymi, strażnikami milczącymi, najemnikami umykającymi przed wilkiem.

Św. Bonifacy.

 

 

Gdy Bóg miłuje, niczego innego nie pragnie, jak tego, by być miłowanym. Miłuje nie dla czego innego, jak tylko po to, by Go miłowano, wiedząc, że ci, którzy miłują, mocą tej miłości dostępują szczęścia.

Św. Bernard.

 

 

 

Bogactwo gromadzi się z trudem, chroni z niepokojem i traci z bólem.

Św. Bernard.

 

 

„ Módl  się jak potrafisz i nie próbuj modlić się tak, jak nie potrafisz”.

„ Im mniej się modlisz, tym gorz

ej to idzie”

 

O. John Chapman OSB

 

 

" Moje życie jest słuchaniem, a jego - mówieniem. dla mnie zbawieniem jest słuchać i odpowiadać. dlatego moje życie musi być milczące. stąd moje milczenie jest moim zbawieniem."


O. Thomas Merton OCSO

 

 

 

Narodziny przyjaźni zawsze owiane są jakąś tajemnicą.
Przyjaźń po prostu nagle się pojawia.
Drzwi w moim sercu otworzyły się właśnie dla tego człowieka.


O. Anzelm Grün OSB

 

 

 

FRAGMENTY KSIĄŻKI ,, Listy o Modlitwie" , O. Johna Chapmana OSB

 

 

 

 

List 1: Do osoby żyjącej  w świecie  ( fragment)

 

Mój drogi…                                                               Opactwo Isle of Caldey, 30 czerwca 1914

 

( …) Istnieje jednak inny rodzaj pokoju, a polega on po prostu na tym , żeby chcieć tego, czego chce Bóg, nawet jeśli wydaje się to nam właśnie nieprzyjemnym rozproszeniem utrudniającym skupienie wewnętrzne, co uważamy za niedobre. Jedyne co mamy zrobić to przyjmować radośnie i chętnie, wszystkie okoliczności naszego życia i wszystkie skutki, które jak nam się wydaje one w nas wywołują [ …].

 

Załączam serdeczności

br. John Chapman OSB

 

 

 

 

=========

 

 


FRAGMENTY KSIAŻKI ,, CHRYSTUS ŻYCIEM DUSZY'', BŁ. O.KOLUMBY MARMIONA

 

"Ojcze Święty, który mieszkasz w niebie. Oto my dzieci Twoje, gdyż sam chciałeś, abyśmy Cię nazywali naszym Ojcem. Rozszerz prosimy, Twoje królestwo, zarazem Królestwo Twojego Syna, bo uczyniłeś Go jego głową. Niech Jego rządy wzrastają z każdą chwilą, niech się ujawniają w nas przez doskonałe pełnienie Twojej woli, abyśmy zawsze starali się jak On stać przy Tobie, wprowadzać w czyn Twoje Boże upodobanie, Twoją odwieczną myśl o nas, i tak wyryli w swoich duszach podobieństwo do Twojego Syna Jezusa Chrystusa, stając się przez Niego dziećmi godnymi Twojej miłości."

Chrystus życiem duszy, R. I

 

 

"O Chryste Jezu, Słowo Wcielone, Synu Maryi, przyjdź i żyj w Twoich sługach przez Ducha Świętego. Przyjdź z pełnią Twej potęgi/z rzeczywistością cnót Twoich, doskonałością dróg i udzielaniem się Twoich tajemnic przyjdź i zapanuj nad wszelką wrogą mocą, przez Ducha Twego na chwałę Ojca Przedwiecznego. Amen."

Chrystus życiem duszy, R. XIII

 

 

"O Chryste Jezu pełen łaski wzorze wszelkich cnót, umiłowany Synu, w którym Ojciec ma swe upodobanie, bądź jedynym przedmiotem moich myśli i uczuć. Niech na wszystko, co przemija, patrzę jak na drobiazgi, niech tylko w Tobie złożę moją radość. Obym starał naśladować Ciebie, abym w Tobie i przez Ciebie stał się miłym Twemu Ojcu we wszystkim."

Chrystus życiem duszy, R. II

 

=========

 

 

 

WŁODZIMIERZ ZATORSKI OSB

 

Nieustanne słuchanie Boga

 

Tylko w osobistym wyciszeniu można usłyszeć delikatny głos Boga. Słuchanie Boga w każdej chwili i posłuszeństwo Jego głosowi czyni nas bliskimi Jezusowi.

 

 

Słuchaj, synu, nauk mistrza
i nakłoń ku nim ucho swego serca

(RB Prolog 1).

Pierwsze słowa Reguły św. Benedykta pozostają kluczem do zrozumienia jego nauki duchowej. Słuchanie stanowi dla niego swego rodzaju metodę odnajdywania siebie przed Bogiem, a przez to sensu i mądrości życiowej. Skupienie podczas słuchania jest podstawą modlitwy.

 

Szkoła słuchania

Kogo lub czego słuchać? Zazwyczaj słyszymy wiele mądrych nauk, między innymi o modlitwie, często nawet sprzecznych z sobą. Której słuchać? Kto jest prawdziwym mistrzem? Gdzie go znaleźć? O jakie słuchanie chodzi?

W odpowiedzi na te pytania zawiera się cała mądrość. Kogo słuchać? Św. Benedykt pisze w Prologu do swojej Reguły: „Powstańmy więc, skoro Pismo Święte zachęca nas słowami...” (RB Prolog 8). Pierwszym, być może najważniejszym, odkryciem jest odnalezienie mistrza i źródła mądrości. W chaosie współczesnego świata, ciągle zmieniających się mód i reklamy rozmaitych propozycji nie jest to łatwe. Tym bardziej wiarygodne staje się stare, mające za sobą tysiące lat tradycji, źródło, którym jest słowo Boże.

Kiedy je odkryjemy, musimy je poważnie potraktować jako źródło prawdziwej mądrości. Pismo Święte jest słowem, które wyrosło ze słuchania Boga. Przez wieki ludzie na różny sposób doświadczali Jego obecności w życiu, dając o tym świadectwo. Biblia gromadzi te świadectwa i co wydaje się przedziwne, mimo ogromnej przestrzeni czasowej, podczas której powstały, do dzisiaj odkrywamy ich wewnętrzną harmonię i zgodność. Pokolenie pokoleniu przekazuje tę mądrość i każde potrafiło się w niej odnaleźć. To samo dotyczy i nas.

Co to znaczy potraktować poważnie Pismo Święte w odniesieniu do swojego życia? Przede wszystkim należy je czytać w duchu, w którym ono powstało, czyli w duchu słuchania Boga. Tutaj odnajdujemy aktualność wezwania św. Benedykta. Jeżeli potraktujemy słowo Boże jak każdy inny tekst, jak propozycję, którą możemy przyjąć lub nie, a zawsze powinniśmy krytycznie rozważyć i zestawić z innymi opiniami, to nie usłyszymy prawdziwie słowa skierowanego do nas przez Boga. Tutaj odnajdujemy ogromną wartość pierwszych słów św. Benedykta z Reguły: „Słuchaj, synu, nauk mistrza i nakłoń ku nim ucho swego serca”. Stajemy bowiem przed mądrością, która nas przerasta, przed głębią, z której nawet sobie nie zdajemy sprawy. Wobec tego słowa potrzebne jest prawdziwe, poważne skupienie się na słuchaniu, aby dopuścić subtelny głos Boga do swego serca. Na tym polega sens lectio divina, czyli Bożego czytania. Ono jest podstawą duchowego życia mnicha, tak jak było podstawą życia pierwotnego Kościoła. Staje się szkołą dialogu z Bogiem, który każdy z nas prowadzi w swoim życiu.

Drugim źródłem poznania i zbliżenia się do Boga jest liturgia. II Sobór Watykański pisze na ten temat wyraźnie:

Liturgia jednak jest szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła, i jednocześnie jest źródłem, z którego wypływa cała jego moc (KL 10).

Tutaj, podobnie jak w przypadku Pisma Świętego, słowo „słuchaj” jest kluczem. W liturgii nie chodzi o wyrażenie własnych przeżyć, aktualnych doznań i pragnień, choćby najlepszych. Nastawienie na własne przeżycia powoduje, że ludzie zaczynają się nudzić podczas stale powtarzających się rytów. Liturgia jest odwiecznym misterium modlitwy, w którą się dzisiaj włączamy. Stajemy wobec czegoś, co nas przerasta, bo sięga samego Boga. Jesteśmy jedynie uczniami. Liturgia jest — jak mówi Katechizm Kościoła Katolickiego: „czynnością całego Chrystusa (Christus totus)” (KKK 1136), Chrystusa jako Głowy wraz z Jego Ciałem, czyli Kościołem zarówno zbawionych, jak i nas, pielgrzymujących na ziemi. Dla mnichów zawsze była szkołą odnajdywania własnej modlitwy, miejsca przed Bogiem. Mnisi, jak małe dzieci, uczyli się przez powtarzanie słów modlitw liturgicznych codziennie przez lata odkrywać Boga we własnym życiu i rozumieć Jego drogi. „Słuchanie”, „nakłanianie ucha swojego serca” wprowadzało ich w żywy kontakt z Bogiem. Oto jak pisze o opus Dei, czyli Liturgii godzin, św. Benedykt:

Wierzymy, że Bóg jest wszędzie obecny i że oczy Pana patrzą na dobrych i na złych na każdym miejscu (Prz 15,3). Przede wszystkim jednak powinniśmy być tego niewzruszenie pewni wówczas, gdy uczestniczymy w Służbie Bożej. Pamiętajmy zawsze, co mówi Prorok: „Służcie Panu z bojaźnią” (Ps 2,22), a również na innym miejscu: „Śpiewajcie mądrze” (Ps 46,8 Wlg) i „Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów” (Ps 138[137],1). Zastanówmy się zatem, jak należy zachowywać się w obliczu Boga i Jego aniołów, i tak śpiewajmy psalmy, aby nasze serce było w zgodzie z tym, co głoszą nasze usta (RB 19).

Zasadniczą postawą podczas liturgii jest ogromny szacunek, który Pismo Święte nazywa bojaźnią Bożą. Wynika ona ze świadomości, przed Kim stoimy, i jednocześnie, w jakim gronie stajemy: „będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów”. Nasza liturgia jest udziałem w liturgii niebieskiej trwającej nieprzerwanie od początku stworzenia do dzisiaj, liturgii, która jednocześnie nigdy nie przestanie rozbrzmiewać. Stanowi ona najgłębszą prawdę istnienia: hymn uwielbienia stworzenia wobec Stwórcy. Cokolwiek wyłamuje się z tego uwielbienia, starając budować siebie na własnej chwale, ostatecznie ponosi klęskę i ginie. Przez nasz udział w liturgii stajemy u źródeł misterium istnienia i życia, czerpiąc z niego prawdę o nas samych. Wszystko inne przemija, pozostaje jedynie nasze zakorzenienie w Bogu. Liturgia w tym kontekście jest szkołą odnajdywania siebie w najgłębszej prawdzie. Udział w niej jest nam dany, nie my go tworzymy. Nasz wysiłek jest o tyle ważny, o ile stanowi świadectwo prawdziwego zaangażowania i pragnienia szukania tylko Boga.

Postawa słuchania odnosi się także do zwykłych codziennych czynności. Co robimy, gdy idziemy np. do pracy? O czym myślimy? Czego słuchamy? Co robimy w kolejce, czekając na autobus lub wykonując mechaniczne czynności, których mamy bardzo wiele na co dzień? Liturgia i lectio divina uczą nas postawy wsłuchiwania się w Boga, który nas we wszystkim obejmuje, także podczas prozaicznych zajęć: mycia naczyń, sprzątania, gotowania, naprawy kranu, spacerów... „Słuchanie” i „nakłanianie ucha swego serca” to wewnętrzne treści milczenia, podstawowej postawy mnicha. Tylko w osobistym wyciszeniu można usłyszeć delikatny głos Boga. Tylko w ten sposób stajemy się Jego dziećmi: „Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?” (Mt 12,48b) — pyta Pan Jezus, kiedy Mu oznajmiono, że Jego krewni chcą z Nim rozmawiać. I zaraz sam odpowiada na to pytanie: „Ci, którzy słuchają Słowa Bożego i wypełniają je” (Łk 8,21b). Słuchanie Boga w każdej chwili i posłuszeństwo Jego głosowi czyni nas bliskimi Jezusowi.

 

Modlitwa osobista

Zarówno Biblia przez lectio divina, jak i liturgia tak przeżywana oraz postawa milczenia–słuchania, pobudzają serca do bardzo osobistego spotkania z Bogiem. Modlitwa staje się wówczas żywą odpowiedzią na to, co słyszymy w Piśmie Świętym i podczas liturgii. Mnisi nie mają żadnej gotowej metody modlitwy. Modlitwa indywidualna nie jest czynnością mającą określoną metodę i procedurę. Jest czasem poświęconym Bogu tu i teraz przez skupienie się na słuchaniu tego, co On zechce nam przekazać, na zachwycie nad tym, co nam oznajmia, i na dziękczynieniu za ogrom dostrzeżonej łaski. Staje się ona oczywista, naturalna, tak jak oddychanie, chodzenie czy sen. Jest konsekwencją prawdziwego postawienia Boga w centrum własnego życia i słuchania Go jak Mistrza.

Święty Benedykt niewiele pisze o modlitwie indywidualnej. Warto zatem te teksty tutaj przytoczyć:

Jeśli ludziom możnym pragniemy przedstawić jakąś sprawę, ośmielamy się czynić to jedynie z najgłębszą pokorą i szacunkiem. Z o ileż większą pokorą i czystszym oddaniem musimy zanosić nasze prośby przed oblicze Boga, Pana wszechświata! A i to należy wiedzieć, że nie wielomówstwo, lecz tylko czystość serca i łzy skruchy zasługują w oczach Boga na wysłuchanie. Modlitwa powinna być krótka i czysta, chyba że natchnienie łaski Bożej skłoni nas do jej przedłużenia. Wspólna modlitwa niech będzie zawsze krótka, a na znak dany przez przełożonego wszyscy razem powstaną (RB 20).

Święty Benedykt podkreśla tę samą postawę bojaźni Bożej, szacunku i świadomości, przed Kim stajemy. Istotne pozostają dwie charakterystyczne cechy modlitwy: pokora i czystość serca. Święty Benedykt dwukrotnie wymienia te cechy. Podkreśla w ten sposób naukę Pana Jezusa na ten temat szczególnie z szóstego rozdziału Ewangelii według św. Mateusza. Przypomina się jednocześnie przypowieść Pana Jezusa o faryzeuszu i celniku w świątyni (Łk 18,9–14), która dobitnie ilustruje potrzebę pokory podczas modlitwy, bez której nie będzie ona wysłuchana.

Indywidualne spotkanie z Bogiem na modlitwie wypływa z dialogu z Nim w całym życiu. Jeżeli ignorujemy Go w naszych zwykłych pracach, trudach, troskach, jeżeli nie słuchamy Jego słów, które nam przekazał i nie uczymy się modlitwy od ludzi, którzy się modlili do Niego przed nami, to zachowujemy się tak, jakbyśmy szukali kogoś nieznajomego. Nasza troska zwraca się wówczas w kierunku metody modlitwy: jak odnaleźć kontakt z Tym, którego na co dzień nie znamy. Próżny to zazwyczaj wysiłek. Bóg zawsze przychodzi tak, jak sam chce, a nie tak, jak tego byśmy sobie życzyli lub oczekiwali. Postawa „słuchania”, „nakłaniania uszu swojego serca” wobec Niego jako Mistrza najlepiej nas przygotowuje na Jego przyjście do nas. On wskazuje nam sposób modlitwy, w której najważniejsze jest otwarcie na Jego obecność tu i teraz.

Święty Benedykt powraca do wątku osobistej modlitwy, jeszcze raz mówiąc o klasztornym oratorium, czyli o kaplicy:

Oratorium niech będzie tym, na co wskazuje jego nazwa. Nie należy tu czynić ani przechowywać nic takiego, co by nie miało związku z modlitwą. Po zakończeniu Służby Bożej niech wszyscy, okazując cześć Bogu, wyjdą w najgłębszym milczeniu tak, aby bratu, który właśnie chciałby prywatnie się pomodlić, nie przeszkodziła w tym czyjaś bezwzględność. A jeśli też kiedy indziej ktoś zechce modlić sięsamotności, niech wejdzie po prostu i niech się modli, nie na cały głos, lecz ze łzami i z głębi serca. Kto jednak o niczym podobnym nie zamyśla, nie powinien pozostawać po zakończeniu Służby Bożej w oratorium, aby jak powiedziano, nie przeszkadzać innym (RB 52).

Zauważmy, że modlitwa prywatna jest zwykle odpowiedzią czy to na liturgię, która właśnie się skończyła, czy na usłyszane słowo Boże, czy dostrzeżoną Jego obecność w wydarzeniach naszego życia. Bardzo ważna jest przy tym prostota bycia: „niech wejdzie po prostu i niech się modli”. Święty Benedykt nie mówi nic na temat sposobu modlitwy osobistej, mówi jedynie o właściwym usposobieniu podczas niej: „nie na cały głos, lecz ze łzami i z głębi serca”. Zbytnia troska o to, żeby „dobrze się modlić”, prowadzi często do chęci „dobrego zaprezentowania się Bogu”. Wówczas staramy się robić coś, co wydaje się nam właściwym sposobem modlitwy. Akcent przesuwa się z troski o prawdziwość bycia wobec Boga, na „jak się Bogu pokazać”. Bardzo trafnie benedyktyńską zasadę prostoty modlitwy ujął John Chapman OSB w formule: „Módl się tak, jak potrafisz, nie próbuj się modlić tak, jak nie potrafisz”. Na modlitwie osobistej najważniejsze nie jest to, co robimy, ale to, czy prawdziwie stajemy tu i teraz przed Bogiem. Jest ona jedną wielką walką o czas: tu i teraz przed Bogiem.

Wspomniane przez św. Benedykta łzy odnoszą się do dawnej tradycji mniszej, tak zwanej „modlitwy łez”. Łzy na modlitwie stają się świadectwem autentycznego dotknięcia łaski. Nie są one łzami użalania się nad sobą ani łzami rozpaczy, a tym bardziej złości czy pretensji. Są reakcją serca na miłość Bożą, która ogarnia nas mimo naszych grzechów i słabości. To łzy skruchy i wdzięczności, a z nią i radości wobec doznanej dobroci Boga. Wówczas w sercu dokonuje się prawdziwa przemiana i oczyszczenie. Łzy niejako obmywają naszą duszę. To chyba najlepiej świadczy o autentycznym spotkaniu z Bogiem, bo Bóg „nie pragnie śmierci grzesznika, lecz by się nawrócił i posiadał życie” (por. Ez 18,23; 33,11).

Szkoła słuchania jest dla każdego aktualna i ważna. Warto skorzystać z wiekowych doświadczeń tych, którzy szukanie Boga obrali sobie za zasadniczy cel własnego życia.

 

 

  • WŁODZIMIERZ ZATORSKI ur. 1953, benedyktyn, absolwent fizyki na UJ i teologii na PAT w Krakowie, dyrektor Wydawnictwa Benedyktynów Tyniec, mieszka w Tyńcu.

 

=========

 

 

Tomasz M. Dąbek OSB

 

ŚWIĘTY BENEDYKT

 

Seria: rekolekcje z ...

 

Wydawnictwo "M" KRAKÓW 2002

Nihil obstat o. Marek W. Szeliga OSB Opat tyniecki L.dz. 105/2001, Tyniec, dnia 7 grudnia 2001 r.

ISBN 83-7221-285-6

Wydawnictwo "M", ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77 http://www.wydm.pl e-mail: wydm@wydm.pl


DZIEŃ PIERWSZY


Słuchaj

Słuchaj, synu, nauk mistrza i nakłoń [ku nim] ucho swego serca. Napo mnienia łaskawego ojca przyjmuj chętnie i wypełniaj skutecznie, abyś przez trud posłuszeństwa powrócił do Tego, od którego odszedłeś przez gnuśność nieposłuszeństwa (RB Prolog 1n(3)).

Pierwsze dwa wiersze Reguły mogłyby stanowić podstawę całych rekolekcji. My zaj miemy się na początku trzema z występujących w nich słów, posługując się metodą podobną do stosowanej w teologii biblijnej: aby lepiej zrozumieć znaczenie jednego fragmentu tekstu, przytacza się podobne wypowiedzi z tego samego pisma albo z innych tekstów tego samego autora, wreszcie zaś odnosi ten fragment do nauki całej Biblii. Dla nas źródłem będzie cała Reguła, tekst stosunkowo krótki, obejmujący 73 rozdziały liczące od kilku do kilkudziesięciu wierszy, a także w niektórych wypadkach będziemy się odnosili do innych tekstów monastycznych z tego okresu albo takich, które mogły dla św. Benedykta stanowić wzór.

Postawa słuchania oznacza otwarcie się na to, co nas otacza, gotowość przyjmowania słów innych ludzi, a także głosu Boga. W Regule słuchanie może odnosić się do posłuszeństwa, wierności, ale trzeba również zwrócić uwagę na to, co jest najbardziej podstawowe. Współczesny człowiek nie umie słuchać. Często nie chce przyjąć do wiadomości tego, co mu nie odpowiada. Jest to obserwacja narzucająca się zarówno podczas rozmów z ludźmi, jak też gdy patrzymy na to, co nam oferują środki masowego przekazu. Dziennikarz prowadzący rozmowę rzadko chce usłyszeć to, co rozmówca ma mu do powiedzenia. Na ogół tak prowadzi rozmowę, zadaje pytania, a nawet manipuluje drugim człowiekiem, by pokazać to, co sam sobie wcześniej założył, albo co zostało mu narzucone przez pracodawcę. To się odbiera jako przykład działania skutecznego, propagowanie postawy człowieka nowoczesnego, wolnego od przesądów, dawnych przyzwyczajeń czy schematów.

Tymczasem słuchanie kogoś innego wcale nie oznacza uzależnienia od niego. Uczy poznawać to, co nowe, inne i uczy potem samodzielnego wyboru. Uczy też zabierać głos w taki sposób, że potem inni mogą i chcą nas słuchać. We współczesnym świecie obok wybujałego indywidualizmu, uzależnienia się od panujących tendencji, mody, bardzo silna jest także potrzeba autorytetu. Ktoś naprawdę wielki jest przyjmowany i słuchany, choćby mówił rzeczy trudne, niewygodne i niemodne. Przykładu dostarczają pielgrzymki Ojca Świętego, jego kontakty z młodzieżą, często buntującą się przeciw zastanemu stanowi rzeczy, która jednak tłumnie przychodzi na spotkania i daje się porwać entuzjazmowi płynącemu z kontaktu z kimś wielkim, kto przedstawia nie siebie samego, ale najwyższe wartości, którym służy.

Reguła wzywa do przyjęcia postawy słuchania. Jak później będziemy rozważali, chodzi przede wszystkim o słuchanie miłującego ojca, mistrza duchowego, przedstawiciela Ojca w niebie. Ale chodzi także o gotowość uważnego słuchania każdego człowieka i uważnego wpatrywania się w to, co nas otacza, a przez co przemawia głos Boga. Po ostatnim soborze dużo mówi się o znakach czasu, ich umiejętnym odczytywaniu. Kościół stara się odczytać to wszystko, co odnosi się do życia współczesnych ludzi, a każdy z nas powinien właściwie odczytywać to, co odnosi się do jego życia, sytuacji, w której się znajduje, a która może być konkretnym zadaniem, przed jakim Bóg go stawia.

Umiejętność słuchania to podstawa korzystania z wszelkiej nauki, właściwa sprawność ucznia. Współczesny człowiek nie chce uznać swojej niewystarczalności, potrzeby ciągłego uzupełniania swej wiedzy i sprawności. Reguła św. Benedykta wprowadza, za dawniejszymi tekstami mniszymi, pojęcie szkoły służby Pańskiej. Mnisi są uczniami opata ojca i nauczyciela. Jednak nie akcentuje tego obrazu w odróżnieniu od anonimowej Reguły Mistrza, która najprawdopodobniej była dla niego bezpośrednim wzorem. W niej każdy tytuł rozdziału ma formę pytania ucznia, na które odpowiada Pan przez Mistrza opata. Św. Benedykt częściej nazywa mnichów braćmi niż uczniami i w rodzinnym modelu należy szukać najgłębszego uzasadnienia wzorców życia w klasztorze oraz wzajemnych relacji między opatem i mnichami, a także pomiędzy mnichami jako braćmi.

Wiadomo, jak w zdrowej rodzinie ważne są dobre kontakty, wzajemne rozumienie się wszystkich członków, starszych i młodszych. Ważny jest autorytet starszych, ale też właściwe podejście do młodych, zainteresowanie ich problemami, słuchanie tego, co chcą mówić o sobie. Może młodym łatwiej będzie słuchać starszych, gdy będą wiedzieli, że starsi chcą ich rozumieć, dzielić się swoim doświadczeniem w duchu miłości, dostosowując to, co chcą przekazać, do aktualnej sytuacji i konkretnych potrzeb; gdy nie będą odbierali ich słów jako narzucanie własnego punktu widzenia spraw, które młodzi odbierają jako już przestarzałe. Św. Benedykt w oględny sposób pisze o tym pod koniec Reguły (RB 63,1012; 71). W tamtych czasach napięcia może nie były tak silne, nie było powszechnego podważania autorytetów, ale na pewno istniały i trzeba było im przeciwdziałać w duchu miłości.

Postawa słuchania prowadzi do posłuszeństwa, ale tutaj przede wszystkim chodzi o uwagę, zainteresowanie nauką doświadczonego mistrza, skupienie się na czymś, co przekracza krąg osobistych, egoistycznych doznań. Wyjście z kręgu własnych spraw, aby zetknąć się z czymś większym, co przekazuje ktoś bardziej doświadczony, ale nie narzucający swojej wiedzy, lecz dzielący się nią z miłością.

Taką atmosferę tworzy Reguła św. Benedykta i jest to chyba wspaniały wzór dla współczesnej pedagogiki, która odchodząc od dawnych schematów, niekiedy w imię tolerancji i nieskrępowanego rozwoju młodej osobowości, dopuszcza, że młody człowiek traktuje siebie jako centrum świata.

Św. Benedykt przypomina podstawową prawdę o zależności człowieka od Boga i od innych ludzi, ale robi to w sposób bardzo delikatny. Pokazuje, że wszyscy tworzymy rodzinę, o którą troszczy się Ojciec w niebie i ci, którzy Go na ziemi zastępują. Najpierw należy słuchać tego, co oni mówią, a zrozumienie będzie prowadzić do opartego na miłości posłuszeństwa, które jest trudem, ale prowadzi najpierw do powrotu tam, skąd się odeszło przez gnuśne nieposłuszeństwo, pełnienie własnej woli, dogadzanie swemu wygodnictwu i lenistwu (Prol. w. 2). Jest też "potężną i świętą zbroją" (Prol. 4). Na pozór wydaje się sprzeciwiać ludzkiemu dążeniu do sukcesu, panowania, ale ostatecznie prowadzi do udziału w Królestwie Chrystusa (Prol. 50).

Na razie nie będziemy głębiej wnikali, na czym polega posłuszeństwo, skupiając uwagę na tym, co prowadzi do uzdrowienia człowieka, umożliwia mu patrzenie na siebie w prawdzie i przyjmowanie dobra od innych.

Rozpoczynające łaciński tekst Reguły słowo obsculta występuje w niej tylko raz. Natomiast częściej pojawia się bardziej powszechnie używane audio, audire oznaczające słuchanie zarówno Bożego głosu jak konkretnych wskazań przełożonego czy kierownika duchowego. Często są to cytaty ze Starego i Nowego Testamentu (Prol. 10 Ps 95,78; Prol. 11 Ap 2,7; Prol 12 Ps 34,12; Prol. 23n Ps 15,1; Prol. 3334 Mt 7,2425).

W zdaniach stanowiących już bezpośrednie polecenia Reguły wezwanie do słuchania odnosi się zarówno do braci, jak też do przełożonego. W rozdziale o zwoływaniu braci na radę czytamy: "[Opat] wysłuchawszy opinii braci, niech ją sam rozważy, a następnie zrobi to, co uzna za bardziej wskazane" (RB 3,2). Ukazując podstawę autorytetu przełożonych, podobnie jak wiele innych dawnych tekstów mniszych, Reguła powołuje się na słowa Jezusa: "Kto was słucha, Mnie słucha" (Łk 10,16 RB 5,6.15). Właściwą postawę ucznia określa zdanie: "Wypada bowiem, by nauczyciel mówił i uczył, uczeń zaś powinien milczeć i słuchać" (RB 6,6). Współczesna pedagogika podkreśla potrzebę czynnego zaangażowania uczniów, niemniej musi istnieć autorytet mistrza, bo jeśli zbyt wcześnie ktoś chce przekazywać czy nawet narzucać innym owoce swych myśli, nie osiągnie się dobrych celów.

Przykładem odpowiedzialnego słuchania jest zwyczaj odmawiania przez przełożonego Modlitwy Pańskiej na zakończenie Jutrzni i Nieszporów, "tak, by wszyscy słyszeli" (13,12). Trzeba słuchać słów nawet bardzo dobrze znanych nie jako coś powszedniego, wielokrotnie powtarzanego, ale rozważając sumiennie każde słowo i starając się je wypełnić, zwłaszcza "odpuść nam, jako i my odpuszczamy" (13,13) i w ten sposób nie dopuszczać do utrwalania się nieporozumień i wzajemnych urazów.

Zbudowaniu ma służyć uważne słuchanie czytania odpowiednich tekstów podczas wspólnych posiłków (38,5.12) i przed wieczorną modlitwą (42,37), umiejętne czytanie i śpiew podczas liturgii (47,3). Natomiast nie trzeba powtarzać tego, co się usłyszało poza klasztorem, a co może służyć tylko zaspokajaniu pustej ciekawości i szerzeniu zamętu wśród braci (67,5). Ta ostatnia zasada w dzisiejszych czasach może nas skłaniać do właściwego wybierania tego, co warto usłyszeć, zobaczyć, przeczytać, poznać, ponieważ proponuje się nam bardzo wiele rzeczy pozbawionych jakichkolwiek głębszych wartości albo wręcz szkodliwych.

Reguła ukazuje życie zdrowe, rozumne, uczy właściwego korzystania z tego wszystkiego, co Pan daje nam każdego dnia. Można z niej czerpać nie tylko żyjąc w klasztorze, lecz starając się dobrze wypełniać każdy rodzaj chrześcijańskiego powołania.

Modlitwa

Za wstawiennictwem św. Benedykta prośmy o umiejętność słuchania, o uzdrowienie kontaktów między ludźmi, między przełożonymi i podwładnymi, między sąsiadami, mieszkańcami tych samych okolic, aby ludzie życzliwie słuchali innych, starali się ich rozumieć i wspólnie tworzyć dobro; aby nie słuchali i nie powtarzali rzeczy próżnych, szkodliwych, niszczących zarówno innych ludzi jak też ich samych; by uczyli się słuchać Ojca od Jego Jedynego Syna, od Maryi, Służebnicy Pańskiej, Marii z Betanii, świętego Benedykta i wielu innych zasłuchanych w głos prowadzący do domu Ojca.


Przypisy:

3. Podobnie jak w Biblii Tysiąclecia n przy cyfrze oznacza następny wiersz, nn dwa kolejne wiersze. W innych wypadkach podaje się numer pierwszego i ostatniego wiersza większej całości. Tekst Reguły za: Święty Benedykt z Nursji, Reguła; Święty Grzegorz Wielki, Dialogi. Księga Druga, tłum. A. Świderkówna, Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 1994.

DZIEŃ JEDENASTY
Radość

Niechaj każdy ponad wyznaczoną sobie miarę z własnej woli ofiaruje coś Bogu "w radości Ducha Świętego" (1 Tes 1,6), to znaczy: niechaj odmówi swojemu ciału trochę z jedzenia, picia, snu, rozmów czy żartów i niech wygląda świętej Paschy pełen duchowej radości i tęsknoty (RB 49,6n).

Człowiek współczesny, podobnie jak człowiek każdej epoki, pragnie szczęścia, rado ści. Środki masowego przekazu wnoszą w jego życie bardzo wiele obrazów radości. Wydaje się, że szczęście polega na tym, by być bogatym, zdrowym, mieć wielu przyjaciół, wiele przyjemności. Również w dawniejszych czasach podobnie wyglądało życie ludzi bogatych, którzy nie poczuwali się do odpowiedzialności za to, co posiadają jako pewien depozyt, z którego trzeba będzie rozliczyć się przed Bogiem. Literatura dostarcza nam tu wiele przykładów.

Św. Benedykt pisze o radości wtedy, kiedy zachęca do wyrzeczenia większego niż zwykle. Poprzedniego dnia przytoczyliśmy początek rozdziału o zachowywaniu Wielkiego Postu, na początku dzisiejszych rozważań czytamy dalsze wiersze pokazujące najgłębszą podstawę zewnętrznej gorliwości.

Reguła św. Benedykta z wielkim umiarem traktuje zewnętrzne wyrzeczenia. Określa normalny poziom życia zakonnego możliwy do osiągnięcia i zachowywania dla człowieka obdarzonego przeciętnym zdrowiem i siłami. Kilkakrotnie pisze, że trzeba dostosowywać się do możliwości braci. Opat "niech wszystkim kieruje z takim umiarem, by i mocni mieli to, czego pragną, i słabi nie uciekali" (RB 64,19), "niechaj wszystko, co dobre i święte okazuje raczej swoim postępowaniem, niż słowami. Uczniom bardziej pojętnym musi wykładać naukę Pana także słowami, tych zaś, którzy trudniej rozumieją i są twardego serca, niechaj własnym życiem uczy Bożych przykazań" (RB 2,12).

Podobne znaczenie mają również wiersze 2,2229.31n, gdzie jednakowa dla wszystkich miłość ma przejawiać się w uwzględnianiu charakteru i inteligencji każdego, stosowaniu odpowiednich dla każdego środków, nawet jeśli byłyby przykre, jeśli jest nadzieja, że będą skuteczne. Temu ma służyć troska o zaspokajanie potrzeb wszystkich mnichów zależnie od ich osobistych warunków (RB 34), szczegółowe wskazania o mierze napoju, którym towarzyszy zachęta do całkowitej abstynencji od wina z obietnicą szczególnej nagrody (RB 40,14), uwzględnianiu potrzeb słabych, a nie złej woli zazdrosnych przy rozdzielaniu potrzebnych rzeczy (RB 55,21), o roztropnym karceniu z braniem pod uwagę ludzkiej słabości (RB 64,12nn), wnikliwej ocenie i umiarze w decyzjach przełożonego (RB 64,17n).

Św. Benedykt znał i cenił ówczesną literaturę ascetyczną, jednak nie zachęcał do zewnętrznego, materialnego i dosłownego naśladowania jej bohaterów. Pod tym względem Reguła jest, jako zbiór wskazań dla konkretnego życia wspólnoty, dziełem bardziej dojrzałym niż Dialogi św. Grzegorza Wielkiego, które podają wiele przykładów budujących, wzbudzających podziw, ale trudnych do naśladowania.

Głęboką radość każdy mnich może czerpać z przezwyciężania samego siebie, dokładnego wypełniania Reguły i konkretnych wskazań przełożonych, zadowalania się skromnymi rzeczami do użytku i wykonywaniem skromnych zajęć. Może w pokoju korzystać z tego wszystkiego, na co otrzyma pozwolenie od przełożonego uwzględniającego jego słabość, ale też z radością może również, po uzyskaniu pozwolenia, rezygnować np. w Wielkim Poście z tego, z czego normalnie korzysta (RB 49,8). Prócz zgody przełożonego na dodatkowe wyrzeczenia bardzo ważne jest także, by objął tę sprawę swoją modlitwą, aby przyniosła ona duchowy pożytek temu, kto ją podejmuje. Początek hymnu o miłości (zob. 1 Kor 13,1-3) pokazuje, że wielkie ofiary materialne i duchowe, jeśli nie są podejmowane z głębokiej miłości Boga i bliźniego, a np. z dążenia do zdobycia sławy i ludzkiego podziwu, nie mają głębszej wartości.

W tym kontekście można też patrzeć na to, co budzi podziw dzisiejszego człowieka. Uznaje on rzeczywiste, najgłębsze wartości. Budzą podziw wielkie postaci, takie jak Ojciec Święty Jan Paweł II, ale często podziw ogranicza się do strony zewnętrznej, zjawiskowej, a nie prowadzi do głębszego zrozumienia, co jest podstawą tej wielkości i do przyjęcia całego przesłania tej osoby. Dobro, jakie ona niesie, nie jest własnością zazdrośnie strzeżoną, ale jest dostępne dla wszystkich. Praktykowanie i naśladowanie go przyczynia się do jego pomnożenia, nic nie odejmując temu, kto dotychczas je reprezentował.

Doczesne powodzenie często budzi zazdrość innych, a u samego człowieka, który go doznaje, obawę przed utratą posiadanego stanu albo dążenie do pomnażania go bez umiaru, za wszelką cenę. Rodzi to stan będący odwrotnością prawdziwego szczęścia, radości i pokoju.

Głęboką, choć nie zawsze łatwą radość uzyskuje się przez stałe praktykowanie dobra. Taki jest sens zakończenia rozdziału 7 o pokorze, gdzie początkową bojaźń Bożą jako podstawę gorliwości (RB 7,10) zastępuje miłość, która jako doskonała ją usuwa (RB 7,67). I "co poprzednio tylko z obawy wypełniał, tego wszystkiego będzie teraz przestrzegał bez żadnego trudu, z przyzwyczajenia, niejako w sposób naturalny, już nie ze strachu przed piekłem, lecz z miłości do Chrystusa, bo nawykł już do dobrego i znajduje radość w cnocie" (RB 7,68n). Św. Benedykt wyraża tutaj doświadczenia własne i swoich uczniów.

Radość w cnocie jest wyrażona przez łacińskie określenie dilectatione virtutum. Cnota obejmuje całość życia i postępowania takiego mnicha czy w ogóle dobrego człowieka. Łacińska liczba mnoga oznacza sprawność moralną w wielu dziedzinach. Polska "cnota" też może mieć znaczenie zarówno szczegółowe jak i ogólne. W nauczaniu św. Benedykta ważne jest właśnie to ogólne, całościowe podejście do życia mniszego i chrześcijańskiego, bez koncentracji na szczegółowych praktykach, które mogą być pomocą w zdobyciu konkretnej sprawności, ale nie mogą stawać się celem samym w sobie.

Ten sam łaciński rzeczownik dilectatio bez dodatkowych określeń, wcześniej, w RB 7,24 oznacza rozkosz jako zewnętrzną radość, ku której skierowane są złe pożądania. To samo słowo może oznaczać różnego rodzaju odczucia, podobnie jak może być dobra i zła gorliwość: "zawziętość zła i gorzka (zelus amaritudinis malus), która oddala od Boga i prowadzi do piekła ... i gorliwość dobra (zelus bonus), która oddala od grzechów, a prowadzi do Boga i do życia wiecznego" (RB 72,1n). Zestawienie podobnych słów, podobna budowa zdań świadczy o pewnym artyzmie, dobrej umiejętności przekazywania myśli w sposób jasny i piękny, w czym także Regułę można uznać za naśladowanie Ewangelii. Oddaje złożoność natury, intencji, myśli i czynów ludzi, które na pozór mogą się niewiele różnić od siebie, a reprezentować przeciwne wartości.

W rozdziale o opacie jest też mowa o radości przełożonego z postępu wspólnoty w dobrem (RB 2,32), wzrostu dobra przede wszystkim duchowego, nadprzyrodzonego, choć pośrednio może się to odnosić do wszelkich dóbr zgromadzenia, także materialnych jako owocu wspólnego trudu i środka do dalszego praktykowania miłości Boga i bliźniego, sprawowania godnego kultu, starania się o narzędzia do pracy w dziedzinie materialnej oraz intelektualnej, pomnażanie księgozbioru i możliwość przychodzenia z bardziej skuteczną pomocą potrzebującym.

O radości jest także mowa przy okazji czwartego stopnia pokory cierpliwości podczas trudnych sytuacji, a nawet znoszenia krzywdy. To już więcej niż radość z dobrowolnie wybranych ograniczeń w czasie Wielkiego Postu. Trzeba przekraczać samego siebie, ufając nie we własne siły, "ale bezpieczni w swojej ufności w zapłatę Bożą" (RB 7,39). Wtedy "z radością" można odnieść do siebie słowa św. Pawła: "Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki temu, który nas umiłował" (Rz 8,37  cyt. w RB 7,39).

Mieliśmy okazję przekonać się, że Reguła św. Benedykta mówi o radości w sytuacjach, które na ogół nie kojarzą się z potocznie rozumianą radością z przyjemnych doznań. Jego radość może być trudna, ale jest głęboka, związana z dziełem Bożym w ludzkich sercach i w zgromadzeniu zebranym w Jego miłości. Nie zamyka się na zwyczajną ludzką radość, ale włącza ją w wielkie sprawy Boże. To także dla nas wszystkich wzór, by wszystko dobre, piękne i przyjemne przeżywać razem z Bogiem i braćmi pamiętając, że to, czego możemy doznawać na ziemi, jest tylko odblaskiem i zapowiedzią nieskończonej radości: "Czego oko nie widziało, ani ucho nie słyszało... jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2,9 cyt. w RB 4,77).

Modlitwa

Za przyczyną św. Benedykta, który uczy prawdziwej radości, prośmy, by Pan oczysz czał ludzkie serca, oczy i uszy, aby wszyscy umieli dostrzegać prawdziwe piękno i czerpać z niego siły do praktykowania prawdziwego dobra.

DZIEŃ TRZYNASTY
Otwarcie się na nowe możliwości

Pragniemy wszakże zaznaczyć, że jeśliby komuś ten układ psalmów nie od powiadał, może rozdzielić je inaczej, w sposób, jaki uzna za lepszy, byleby tylko pamiętał, że w każdym przypadku w ciągu tygodnia powinien zostać odśpiewany cały Psałterz (RB 18,22n).

Obok wierności tradycji drugą charakterystyczną cechą Reguły św. Benedykta jest oryginalność, umiejętność uczenia się od każdego, niezatrzymywanie się na zastanym poziomie. Oryginalność może nie rozumiana tak, jak dziś kojarzy się wielu osobom, dla których sama Reguła jest tekstem bardzo dawnym, liczącym blisko półtora tysiąca lat. Jednak oryginalność i wolność w korzystaniu z tradycji ukazuje się uważnym badaczom porównującym dzieło św. Benedykta z innymi ówczesnymi tekstami mniszymi, które na ogół podają swoje rozwiązania jako podstawową drogę życia i najlepszy sposób postępowania mnicha.

Dlatego na wstępie przytoczyliśmy fragment z rozdziału 18 Jaka powinna być kolejność psalmów. Wydawałoby się, że jest to sprawa bardzo szczegółowa, tym bardziej że po Soborze dokonano reformy także rozkładu Psalmów w rzymskiej i mniszej Liturgii Godzin i w wielu klasztorach, w których codziennie odczytuje się fragment Reguły, z rozdziałów 818 czyta się tylko niektóre wiersze podające ogólne zasady uczestnictwa we wspólnej modlitwie, a pomija szczegóły, których już dziś się nie zachowuje.

Tymczasem uderza oryginalność podejścia i skromność autora, który zestawiwszy pracowicie poszczególne teksty dobrane częściowo pod względem tematu, częściowo według kolejności w Psałterzu, stwierdza, że jest to tylko jedna z możliwych prób. Inni mają prawo, by im to nie odpowiadało i mogą próbować innych rozwiązań.

W życiu wspólnoty bardzo ważny jest dialog, wymiana myśli, wyrażanie tego, co każdy czuje, co uważa za autentyczny przejaw mniszego życia, a co za element przypadkowy, który na trwałe wszedł do zwyczajów i podaje się go jako coś ze świętej tradycji, nie bardzo rozumiejąc, skąd się wziął i co oznacza.

Można też dysponować wspaniałą wiedzą historyczną, znać doskonale okoliczności powstania i znaczenie jeszcze zachowywanych dawnych zwyczajów, ale nie mieć właściwego rozeznania, na ile dzisiaj jest to autentyczny wyraz postawy religijnej, a na ile coś, co powo duje, że klasztor mniszy zaczyna przypominać skansen.

To wszystko można odnieść też do innych wspólnot, powstałych stosunkowo niedawno, ale starających się jak najbardziej dochowywać wierności wszystkiemu, co wprowadził założyciel albo dynamiczni animatorzy. Słyszałem o grupach zamykających się na to, co choć trochę różni się od przyjętych na początku zwyczajów, które przestają już być zrozumiałe.

Pewną analogię można widzieć w wykładzie prawd wiary, sformułowaniach, które dawniej określano jako bezpieczne czy niebezpieczne dla wiary, a dziś patrzy się na nie inaczej. Ściśle sformułowane w języku dawnych systemów określenia nie są zrozumiałe dla tych, którzy tego języka nie znają. Kościół nie wiąże się z żadnym systemem i trzeba wciąż na nowo poszukiwać dróg porozumienia, komunikacji z ludźmi kolejnych pokoleń. To był jeden z celów ostatniego Soboru i o tym ciągle przypomina Ojciec Święty, wypowiadając się na różne tematy ważne dla współczesnych ludzi, językiem na ogół dla nich zrozumiałym.

Św. Benedykt w Regule kilkakrotnie pisał o potrzebie dostosowywania się do charakterów braci. Jest to zadanie przede wszystkim opata, który ma ich prowadzić, wychowywać i umacniać w dobrym. Można jednak odnieść to także do każdej relacji człowieka z drugim. Trzeba starać się go zrozumieć, odczytać to, co pokazuje swoim zachowaniem, słowami, gestami i odpowiednio do tego postępować wobec niego.

Postawa otwarcia się może przejawiać się także poprzez milczenie. Istnieją osoby wszystkowiedzące, które rozwiązują każdy problem, wypowiadają się na każdy temat. Św. Benedykt do nich nie należy. Nie wypowiada się w odniesieniu do wielu spraw, zachowuje milczenie. Nie zajmuje jednoznacznego stanowiska w wielu sprawach. Głosi prymat miłości nad zewnętrznymi przepisami, choć też nie stosuje wielkich słów o miłości, lecz z szacunkiem podchodzi do każdego członka wspólnoty, przychodzącego do klasztoru czy żyjącego w jego pobliżu.

Na pewno znał wiele mniszych tekstów i obficie czerpał z ich nauki. Opuszczał jednak to, co wiązało się ze szczegółowymi rozwiązaniami nieodpowiadającymi jego wyczuciu i doświadczeniu. Nie kopiował częstych w innych tekstach określeń surowych kar za różne przewinienia, choć przypominał wielokrotnie o potrzebie pokory, posłuszeństwa, napominania błądzących i zadośćuczynienia za błędy. Nie podkreślał przesadnie autorytetu przełożonego, a nawet określając jego obowiązki i wymagane wartości, jakby dawał mnichom punkt odniesienia, czy jego postępowanie jest z tym zgodne.

Nawet przypominając o znaczeniu posłuszeństwa pośród "narzędzi" dobrych uczynków, umieścił zdanie: "Poleceń opata we wszystkim słuchać, nawet jeśliby on, co nie daj Boże, sam inaczej postępował, mając wówczas w pamięci ten nakaż Pana: «Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie»" (Mt 23,2 RB 4,61). Jest to wymowny przykład jego realistycznego spojrzenia na rzeczywistość życia także w klasztorze i przeciwieństwo podtrzymywania za wszelką cenę autorytetu przełożonego, wmawiania, że zawsze we wszystkim postępuje on najlepiej.

Przewidział możliwość niegodnego wyboru opata i zobowiązał pasterzy Kościoła, innych opatów oraz mieszkających w sąsiedztwie chrześcijan, ludzi dobrej woli, by skutecznie przeciwdziałali "zmowie przewrotnych" (RB 64,36). Zwrócił uwagę na trudności wynikające z ustanowienia przez tych samych przełożonych kościelnych opata i przeora (RB 65,13). Jako człowiek swoich czasów zdawał sobie sprawę z różnych uwarunkowań, ale nie obawiał się mówić wprost o możliwych błędach i proponować środki zaradcze.

O wielu przejawach tej otwartej postawy mówiliśmy już, omawiając rozumne posłuszeństwo miłującemu ojcu, który w ważnych sprawach zwołuje braci na radę i uważnie słucha ich opinii, nie lekceważąc nawet najmłodszych (RB 2,1nn). Zarówno przełożeni, jak wszyscy bracia powinni umieć odczytywać znaki czasu, rozpoznawać wolę Bożą również w sytuacjach odbiegających nieco od tego, co się zna z dotychczasowej praktyki i co jest omówione w Regule lub w innych religijnych tekstach.

Rozdział 64, O ustanowieniu opata zawiera ważne wymaganie wobec przełożonego: "Powinien być uczony w Prawie Bożym, by potrafił i miał z czego «wydobywać rzeczy nowe i stare» (Mt 13,52)" (RB 64,9). Wszechstronna znajomość Biblii, jej nauki oraz umiejętność oceny konkretnych sytuacji i osób są bardzo ważne do podejmowania trafnych decyzji i wskazywania innym właściwej drogi. Zacytowany tekst z Ewangelii odnosi się przede wszystkim do pobożnych Izraelitów, którzy przyjmują naukę Chrystusa, nową w stosunku do znanego im Starego Testamentu. Pozostawanie na dotychczasowym poziomie nie wystarczy im do zbawienia. Podobnie przełożeni i mnisi z perspektywy Reguły i doświadczenia stuleci powinni umiejętnie oceniać to, co przynoszą czasy współczesne, dostrzegać prawdziwe wartości i przyswajać je sobie, a odsuwać to, co szkodliwe lub próżne, bez wartości.

Wielki skarb, jakim jest Ewangelia i nauka Kościoła, powinien otwierać nas na wszelkie przejawy dobra i pozwolić jednoznacznie oceniać to, co szkodliwe. Właściwe postępowanie uczniów Chrystusa ukazuje świeżość Ewangelii, jej stałą aktualność. Podobnie otwarta postawa św. Benedykta, wolność od sztywnego zamykania się w pobożnych schematach zadecydowała o sile jego Reguły jako źródła dobrej nauki i przykładu konsekwentnego angażowania się w służbę Bożą dla kolejnych pokoleń mnichów i świeckich chrześcijan.

Modlitwa

Za przyczyną św. Benedykta, który umiał czerpać z nowego i starego, prośmy dla wszystkich o postawę otwartą, umiejętność uczenia się, dokonywania właściwych wyborów i tworzenia prawdziwego dobra.

DZIEŃ CZTERNASTY
Wspólnota

Naszą zaś pracownią, w której mamy się posługiwać pilnie tymi wszystki mi [narzędziami dobrych uczynków], jest stałe życie we wspólnocie w ramach klauzury klasztornej (RB 4,78).

Niech słabości swoje duchowe i cielesne znoszą cierpliwie. Niech prześcigają się nawzajem w posłuszeństwie. Niechaj nikt nie szuka tego, co uważa za pożyteczne dla siebie, lecz raczej tego, co dla drugiego. Niech darzą się wzajemnie czystą w intencji miłością braterską (RB 72,58).

Pierwszy z zacytowanych fragmentów Reguły św. Benedykta pochodzi z zakończenia często w tych rozważaniach przywoływanego, rozdziału 4, O narzędziach dobrych uczynków. Może dziwić porównanie wspólnoty do pracowni, ale warto przypomnieć, że może oznaczać ona zarówno miejsce, salę, jak też zespół pracujących w niej ludzi. W szkołach artystycznych, plastycznych często mówi się o pracowni profesora odpowiadającej mniej więcej katedrze w innych uczelniach. Same "narzędzia" łac. ferramenta metalowe narzędzia, są określeniem, porównaniem bardzo konkretnym, pokazującym wymownie, że życie duchowe jest sprawą bardzo ważną, konkretną, nie tylko sferą mglistych deklaracji, ale obejmuje całe ludzkie postępowanie i wymaga wiele wysiłku.

Również na to wskazuje wspomniana przy tej okazji "stałość", ważny element życia mniszego, jedno z określeń występujących w formule ślubów monastycznych. Złożone raz przyrzeczenia czy śluby, które powinny być wolnym aktem woli osoby ludzkiej poprzedzonym odpowiednim rozeznaniem, człowiek odpowiedzialny stara się dochować, nawet jeśli kosztowałoby go to wiele wyrzeczeń. W dzisiejszych czasach stałość, wytrwałość, należy do cech stosunkowo rzadkich. Pokazuje się i podziwia to, co wiąże się z chwilowymi efektami, jak rozbłysk sztucznego ognia, a potem przestaje się mówić o tym, co trwa i wydaje się stałą częścią codziennej rzeczywistości.

Życie mnisze we wspólnocie opiera się na stałości zarówno tej wspólnoty, fundamentu, na którym ona się opiera, a którym jest wiara i reguła jako jej wyraz, oraz na stałości decyzji i postępowania osób, które ją tworzą. Wykonując jakąś pracę, można stale używać tylko tych samych narzędzi i sposobów wykonywania czynności, można szukać nowych dróg ważne jest jednak trwanie przy tym, co uznało się za dobre, choćby różne wpływy starały się odwieść człowieka od raz podjętej decyzji.

Omówimy teraz treść drugiego z przytoczonych fragmentów Reguły, a potem krótko wspomnimy o innych elementach wspólnego życia, o tym, co przyczynia się do budowania i umacniania wspólnoty albo co może ją rozbijać. Wiele spraw było już poruszanych w poprzednich dniach, bo wszystko co wynika z Reguły, służy budowaniu wspólnego życia ludzi złączonych tym samym powołaniem.

Rozdział 72, przedostatni w Regule, nosi tytuł O dobrej gorliwości, jaką mnisi mieć powinni. Zaczyna się od wspomnianego już przeciwstawienia złej zawziętości i dobrej gorliwości w obu wypadkach występuje to samo łacińskie słowo zelus. Zastanawiając się nad jego znaczeniem, można zwrócić uwagę na postawę zaangażowania obejmującą całego człowieka, jego myśli, wolę i uczucia. U chrześcijanina, chrześcijanina-mnicha powinny one być zwrócone ku dobremu.

Niestety, osłabienie natury ludzkiej po grzechu pierworodnym powoduje, że człowiek często zwraca się ku złemu. Św. Paweł wymownie przedstawia ten stan w Rz 8,14-25. Przytoczymy tylko wiersz 19: "Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, lecz czynię to zło, którego nie chcę". Znali tę prawdę już pogańscy mędrcy, czego wyrazem jest sentencja Owidiusza: "video meliora proboque, deteriora sequor" (Metamorfozy 7,21). Ludzka gorliwość może być zwrócona ku rzeczom z gruntu złym, choć uznawanym przez czyniącego zło jako swego rodzaju dobro, jak dążenie do wolności uzasadnieniem zamachów terrorystycznych albo osobista przyjemność podstawą rozprzężenia seksualnego.

Dążenie ku rzeczom dobrym może też przybierać formy niedojrzałe. Takie postępowanie bywa odbierane jako karykatura tych wartości, które ma wyrażać. Gorliwość w zachowywaniu zakonnych zwyczajów może łączyć się z życzliwością dla innych, wyrozumiałością dla ich ograniczeń. Może stanowić zachętę bardziej przez przykład niż przez słowa, o czym zresztą mówiliśmy, przytaczając zalecenia św. Benedykta dla opata (RB 2,1115). Trzeba to odnieść nie tylko do przełożonego, ale do wszystkich członków wspólnoty, dojrzałych i początkujących. Dobro, które jest w każdym, może i powinno rozlewać się na zewnątrz, dzielić z innymi, zachęcać do podjęcia dobrych czynów. Jednak karykaturalne zachowanie, nawet wypływające z wielkiej gorliwości, nie pociąga innych. Raczej odpycha, budzi obawę, by samemu nie dojść do takiego zachowania, w którym poprawne, wzorowe przestrzeganie zasad łączy się z ciągłym krytykowaniem innych, co budzi podejrzenie, że stoi za nim przekonanie o własnej, wyższej od innych wartości.

Może to być niebezpieczeństwo naśladowania postawy faryzeuszów z czasów Jezusa, przekonanych, że wierność Bożemu Prawu wyjaśnianemu przez wielką ilość szczegółowych zasad i zwyczajów, prowadzi człowieka do sprawiedliwości, niejako zmusza Boga, by uznał jego świętość. Chrystus jednak odkupił nas niezależnie od naszych czynów. Oczekuje wiary w Jego zbawczą moc wyrażającej się przez miłość. Zewnętrzna gorliwość osób zakonnych może także odpychać, jeśli nie towarzyszy jej głęboka życzliwość dla bliźnich, zrozumienie ich słabości i gotowość pomocy.

To co na podstawie Reguły mówimy o życiu mnichów, odnosi się również do każdej ludzkiej społeczności, do każdego człowieka ożywionego dobrymi pragnieniami, który chce być wierny Bogu i swemu powołaniu poprzez przestrzeganie uświęconych tradycją zasad. Musi pamiętać, że są one tylko środkiem do celu, którym jest dojście "do tej miłości Boga, która, jako doskonała, usuwa precz bojaźń" (RB 7,67)  także bojaźń, by nie dochować wierności, może bardziej tym zasadom niż Bogu, którego wielbić ma ich zachowywanie.

Jutro, rozważając skromność św. Benedykta, którą chce on przekazać swoim uczniom, przeczytamy tekst, w którym nazywa on swoją Regułę tylko pomocą dla początkujących. Nie można trwać w przekonaniu, że osiągnęło się już bardzo wiele, choć trzeba uznawać działanie łaski Boga również w nas, Jego niegodnych sługach (por. RB 7,70, gdzie po łacinie mnich jest nazwany Bożym robotnikiem operarius) i Jemu przypisywać wszelkie dobro, jakie w sobie dostrzegamy (por. RB 4,42).

Dobra gorliwość "niechaj wyróżnia mnichów w ich życiu żarliwej miłości" (RB 72,3). Łaciński przymiotnik określający miłość jest w stopniu najwyższym (ferventissimo najbardziej żarliwej, najżarliwszej). Święty Benedykt, zazwyczaj powściągliwy w wyrażaniu swych uczuć i stosowaniu określeń, podobnie jak powściągliwe są Ewangelie, tu wypowiada się z ogromnym żarem podkreślając, że gorliwość mnichów przejawiająca się poprzez zachowywanie zewnętrznych zwyczajów, ma wyrażać miłość najgłębszą, najgorętszą, gotową do wielkich czynów.

Nie mówi wyraźnie, do kogo ma kierować się miłość mnichów. Oczywiście do Boga, któremu służą, ale także do braci, z którymi razem sprawują świętą służbę. Na to zresztą wskazują kolejne zdania: tak, "aby w okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzali" (RB 72,4 z aluzją do Rz 12,10). Następują dalej zdania przytoczone na wstępie dzisiejszych rozważań.

Konkretne pouczenia poprzedza św. Benedykt odniesieniem się do nauki św. Pawła, tak zasłużonego w budowaniu wspólnot kościelnych. On wiedział, co jest ważne w stosunkach międzyludzkich, w tworzeniu atmosfery miłości, w której może rozkwitać dzieło Boże przy wytrwałej współpracy ludzi.

Okazywanie wzajemnego szacunku bez szukania przejawów szacunku dla siebie samego jest cechą ludzi pokornych, oddanych Bogu, naśladujących cichego i pokornego Chrystusa. Taka postawa powoduje, że drobne różnice w podejściu do wielu spraw nie stają się przyczyną długotrwałych nieporozumień i wzajemnej niechęci.

Następne wiersze mówią o znoszeniu własnych ograniczeń, słabości duchowych i cieles nych, cierpliwości wobec współbraci, którzy w naszym mniemaniu nie realizują ideału Ewangelii, Reguły czy może tego, jaki sami sobie wytworzyliśmy, a jaki jest tylko jedną z wielu możliwych interpretacji, wcale nie najlepszą i nie najwierniejszą. Są słabości widoczne od razu i wobec tych na ogół człowiek religijny odnosi się ze współczuciem i zrozumieniem. Ale wiele niedoskonałości wychodzi na jaw dopiero po dłuższym czasie. Nie trzeba wtedy odrzucać, upokarzać tego, kto je okazuje, ale traktować z szacunkiem i pomagać stopniowo je opanować.

Można tu przytoczyć jedno z "narzędzi" dobrych uczynków, które na pozór nie odpowiada zwyczajnemu rozumieniu dążenia do pokory: "Nie pragnąć, by nas nazywano świętymi, zanim nimi zostaniemy; lecz najpierw świętym zostać, by nazwa ta odpowiadała prawdzie" (RB 4,62). Ludzie w pewnym sensie mają prawo oczekiwać, że osoby oddane Bogu są święte nie tylko poprzez stan łaski uświęcającej, ale przez osobisty poziom moralny. Z kolei świadomy własnych słabości mnich nie ma najpierw przeczyć i protestować, jeśli ktoś nazywa go świętym, ale ze wszystkich sił dążyć, żeby ta nazwa odpowiadała prawdzie. Ma też pomagać w tym swoim współbraciom nie przez przykre napomnienia, zgryźliwe słowa i krytykę, ale przez tworzenie atmosfery miłości, wzajemnego szacunku i zaufania, w której łatwo dostrzec i poprawić swe niedoskonałości.

Mnisi mają prześcigać się wzajemnie w posłuszeństwie (RB 72,6), nie tyle wytwarzając napięcia, rywalizację w przestrzeganiu zewnętrznych poleceń i okazywaniu zewnętrznych oznak posłuszeństwa i pokory, ile poprzez ducha miłości, współpracy zarówno z przełożonym wydającym polecenia na mocy swego stanowiska, jak sobie nawzajem, zgodnie z rozdziałem 71, którego sam tytuł: Niechaj bracia będą sobie posłuszni nawzajem, już o tym mówi. Znów nie chodzi tam przede wszystkim o wzajemne wydawanie i wypełnianie poleceń, ale o szacunek, gotowość pomocy, usłużność w duchu braterskim, właściwe odnoszenie się do siebie starszych i młodszych, co zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy kwestionuje się wszelkie autorytety, nabiera szczególnego znaczenia.

Dwa ostatnie zdania zacytowanego fragmentu (RB 72,7n) znów przypominają najważniejsze podstawy dobrych stosunków w religijnej wspólnocie większą troskę o pożytek bliźniego niż o własny (RB 72,7 z odniesieniem do Flp 2,4) jako wyraz czystej w intencji miłości braterskiej (RB 72,8). To miłość, która "nie szuka swego" (1 Kor 13,5), naśladuje przykład Chrystusa i Jego świętych. Cały Hymn o miłości w 1 Kor 13 można uważać za duchowy portret Chrystusa, wzór i podstawę do rachunku sumienia dla mnichów i wszystkich Jego naśladowców.

Wzajemna miłość, troska jednych o drugich, życzliwe odnoszenie się do siebie w codziennych kontaktach mnichów, członków różnych wspólnot religijnych między sobą i wobec in nych ludzi, to znaki wskazujące na poziom życia takiego zgromadzenia. Istnieje pokusa, by wobec ludzi z zewnątrz starać się pokazać od najlepszej strony, a wobec tych, których ma się obok siebie każdego dnia, zachowywać się rzekomo swobodnie, a faktycznie bez troski o drugiego, najbliższego człowieka. Takie sytuacje powtarzają się w różnych zbiorowościach. Wiele osób opowiadających o zranieniach ze strony rodziców, przede wszystkim ojca, mówi, że wobec nich był bardzo surowy, wymagający, nawet bezwzględny, podczas gdy z zewnątrz wszyscy uważali go za przykładnego człowieka, czasem także katolika.

Wspólnota skupiona wokół opata ma być Bożą rodziną, w której jest miejsce dla każdego. Wspominany już rozdział 3, O zwoływaniu braci na radę, jest świadectwem, że św. Benedykt szanował godność, poczucie odpowiedzialności, wiedzę i zdolności wszystkich mnichów, od najstarszych do najmłodszych.

We wspólnocie musi istnieć pewien porządek. W Regule określają go zarówno teksty o posłuszeństwie, stosunkach między przełożonymi reprezentującymi Bożą władzę a mnichami, jak też omawiający porządek we wspólnocie rozdział 63, który określa kolejność na podstawie chwili wstąpienia, zgodnie z którą bracia zajmują miejsce podczas wspólnych modlitw, posiłków i zebrań zgromadzenia.

Wzajemne posłuszeństwo w tytule rozdziału 71 odnosi się nie tylko do wydawania i wypełniania poleceń, ale do okazywania sobie nawzajem szacunku przez braci, ze szczególnie mocną przestrogą przed zaniedbywaniem lub lekceważeniem przełożonych i starszych (RB 71,69). Temat posłuszeństwa jako podstawowej cnoty, pierwszego stopnia pokory i przedmiotu ślubów może być hasłem wywoławczym głoszącym, że chodzi o sprawę bardzo ważną w życiu mniszym, choć obejmującą szerszy zakres niż sprawowanie władzy. Pouczenia tego rozdziału są jakby uzupełnieniem poprzednich (RB 6970), określających właściwe relacje między braćmi w klasztorze wykluczenie samowoli, uzurpacji władzy nad innymi, wymierzania kary (RB 70), ale także otaczania szczególnym zainteresowaniem, rzekomą opieką, która sprzeciwia się normalnemu porządkowi w klasztorze (RB 70), a może być ukrytym dążeniem do podporządkowania sobie kogoś drugiego, może mniej sprawnego i zaradnego.

Ważną choć trudną sprawą we wspólnocie jest napominanie błądzących i wymierzanie kary. Najpoważniejszą, o charakterze przede wszystkim duchowym, jest wyłączenie ze wspólnoty ekskomunika. Jest to przejaw troski o błądzących nie zamykanie oczu na problemy, tworzenie idealnego obrazu, ale określenie błędu, by skłonić błądzącego brata do poprawy. Reguła poświęca tej sprawie kilka rozdziałów na początku części praktycznej (RB 2328.30).

Prócz czasowego wyłączenia ze wspólnoty dla mniej wrażliwych na duchowy wymiar tej kary przewidziana jest chłosta. Dziś może się nam to wydawać barbarzyńskie, ale trzeba pamiętać o zwyczajach panujących jeszcze do niedawna, zgodnie z którymi kary cielesne zaliczano do podstawowych metod wychowawczych.

Jako przejawy delikatności, wykraczające poza wrażliwość epoki, trzeba podkreślić wysyłanie delegatów opata zwanych sympektami do błądzącego, aby skłonić go do poprawy (RB 27,14), zachętę opata do naśladowania Dobrego Pasterza, z którym Reguła łączy troskę pasterza o zagubioną owcę z przypowieści przekazanej przez Mt 18,12nn, Łk 15,3-7 (RB 27,8n); możliwość trzykrotnego powrotu dla tych, którzy opuścili klasztor (RB 29).

Kilkakrotnie podkreślana potrzeba zadośćuczynienia stanowi sposobność naprawy zaniedbania (rozdziały 44nn), wyrównania tego, co odchodzi od postawy miłości, pokoju, porządku w zgromadzeniu. Zachowywanie porządku i odpowiednie do tego postępowanie nie jest naśladowaniem wojskowego regulaminu, ale stanowi wyraz miłości. Polecenie, by kochać opata pokorną miłością (RB 72,10) pokazuje, że więzi duchowe, szacunek dla tego, kto zastępuje Chrystusa i stara się jak najlepiej służyć braciom, są podstawą wszystkiego, co dzieje się w klasztorze. Nie można na to patrzeć tylko od strony zewnętrznej jako na sprawnie zorganizowaną i funkcjonującą instytucję ludzką.

Wspólna modlitwa i praca to bardzo ważne sprawy w życiu wspólnoty istniejącej dla chwały Bożej, sprawowania Jego służby. Reguła poświęca im wiele miejsca. Rozdział 48 ustala pory dnia poświęcone na czytanie duchowe jako podstawowy środek formacji wewnętrznej oraz na pracę głównie fizyczną (ręczną łaciński tytuł brzmi: De opera manuum cotidiana) to wszystko, co wiąże się z utrzymaniem i normalnym funkcjonowaniem wspólnoty. Specjalny rozdział (35) poświęcony jest służbie w kuchni odbywanej przez tydzień po kolei przez wszystkich. W większych wspólnotach z tego obowiązku jest zwolniony szafarz (RB 35,5; "który pełen bojaźni Bożej mógłby być jakby ojcem dla całej wspólnoty" RB 31,2  o jego posłudze mówi cały rozdział 31). Inne obowiązki związane z potrzebami klasztoru, mieszkających w nim braci i przychodzących do niego ludzi, to zadania opiekuna chorych (RB 36,710), lektora czytającego podczas wspólnych posiłków (RB 38), brata czuwającego nad przyjmowaniem gości (RB 53,21n) i przygotowywaniem dla nich posiłków, które jadają razem z opatem (RB 53,16nn), mistrza nowicjatu (RB 58,6n), pomocników opata  dziekanów (RB 21) i przeora (RB 65) oraz furtiana (jeden lub dwóch wg rozdziału 66).

Dla wspólnego dobra rzeczy materialne stanowiące własność klasztoru należy traktować jak sprzęty liturgiczne (por. RB 31,10; 32). Często mówiąc o wspólnocie, zwraca się uwagę na więzi uczuciowe, poczucie bliskości, trzeba jednak pamiętać o wkładzie każdego we wspólne dobro poprzez pracę oraz poszanowanie wspólnych sprzętów, szacunek dla trudu innych i materialnych rzeczy służących wielu osobom.

Pokojowi we wspólnocie przeciwstawia się szemranie piętnowane przez Regułę jako wada, zło (RB 4,39; 5,14.17nn; 23,1; 34,6; 35,13; 40,8n; 41,5; 53,18), ale mogłoby ono być uzasadnione, jeśliby się nakładało na braci zbyt wiele obowiązków (RB 35,13; 40,8n; 53,18; a zwłaszcza 41,5, gdzie szemranie murmuratio, występuję z przymiotnikiem iusta słuszne, sprawiedliwe, uzasadnione). Trzeba troszczyć się o zaspokojenie potrzeb wszystkich mnichów, by trwali w pokoju (RB 34,5).

Obok konkretnych czynów świadczących o trosce o innych, wzajemnej miłości, ważne jest też całe zachowanie poszczególnych braci, aby budowało innych duchowo i zarazem budowało wspólnotę jako całość. Czyny czy teksty "budujące" kojarzą się nam z dawnym pobożnym słownictwem, literaturą z przełomu XIX i XX w., podkreślającą uczuciowe przeżywanie religii. Świadomi tego pozwalamy sobie jednak używać tego słownictwa, ponieważ występuje ono w Regule od Prologu 33n (cyt. Mt 7,24n) w związku z określaniem czyichś słów, czynów lub sposobu ich wykonywania (RB 6,3; 38,9.12; 42,3; 47,3; 53,9). Pierwszy z tych fragmentów Reguły przypomina, że zwrot o budowaniu w znaczeniu przenośnym należy do metafor używanych przez samego Chrystusa, a także Jego Apostołów (por. np. Rz 3,10.12; 8,1; 10,23; 14,17; Ef 4,12.16; 1 Tes 5,11; 1 P 2,5; Jud 20).

Najdłuższe, przedostatnie rozważanie odwołuje się do bogatej rzeczywistości, jaką jest wspólnota mnisza kształtowana przez Regułę św. Benedykta jako mały Kościół, którego uporządkowanie może stanowić przykład dla innych wspólnot oraz dla każdego człowieka, który jako istota społeczna należy do różnych większych i mniejszych społeczności. Jego postępowanie może je umacniać lub osłabiać. Św. Benedykt pokazuje, co przyczynia się do tworzenia, a co do niszczenia wspólnego dobra. Starajmy się zrozumieć jego naukę i wnosić ją w życie zbiorowości, które współtworzymy.

Modlitwa

Za przyczyną św. Benedykta, który budował wspólnoty własnych klasztorów i kształtował wspólnoty swoich uczniów, prośmy o łaskę naśladowania jego przykładu przez postępowanie umacniające wspólnoty, w których żyjemy. Prośmy też, aby ludzie żyjący poza wspólnotą Kościoła trafili do jego społeczności pociągnięci przykładem tych, którzy przez miłość budują jedność.

 

 


S. Stefania OSB
so, 18 września 2010 18:52
Data ostatniej edycji: wt, 16 kwietnia 2013 08:32:09

 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę