4lomza.pl/

Zaintrygował mnie Wasz temat do tego stopnia, żeby zadać pytanie pozornie niezwiązane z tym, co tu wypisujecie. Skąd - u co niektórych - bierze się ta dziwna tendencja do skracania wyrazów? Czyżby była to moda warszawska, stosowana w serialach i kręgach gimnazjalno-młodzieżowych, czerpana między innymi z telewizji śniadaniowych, w których swoimi mądrościami dzielą się upadłe nigdzie niechciane gwiazdy-mamy-kucharki-dietetyczki-fotografki-piosenkarki-i co tam jeszcze w jednym? Nie uważacie stosowania się do takiego języka za obciach?
Co do jedzonka, zwolennicy jarzynek używają argumentów moralno-etycznych, że jeśli już nawet mięso nie jest tak szkodliwe, to pozyskuje się je w brutalny sposób, zwierzęta cierpią w rzeźniach, dlatego nie można ich spożywać, bo się przyczynia do potęgowania zjawiska itd. Całkowicie Was, wegi, popieram, jestem przeciw cięciu wydatków na zabijanie zwierząt kosztem tychże, ale... Jeśli chcecie, aby wszystkie stworzenia miały prawo do życia, sami musicie ze swojego zrezygnować. Tak. Nie wiem czy macie świadomość, że każdy Wasz ruch zabija jakieś istnienie, najspokojniejsze życie w mieście to nieświadome uśmiercanie przyrody, nawet każde spuszczenie wody w klozecie przyczynia się do zanieczyszczeń większych i głębszych wód, nie chce mi się wymieniać konkretniejszych przykładów, za mało mam czasu i chęci się w tym babrania. Powiem tylko, że wegetarianizm, jak twierdzicie, to nie tylko jedzenie ale i styl życia, czyli coś co wykracza poza konsumpcję, dlatego proponuję Wam zamieszkać w lesie, tam najmniej przyrodzie zaszkodzicie, zjednoczcie się z nią w pełni.



<< Kiedy ludzie są tego samego zdania co ja, mam zawsze wrażenie, że się pomyliłem. >>
(Oscar Wilde)