Barokowe arie na czas Wielkiego Postu
Jacek Szymański ponownie zaśpiewał w Łomży z orkiestrą Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego. Głównym punktem programu był, bardzo rzadko wykonywany, koncert „Pariendo non gravaris” Stanisława Sylwestra Szarzyńskiego, kompozytora z przełomu XVII i XVIII wieku. Dopełniły go inne barokowe arie i motety oraz koncerty Antonio Vivaldiego. Zabrzmiały też nieco późniejsze utwory, w tym zaproponowana przez białoruskiego dyrygenta Władimira Bormotowa „Melodia” słynnego ukraińskiego kompozytora Myrosława Skoryka, zwanego tamtejszym Wojciechem Kilarem, a całość zwieńczył zaskakujący bis.
Wielbiciele Jacka Szymańskiego mogli być nieco zaskoczeni faktem, że tym razem ich ulubiony tenor nie sięgnął po utwory z typowo operowo/operetkowego, bądź nawet rozrywkowego repertuaru, jednak okres Wielkiego Postu zainspirował go do wykonania zupełnie odmiennego programu związanego z tytułem koncertu.
– Nosi on tytuł „Oblicza miłości”, a miłość można rozpatrywać w rozmaitych aspektach – mówi Jacek Szymański. – Można rozróżnić miłość do rodziców, do dzieci, kochanka, kochanki, męża, żony, ale jest też miłość do przyjaciół, czy w ogóle do ludzi, no i do Boga, a Boga do człowieka.
W pierwszej części koncertu artyści wykonali więc muzykę oratoryjno-kantatową, z jednym wyjątkiem – fragmentu klasycystycznego oratorium „Stabat Mater” Haydna – pochodzącą z epoki baroku. Perełką wśród nich był utwór „Pariendo non gravaris”z łacińskim tekstem religijnym, autorstwa cystersa Stanisława Sylwestra Szarzyńskiego.
– To koncert na tenor solo z towarzyszeniem dwojga skrzypiec, wiolonczeli i basso continuo – mówi Jacek Szymański. – W tej chwili chyba tylko ja jeden wykonuję to dzieło, a dawnymi czasy nagrał je Bogdan Paprocki. Nie znam innych wykonań, partyturę zdobyłem w Akademii Muzycznej w Krakowie będąc jeszcze na studiach. Bardzo dawno go nie śpiewałem, ostatnio w kościele Mariackim w Gdańsku z 15 lat temu, więc wróciłem do niego po tylu latach.
– Nie znałem dotąd tej pieśni tego polskiego kompozytora i dziś dyrygowałem nią po raz pierwszy – dodaje Władimir Bormotow. – Było to dla mnie również pierwsze spotkanie z rdzennie muzyką polskich kompozytorów epoki baroku, bo dotąd graliśmy utwory białoruskich twórców czy Radziwiłłów – kompozytorów z naszych terenów.
Zaskoczeń nie brakowało też w drugiej części koncertu, bowiem wypełniły ją utwory o nieco lżejszym, lecz również związanym z tematyką koncertu, charakterze, w tym słyszane po raz pierwszy w Łomży arie włoskich mistrzów baroku: Giuglio Cacciniego, Alessandro Scarlattiego i Benedetto Marcello oraz tworzącego później Niemca Christopha Willibalda Glucka.
– To wielcy kompozytorzy barokowi – mówi Jacek Szymański. – Sięgamy tu do początków tego renesansowego belcanta, bo rozróżniamy przecież to klasyczne i późniejsze, XIX wieczne. Jest też wielki rewolucjonista operowy Gluck, odpowiedzialny za bardzo śpiewne prowadzenie głosu, z podejściem do kulminacji, w której można pokazać cały zakres możliwości głosu ludzkiego.
Poza popisami solisty-śpiewaka nie brakowało też utworów z silniej zaakcentowanymi partiami solowymi instrumentalistów. I tak w Adagio z „Oratorium wielkanocnego”Jana Sebastiana Bacha pierwszoplanową rolę odegrała oboistka Magdalena Goc, a w jednym z trzech koncertów Vivaldiego, Concerto grosso d-moll op.3 nr 11 RV 565, dwóch skrzypków: koncertmistrz Cezary Gójski i Piotr Sawicki oraz wiolonczelistka Edyta Moskwa.
Słuchacze bardzo przychylnie przyjęli też rzewny, filmowy temat „Melodia” Myrosława Skoryka, a koncert zakończył bis, słynna pieśń „Plein D'amour”, potwierdzająca, że nie tylko miłość, ale również i muzyka ma różne oblicza.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk