4lomza.pl/

Ignorowanie przepisów, lekceważenie zagrożeń, narażanie bezpieczeństwa swojego i innych – wszystko to możemy regularnie obserwować na łomżyńskich ulicach. Winni są jednak nie tylko kierowcy. Uczestnikami ruchu drogowego są też rowerzyści. Oni też mają swoje grzechy.

- Nikt nie przestrzega na rowerach żadnych zasad! - gorączkuje się kierowca krakowskiej taksówki, zapytany o posiadaczy dwóch kołek. - Żadnej kultury. Żadnej! - podnosi głos na samą myśl o cyklistach. Takich jak on jest więcej. Taksówkarze widzą w rowerzystach niemal wyłącznie zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu i głośno dają temu wyraz. - Na nic nie zwracają uwagi. Przejście dla pieszych jest, to on jeszcze panu przyspieszy i wjeżdża na przejście dla pieszych. Gdzie rozum? - taksówkarz wykrzykuje kolejne zarzuty.

Wiele z nich jest słusznych. Wjeżdżanie z pełną prędkością na przejście dla pieszych jest w Polsce zupełnie powszechne - tak samo jak i zabronione. Kierowca często nie jest w stanie dostrzec jadącego rowerzysty na czas i o groźny wypadek nietrudno. - Najgorsze jest to, że nawet jak jedzie ojciec czy matka z dzieckiem, to na palcach jednej ręki można policzyć sytuacje gdy zsiadają z roweru przy przejściu dla pieszych, dziecko tak samo i przeprowadzają te rowery. Tak normalnie to jedzie prosto przez przejście i już tego brzdąca małego uczy - opowiada taksówkarz.

REKLAMA

Maciek, doświadczony instruktor nauki jazdy i właściciel szkoły dla kierowców, mówi o przewinieniach rowerzystów spokojniej, ale potwierdza te obserwacje. - Pełna ignorancja jeśli idzie o kwestie bezpieczeństwa i znajomości przepisów ruchu drogowego. - podsumowuje. - Czyli na przykład rowerzyści permanentnie przeganiający pieszych na przejściu. Do tego rowerzyści przejeżdżający na czerwonym świetle. To jest jeszcze stosunkowo rzadkie, ale najczęstsze jest przejeżdżanie na przejściu tylko i wyłącznie dla pieszych. Kierowca nie spodziewa się, że ktoś będzie tak szybko się przemieszczał i nagle jest zaskakiwany taką sytuacją. Nieprzemyślane zachowania cyklistów na drodze to problem dla pieszych i kierowców, ale jak twierdzi Maciek, przede wszystkim dla samych właścicieli rowerów. - To może powodować przede wszystkim zagrożenie dla nich. Istnieje problem ich odpowiedzialności za samych siebie.

Maciek wspomina inną historię, świadczącą, jego zdaniem, o całkowitym ignorowaniu przepisów: - Ostatnio miałem taką sytuację, że gość jechał drogą ekspresową na rowerze – czego mu nie wolno z punktu widzenia prawa – i ten rower był nieoświetlony, a była noc. Ja go zobaczyłem w ostatniej chwili. Chwała Bogu, że jechał poboczem. To jest taka niedbałość, która się odbije negatywnie na nich przede wszystkim, jeśli chodzi o ich zdrowie i bezpieczeństwo. I dodaje: - Nie chodzi mi o to, żeby dokładać przepisów prawa, ale żeby stosować to co jest.

Pomijając stwarzanie zagrożenia, wielu mieszkańców miasta drażni bezkarność rowerzystów. Jeden z taksówkarzy wspomina: - Za komuny było inaczej. Bez oświetlenia żeś pan jechał, bez karty rowerowej, to milicjant wentylek panu wykręcił, wyrzucił i prowadź rower do domu, na piechotę. Na całe życie się człowiek nauczył, co należy z rowerem zrobić. Teraz jakby to zrobił policjant, to by poszedł siedzieć. - opowiada kierowca. Po chwili dodaje, że cyklistom brakuje szacunku dla innych. - Nie jestem przeciwnikiem rowerów. Ale niech każdy przestrzega zasad ruchu. A nie, że to on jest na rowerze, to on może robić co chce.

Taksówkarze nie mają złudzeń – oni nie widują rowerzystów jeżdżących prawidłowo. Nieco bardziej umiarkowany w swoich ocenach jest Maciek: - Są trzy grupy rowerzystów. Ci, którzy robią to dla zwykłej potrzeby poruszania się po mieście, ci, którzy robią to dla szpanu, i ci, którzy robią to zawodowo. Ci, którzy robią to zawodowo, w trosce o swoje życie nie popełniają wielu błędów. Szpanerom się to zdarza. Natomiast ci, którzy przemieszczają się używając tego jako środka transportu, popełniają kardynalne błędy, no i to jest czasem przerażające.

Praktycznie wszystkie wykroczenia cyklistów, jakie wymieniają moi rozmówcy to zjawiska związane z codziennym użytkowaniem roweru – brak oświetlenia, nieuwaga, ignorowanie sygnalizacji świetlnej i znaków drogowych, brak sygnalizowania skrętu. Okazuje się też, że mityczne nocne wyścigi miejskie, podczas których rowerzyści ignorują wszelkie zasady panujące na drogach, to w zasadzie margines. Nikt z moich rozmówców nie spotkał się z podobną eskapadą.

Jednak nie wszystkie zarzuty kierowane wobec rowerzystów są uzasadnione. Maciej Kurek ze stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów zwraca uwagę na jeden z nich: - Kierowcy często mają za złe rowerzystom, że ci również korzystają z ulic i zajmują im miejsce. Pamiętajmy jednak, że poza kilkoma wyjątkami, opisanymi w "Prawie o ruchu drogowym", miejsce roweru jest właśnie na jezdni. W świetle prawa jest on takim samym pojazdem, jak samochód, z tą różnicą, że to nie rowery tworzą korki.

Maciej podkreśla też pozytywne strony obecności cyklistów na ulicach. Jak zauważa: - Praktyka pokazuje, że na ulicach często wybieranych przez rowerzystów, ruch odbywa się spokojniej, ponieważ kierowcy muszą liczyć się z obecnością innych użytkowników jezdni. Widać to szczególnie na ulicach jednokierunkowych z tzw. kontrapasami. Obecność rowerzystów sprawia, że kierowcy rzadziej przekraczają dozwoloną prędkość.

Może właśnie ta konieczność dostosowania się do innych uczestników ruchu tak irytuje kierowców? Taksówkarzy drażni oddanie części drogi rowerom: - Kontrapasy zwiększają problemy, bo te ulice są węższe, auta poparkowane wystają i jeszcze jest do tego ścieżka rowerowa wymalowana - i teraz jak jechać? Rowerzysta ma pierwszeństwo, bo to jego ścieżka. To co ja mam, po chodniku, po ludziach jeździć? To wszystko bezmyślne. Lobby rowerowe powstało: "Oj, malujmy wszędzie bo tak na Zachodzie jest".

Z punktu widzenia instruktora jazdy kontrapasy powodują coś więcej, mianowicie złe nawyki. - Na drogach jednokierunkowych rowerzysta ma prawo jechać pod prąd po tym kontrapasie. Ale stąd wyszło domniemanie tego, że na każdej drodze jednokierunkowej możemy jechać pod prąd. I ja nagminnie spotykam się z tym, że rowerzyści jadą mi pod prąd na drodze jednokierunkowej, mimo tego że kontrpasa tam nie ma - opowiada szkolący kierowców Maciek.

Wymieniając przewinienia rowerzystów, Maciek wskazuje ciekawe zjawisko: - Nie korzystają z tej infrastruktury, która jest dla nich przeznaczona. Są budowane ścieżki rowerowe, a oni z tego nie korzystają. Ja rozumiem, że one nie są połączone do końca w jakąś integralną sieć i czasami jest konieczność zmiany toru jazdy. Ale generalnie efekt jest taki, że miasto wyznacza jakieś odcinki, a one nie są wykorzystywane i ostatecznie zupełnie traci to sens.

Reprezentujący krakowskich cyklistów Maciej wyraża poniekąd podobne stanowisko: - Moim zdaniem największy grzech jaki popełniają rowerzyści to... niejeżdżenie na rowerze. Znam wiele osób, które posiadają rowery i wyciągają je z garażu lub z piwnicy raz na jakiś czas. Zbyt wielu rowerzystów nie traktuje swojego pojazdu jako środka codziennego transportu. Jego zdaniem upowszechnienie używania roweru przyniosłoby poprawę bezpieczeństwa na drogach. Dodaje: - Moda na rower jest zjawiskiem stosunkowo nowym w naszym kraju i wielu osobom brakuje wiedzy i umiejętności, potrzebnych do poruszania się w ruchu miejskim. Zapewne stąd biorą się grzechy rowerzystów. Jednak wiele z nich jest grzechami tylko z punktu widzenia kierowców i wynika z postrzegania ruchu miejskiego jako nieustannej wojny. Im prędzej uświadomimy sobie, że samochody nie są pojazdami uprzywilejowanymi i takie samo prawo do korzystania z ulic mają piesi i rowerzyści, tym szybciej nauczymy się wzajemnego szacunku. A to z pewnością pozytywnie wpłynie na statystyki wypadków w polskich miastach.