Pożar w uroczysku ,,Cerkle
13 zastępów straży pożarnej gasiło w czwartek pożar suchych traw w uroczysku ,,Cerkle'' niedaleko Bronowa. W miejscu, gdzie o tej porze roku powinna zalegać woda, a przynajmniej błoto, torf kurzy się jak pył.
Informację o pożarze strażacy otrzymali koło godz. 14. Na miejsce skierowano spore środki, w sumie ogień gasiło 13 zastępów państwowej i ochotniczej straży pożarnej.
Na miejscu kierujący akcją gaśniczą st. kpt. Paweł Kopczewski, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Łomży tłumaczył, że w pierwszym momencie sytuacja była rozwojowa i groźna. Jednak pierwsze zastępy, które dojechały na miejsce zdarzenia, powstrzymały przedostanie się ognia na pobliski las.
Strażacy ustawili bufor wodny, do którego wodę zrzucały poszczególne jednostki. Z kolei punkt czerpania wody ustawiono niedaleko na rzeczce Łojewek. W sumie spaliło się około hektara suchych traw na terenie torfowym. Na zdjęciach widać głębokie koleiny pozostawione przez strażackie wozy. Części z nich trzeba było pomóc w wyjechaniu z tego terenu.
Działaniom strażaków przyglądał się Mariusz Sachmaciński, dyrektor Parku Krajobrazowego Doliny Narwi, na którego terenie wybuchł pożar. „Obszar objęty pożarem to uroczysko ,,Cerkle'' - wyjaśnia. Fragment zalewowych, trudno dostępnych łąk kośnych niegdyś i od ok. 30 lat nie koszonych w celach pozyskiwania biomasy dla zwierząt w obrębie wsi Bronowo. Stanowiły one w ostatnich latach nieprzydatne tereny rolnicze, o niekorzystnym ukształtowaniu powierzchni i składzie gatunkowym roślin dla potrzeb człowieka. Wykorzystała to natura i powstały tam bardzo cenne stanowiska dla rzadkich ptaków i ssaków. Skład gatunków występujących na tak niewielkim obszarze jest prawie identyczny jak w BPN i podobnym terenie który się ostatnio palił. Cerkle to jedno z najciekawszych i wartościowych tokowisk bekasów krzyków i dubeltów w otoczeniu użytkowanych łąk rolniczo. W otoczeniu wysokich kęp traw miały swoje stanowisko błotniak stawowy, żurawie i wiele mniejszych ptaków. W bliskim sąsiedztwie lasu jest gniazdo orlika krzykliwego. Była to też dzienna ostoja łosi z młodymi , jeleni i saren”.
Przyrodnik tłumaczy, że w pożarze zginęło dużo różnego rodzaju gryzoni, z czego błyskawicznie skorzystały bociany. „Znają one takie okoliczności pozyskiwania atrakcyjnego pokarmu z Afryki, gdzie powszechnie duże obszary wysokich traw są podpalane i łatwiej wtedy o ukrywające się w nich gryzonie. Wiemy, że natura nie lubi pustki i bardzo szybko przywróci nowe życie w tym obszarze”.
„Bardzo dziękujemy jako przyrodnicy, za sprawną akcję gaszenia pożaru naszym strażakom, która jeszcze będzie trwała nawet kilka dni, ze względu na wiatry i wysuszoną torfową ziemię. Doświadczenia zebrane na Biebrzą dały efekty i uratowano pozostałą część obszaru cennego przyrodniczo. Pomogła też na przekór wszystkiemu susza, która pozwoliła na wjechanie ciężkich wozów bojowych naszych bohaterów strażaków”.