Rodzinne muzykowanie i komponujący dyrygent
Aż trzy długie i zróżnicowane kompozycje złożyły się na program ostatniego koncertu Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego. Dyrygent Adam Wesołowski ponownie zaskoczył łomżyńską publiczność jako kompozytor, tym razem natchnionymi Śpiewami aniołów na orkiestrę smyczkową. Wybitny flecista Łukasz Długosz zachwycił w Koncercie e-moll Mercandantego, a filharmonicy w równie znanej Sonacie księżycowej Ludwiga van Beethovena. Drugim solistą był syn flecisty, zaledwie 13-letni, ale bardzo już utytułowany trębacz Hugo Długosz, który potwierdził swój ogromny talent w krótszych utworach.
Sezon artystyczny 2024/2025 powoli dobiega końca, ale łomżyńscy filharmonicy nie zamierzają spoczywać na laurach. Po koncercie wypełnionym filmowymi przebojami zaproponowali bowiem publiczności program zróżnicowany, złożony z kompozycji powstałych w różnych epokach, ale zwarty i budzący zaciekawienie.
Jako pierwsze zabrzmiały Śpiewy aniołów na orkiestrę smyczkową Adama Wesołowskiego, dyrektora Filharmonii Śląskiej im. Henryka Mikołaja Góreckiego, nie tylko dyrygenta, ale również kompozytora. Kiedy gościł w Łomży przed dwoma laty zabrzmiały więc „Silver Concerto”, zainspirowany zabytkową kopalnią srebra w Tarnowskich Górach oraz „Sinfonia industrialna”, zainspirowana hutą „Kościuszko” w Chorzowie z przełomu XVIII i XIX wieku, nowoczesne i wykorzystujące brzmienia industrialne. Tym razem Adam Wesołowski zaproponował kompozycję diametralnie odmienną, natchnioną, uduchowianą i pełną mistycyzmu w skrajnych częściach Andante cantabile i Andante amoroso oraz bardziej dynamiczną w Allegretto giocoso. W subtelnym i bardzo precyzyjnym wykonaniu orkiestry smyczkowej Filharmonii Kameralnej zajaśniała ona pełnym blaskiem, a zachwytu po tym porywającym wykonaniu nie kryli ani słuchacze, ani też dyrygent i kompozytor w jednej osobie.
Bardzo dobre wrażenie pozostawił po sobie również 13-letni trębacz Hugo Długosz, wykonując nad wyraz dojrzale Scherzo koncertowe ormiańskiego kompozytora Eduarda Abramiana oraz Sin Rumbo słynnego Astora Piazzolli. Syn wybitnych, doskonale w Łomży znanych z koncertów i z płytowych nagrań flecistów, Agaty Kielar-Długosz i Łukasza Długosza, mający na koncie ponad 40 nagród w najbardziej prestiżowych konkursach, jest ogromnym talentem, o którym pewnie jeszcze nie raz usłyszymy – tak jak o wielu innych perspektywicznych młodych muzykach, których Jan Miłosz Zarzycki regularnie zaprasza na koncerty, umożliwiając im tym samym sceniczny start i zdobycie procentującego w przyszłości doświadczenia. Po przerwie i tradycyjnym losowaniu nagród, tym razem płyt CD, wśród posiadaczy koncertowych abonamentów Filharmonii Kameralnej, na estradzie pojawił się Długosz senior. Łukasz Długosz wykonywał już z łomżyńskimi filharmonikami, solo i z żoną, na koncertach i na płytach „Flute Reflections” i „Flute Essentials”, szereg kompozycji, by wymienić tylko te autorstwa najsłynniejszego z Bachów, Vivaldiego, Marcina Błażewicza czy Janusza Bieleckiego. Tym razem przedstawił łomżyńskiej publiczności Koncert e-moll Saverio Mercandantego w tak porywającym, skrzącym się wirtuozerią, ale też dopracowanym pod względem interpretacji, wykonaniu, że opinia prowadzącego koncert Mateusza Goca, iż gościmy jednego z najwybitniejszych flecistów na świecie wcale nie była przesadzona. Zachwyciła też sama orkiestra, wykonując na finał Sonatę fortepianową nr 14 cis-moll op. 27 nr 2 „Księżycową” Ludwiga van Beethovena, ale w opracowaniu na orkiestrę smyczkową.
Ta odmienna od kanonicznej, bardzo dopracowana wersja jeszcze bardziej uwypukliła romantyczno-melancholijny wydźwięk tej kompozycji, powstałej po miłosnym zawodzie przeżytym przez kompozytora. Publiczność potrafiła to docenić, z satysfakcją przyjmując również bis, czyli Adagio sostenuto, część pierwszą „Księżycowej”, w której orkiestra zaproponowała jeszcze bardziej natchnioną interpretację. Adam Wesołowski nie krył ani w trakcie, ani też po koncercie, satysfakcji z mistrzowskiego wykonania jego utworu oraz pozostałych punktów programu. A ponieważ pracuje na kolejnymi utworami, w tym następną odsłoną Śpiewów aniołów, w której przewiduje wokalny udział słuchaczy oraz zamierza zastosować nietypowe rozwiązania kompozytorsko-aranżacyjne, to pewnie za jakieś dwa-trzy lata znowu będzie miał okazję zaskoczyć łomżyńską publiczność czymś nowym.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski/FKWL