Duże ćwiczenia poszukiwawcze Nadzieja 2025 w Czerwonym Borze
Nie człowiek szuka, nie szukają poszczególne służby, a szuka system. - mówi Koordynator Grupy Ratowniczej Nadzieja ratownik medyczny Jakub Brzeziak. - My w dniu dzisiejszym ćwiczymy, żeby system zgrać, zgrać ze sobą poszczególne elementy, poszczególne narzędzia, które służą nam do skuteczniejszego poszukiwania osób zaginionych.
Po raz 10. Grupa Ratownicza Nadzieja organizuje manewry poszukiwawczo-ratownicze, których głównym celem jest doskonalenie się w rutynie. „My w dniu dzisiejszym ćwiczymy, żeby system zgrać, zgrać ze sobą poszczególne elementy, poszczególne narzędzia, które służą nam do skuteczniejszego poszukiwania osób zaginionych” - tłumaczy Jakub Brzeziak koordynator łomżyńskiej Grupy Ratowniczej Nadzieja.
W Ośrodku Szkolenia Poligonowego Grom Group w Czerwonym Borze umiejscowiono centrum manewrów, w których od piątku codziennie bierze udział niemal 150 ratowników z różnych formacji, od straży pożarnej poczynając, przez policjantów, terytorialsów, różne grupy ratownicze z całego kraju, studentów UW po ratowników PCK i wolontariuszy. Manewry odbywają się z okazji dnia dziecka zaginionego, który przypada na 25 maja. Stad też scenariusz zakłada szukanie dzieci. Mama wyszła z pociechami na spacer do lasu, ale tu kontakt z dziećmi się urwał. „Poszukujemy dzieciaków, które są gdzieś tu w tym kompleksie leśnym” - tłumaczy Jakub Brzeziak.
Grupa Ratownicza Nadzieja manewry organizuje wspólnie z Komendą Główną Policji, Komendą Wojewódzką Policji w Białymstoku, Uniwersytetem Warszawskim oraz „GROM Group".
Rozmach ćwiczeń i ich lokalizacja budzi uznanie u przybyłych gości. Dawid Fabjański ze Służby Ratownictwa Specjalistycznego wyjaśnia, że w miejscu, gdzie nie ma łączności, a telefon milczy, internet poprzez łącze satelitarne zapewnia Komenda Główna Policji.
Duży teren i liczne grono ratowników wypuszczanych w teren wymaga dobrego planowania i zarządzania, dlatego ćwiczenia odbywają się w wielu scenariuszach, na dwa czy cztery sztaby.
W ćwiczeniach wykorzystywane są quady, drony, lokalizatory gps, łączność satelitarna, specjalistyczne aplikacje, psy tropiące i nowość na tych manewrach czyli policjanci na koniach, którzy przyjechali z Rzeszowa.
Poszukiwania cywilów to zawsze domena Policji, a inne służby czy grupy ratownicze są tylko wsparciem. Nadkomisarz Konrad Gajda z Biura Kryminalnego, Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji Osób z Komendy Głównej Policji w Warszawie tłumaczy, że najtrudniejsze w działaniach poszukiwawczych terenowych jest „ogarniecie” czyli koordynacja działań dużej liczby osób. „Są różne podmioty, dlatego staramy się wypracować jeden standard, żeby wszyscy działali w oparciu o taką samą technologię, którą wykorzystujemy, żeby później, na rzeczywistych działaniach do minimum skrócić czas organizacyjny i szybciej zacząć właściwe poszukiwania”. Oficer wyjaśnia, że od10 lat Centrum Poszukiwawcze przy KGP stara się ujednolicić system poszukiwań terenowych, żeby wszystkie podmioty biorące udział w poszukiwaniach mówiły jednym głosem, czy to z zakresie lokalizatorów gps czy aplikacji, która w tej chwili jest testowana.
„Każde zaginięcie jest inne - podkreśla nadkomisarz Gajda. - W jednym przypadku od razu wiemy, że kierunkiem poszukiwania jest las, bo rodzina zgłaszając mówi, że poszedł na grzyby i widzieli jak wchodzi do lasu.... Czasami nie wiemy nic i zanim wypracujemy ten kierunek, dużo czynności trzeba wykonać, wiele rzeczy posprawdzać. np. okoliczne monitoringi”.
Jak mówi Jakub Brzeziak, że nie szuka człowiek, czy technologia, a szuka system, dlatego takie wspólne manewry podnoszą sprawność operacyjną, a co za tym idzie bezpieczeństwo.