Życie bez prawej ręki
Pan Jurek z Łomży przez półtora roku mieszkał w busie, bez siedzeń. 56-latek kupił łóżko polowe, miał swój piecyk z katalizatorem, kuchenkę na gaz z butli i czajnik, aby ugotować wodę na herbatę. Kiedy było zimno, mroźno, przykrywał się czterema kołdrami. Stawał raz tu, raz tam na parkingach przy dużych sklepach. Wcześniej miał normalny dach nad głową, ale sprzedał domek drewniany na wsi, gdy dach się zawalił, i działkę 9 arów za busa z dopłatą 10 tysięcy. Za te pieniądze utrzymywał się przez półtora roku. 15 lat temu jesienią poczuł o północy silny skurcz w prawej ręce. - Niewiele brakowało, trafiłbym do piachu – wspomina Pan Jurek. Rozmawiamy na parterze szpitala w Łomży.
Był w tym samym szpitalu 15 lat wcześniej jako pacjent. Teraz jest asystentem pacjentów: pomaga w razie potrzeby zarejestrować się na wizytę do lekarza. - Popełniłem błąd, że nie zadzwoniłem po Pogotowie Ratunkowe od razu – opowiada niezwykle osobistą historię sprzed 15 lat, z nadzieją, że jego smutne i poruszające losy będą przestrogą dla innych. Przez godzinę czuł skurcz prawej ręki i paraliż bezwładniejącej prawej strony ciała. Próbował rozmasować drętwiejące boleśnie mięśnie, z myślą, że skurcz jest chwilowy, przejściowy, jak nieraz się zdarza. Ból nie ustąpił... Po 7 godzinach męczarni zrozumiał, że sam sobie nie poradzi. Ze szpitala w Łomży karetka powiozła Pana Jurka do Giganta w Białymstoku. W październiku 2010 r. przeszedł w ciągu 2 tygodni 6 operacji: chirurdzy próbowali udrożnić żyły i wycięli krwiak spod czaszki. Krew zaczynała krążyć, a po godzinie ręka znów stawała się zimna. Gdyby zadzwonił po Pogotowie od razu, gdy skurcz nie przeszedł, medycy mogli jeszcze w Łomży rozpędzić farmakologicznie zakrzepicę żylną. Niestety, błędu nie udało się w Białymstoku naprawić. Przywieziono go na oddział w Łomży. Decyzja: amputować czy umierać?
Dialog
Z dnia na dzień żyły 42-letniego mężczyzny się poblokowały, a ręka była czarna. Amputowano ją w całości, pozostawiając kikut 13 cm od barku. Pan Jurek feralnego dnia miał również udar mózgu. - Za długo czekałem wtedy z telefonem... Jak rękę straciłem, każdy się ode mnie odwrócił, rodzina i znajomi. Mama zmarła, rodzeństwo się odwróciło. Stałem się dla wszystkich kłodą. Trzeba mi było pomóc i nie było chętnych. Jestem niepełnosprawny z niezawinionym kalectwem przez chorobę. To się stało z dnia na dzień. W latach 80. i 90. pracowałem jako robotnik budowlany, przy układaniu chodników i parkingów. A przed ucięciem ręki pracowałem jako malarz pokojowy, sam, na własną rękę – opowiada Pan Jurek. W styczniu 2025 r. skończyły się pieniądze za sprzedaną działkę i dom na wsi. Zgłosił się do opieki społecznej w Gminie Łomża. - Myślałem, że dadzą mi zapomogę, ale zaproponowali Zakład Aktywności Zawodowej Dialog przy ulicy Polowej. Grupa ma 15 osób, które spotykają się w budynku NOT przy Alei Legionów, m.in., z psychologiem, doradcami zawodowymi w celu integracji, nabrania pewności siebie, aktywizacji, zastanowienia, jak sobie poradzić w życiu.
Pokój
Pan Jurek od około 4 tygodni jest asystentem pacjenta w Szpitalu Wojewódzkim. Wysiadał akurat z busa na parkingu, żeby udać się do pracy, na co zwrócił pracownik szpitala. Zainteresował się, co tu robi, gdzie mieszka. Poradził, by napisał wniosek o miejsce w hotelu. Pan Jurek złożył podanie, zaś tego samego dnia dyrektor Dariusz Domasiewicz przyznał prawo do pokoju (jako pracownikowi w szpitalu, za co płaci 800 zł). - Dużo lepiej, więcej przestrzeni i wygodniej - ocenia warunki w nowym lokum z uśmiechem. - Mam łóżko miększe niż w busie, jest kuchenka elektryczna 2-palnikowa, łazienka z ciepłą wodą, toaleta... Kuchenkę z butlą gazową zostawił w samochodzie. Dzięki pomocy PCPR w Starostwie Łomżyńskim, Gminy Łomża i NFZ dostał protezę za 3 tys. zł. Nie używa kawałka rurki, obleczonej gumą, wiszącej bezwładnie jak rączka u lalki. Przeszkadzała w poruszaniu się i codziennych czynnościach. Przyzwyczaił się do życia z jedną ręką, lewą, którą myje się, goli, gotuje, zamiata, a nawet pisze, czego sam się nauczył. Tylko ziemniaków ze skórki sam nie obiera. Wygodniejsze w przyrządzaniu są kasza, ryż, makaron.
Lekcje
- Najważniejsza lekcja po amputacji jest taka, że jeśli chcę na ziemi pożyć, muszę radzić sobie sam – podsumowuje Pan Jurek. - Nie dociekam, czemu siostry i brat odwrócili się ode mnie. Za bardzo nie lubię ludzi, bo mi dużo dokuczyli. W szpitalu codziennie mam mnóstwo ludzi do rozmowy. Gdy miałem obydwie ręce, mogłem budować, malować i wędkować nad Narwią i w starorzeczu. Byłem wędkarzem przez 40 lat i lubiłem samotnie wyruszać nad rzekę. Musiałem zrezygnować z mojego hobby. Jak straciłem rękę, to okazało się, że nie miałem kolegów, o których myślałem, że są moimi kolegami. Sam przystosowałem się do tego, co przyniosło życia. Co się trafiło, to brałem, co los mi dał. Wierzę w przeznaczenie w dosłownym sensie. 30 lat odkładałem zrobienie prawa jazdy z braku pieniędzy albo z braku czasu. W PCPR zaproponowali mi opłacenie kursu, specjalnie z OSK Atest w Ełku instruktor w 2012 r. przyjeżdżał. Może w Łomży nie było samochodu z gałką na kierownicy i automatyczną skrzynią biegu, bo egzamin w WORD w tym aucie zdałem. Moja historia może być kilkoma lekcjami dla innych. Przede wszystkim, aby w porę reagowali na pogarszające się zdrowie. Niepotrzebnie przez 42 lata paliłem papierosy i dopiero 7 lat temu rzuciłem palenie i alkohol. Mimo amputacji ręki, nie dostałem renty, brakowało lat składkowych z ostatniego 10-lecia. Udowodniłem tylko 3. Były takie czasy w latach 90., że często pracowałem na czarno, Balcerowicz prywatyzował wszystko, zwalniali z firm, bo przedsiębiorcy nie dawali umowy, a potem sam nie płaciłem. Warto pilnować legalnej umowy i gromadzić dokumenty zatrudnienia. Nie czekajcie na niewinny skurcz...
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146
-
Miłość wszystko przetrzyma, czyli ślub w ZOL
-
II Łomżyński Mityng Lekkoatletyczny Osób Niepełnosprawnych
-
Wspomnienie Zenona Faszyńskiego
-
Zmarła Anna Starachowska
-
Dzieci i młodzież z niepełnosprawnością na Olimpiadzie
-
Jubileusz 30-lecia Domu Pomocy Społecznej w Łomży
-
Niepełnosprawność dzieci i młodzieży
-
Inwalidka na wózku wygrała z ratuszem
-
O niepełnosprawnych i pomocy
-
Niepełnosprawni na scenie
-
Ludzie sprawni i niepełnosprawni na 7. Festiwalu „Ja i Ty”
-
Pierwsi pacjenci przyjęci do Zakładu O-L w Łomży
-
Inwalida uwięziony na własnym podwórku
-
Niepełnosprawni na wózku wreszcie wjadą głównym wejściem do ratusza...!
-
Gołębie przestały zatruwać życie Pani Anny
-
Paraolimpiada Osób Niepełnosprawnych w Łomży
-
Chora nauczycielka potrzebuje naszej pomocy
-
20 lat Warsztatu Terapii Zajęciowej w Łomży
-
Druga mama z Ameryki opowiada o Łukaszu z Łomży
-
Tysiące złotych z pikniku na rehabilitację Aleksa z Łomży
-
Poetycki debiut z Carpe Diem
-
„Biegałem, rzucałem i skakałem - z radości...”
-
II Łomżyński Konwent Osób z Niepełnosprawnościami
-
„Łomża JA i TY”, zabawa i integracja
-
Niepełnosprawni zapraszają na przygody
-
Jak dziecko z Łomży znalazło rodziców w Ameryce
-
Matki i ojcowie z niepełnosprawnymi w Skate Parku
-
Łomżyńscy tancerze na nogach i wózkach we Francji
-
Sami na bruku w środku zimy
-
Turniej Tenisowy Bona 2016 służy niepełnosprawnym i zdrowym