Tradycja na „włoskiej licencji”, czyli co można znaleźć w studni
Lista co światu dały Włochy jest tak długa, że nie starczyłoby w tekście miejsca na Łomżę, a przecież o niej chcę napisać. Tam zaczęła się cywilizacja zachodnia i prawo, a i centrum kościoła katolickiego z papieżem na czele znajduje się w Rzymie. Czy można sobie wyobrazić Polskę bez pizzy, malucha, Italo disco czy mafii?
Kilka dni temu Onet poinformował, że z Fontanny di Trevi władze Rzymu rocznie wyciągają monet na ponad 1,5 mln Euro. Pieniądze wielkie, więc i chętnych pewnie nie mało. Od 2001 roku pod okiem policji robią to pracownicy wodociągów, którzy 2-3 razy w tygodniu, w zależności od ruchu turystycznego, zasysają pieniądze na specjalne białe prześcieradła, które trafiają do włoskiego Caritasu. Ponoć stanowi to 15% dochodów tej organizacji.
Zarobek, jak sądzę, włoski Caritas zawdzięcza Amerykanom, ale nie tym wrzucającym pieniądze, a autorom filmu. Zresztą Jean'owi Negulesco (reżyserowi) i John'owi Patrick (autorowi scenariusza) powinni być wdzięczni także łomżyńscy kloszardzi, którzy choć mniejszy, swój zysk mają, ale o nich później.

Fontanna di Trevi, Rzym
Fontanna di Trevi to jedno z najbardziej znanych miejsc w stolicy Włoch i obowiązkowy punkt na turystycznej mapie. Choć zdobi Rzym od XVIII wieku, to szał zaczęła przeżywać w minionym stuleciu. Za sprawą hollywoodzkiego filmu z 1954 roku pt. „Trzy monety w fontannie”, gdzie trzy Amerykanki wrzucały monety do fontanny, by spełniły się ich życzenia miłosne, pokazuje siłę amerykańskiego kina. Wrzucenie jednej monety oznacza chęć powrotu do wiecznego miasta, dwóch – to już życzenie zakochania się, a trzy monety oznaczają ślub. Pierwszy był zwyczaj, ale film z pewnością rozpropagował go po całym świece, dzięki czemu w większości fontann widzimy monety.
Rzym ma swoją di Trevi, a Łomża studnię.
Zaprojektowaną przez Nicola Salvi (na zlecenie papieża Klemensa XII) Fontannę di Trevi w 1762 roku dokończył Giuseppe Pannini. Widać na niej jak opiekuna mórz (przed Posejdonem) Okeanosa, na rydwanie z muszli ciągną morskie konie. Powstała na końcu akweduktu Aqua Virgo, zbudowanego jeszcze przez Rzymian w 19 roku p.n.e.
Fontanna na Starym Rynku w Łomży trysnęła wiosną 2023 roku. Niestety poza kolorowymi światełkami, których w dzień nie widać i pompką wyrzucającą wodę w niebo, większej atrakcji nie stanowi, a zysk? Raczej koszt, ponieważ w ubiegłym roku za jej funkcjonowanie Miasto Łomża zapłaciło ponad 160 tys zł. W bieżącym roku eksploatacją mają zajmować się miejskie spółki, więc koszt się rozpłynie.
Wspomniana scena zaczyna się w 3 minucie
Swój film „Brunet wieczorową porą” Stanisław Bareja zaczyna sceną wrzucania pieniążka do fontanny. Grająca opiekunkę wycieczki Emilia Krakowska mówi dzieciom o budowaniu nowej tradycji na „włoskiej licencji zresztą. Jak ktoś wrzuci pieniążek to tutaj wróci”. Jeden z chłopców zamiast do fontanny, pieniążek chowa do kieszeni. „A ty dlaczego nie wrzuciłeś” - pyta malca Jan Himilsbach. „Bo ja tu nie chcę wrócić” - odpowiada z przekonaniem. Scena kończy się, a jak, liczeniem mokrych pieniędzy na ladzie jakiegoś baru.
W łomżyńskiej fontannie nie widać monet, ale nie oznacza to, że nikt do Łomży nie chce wracać. Przeciwnie, w Łomży króluje studnia (na szczęście z dnem), która powstała pod koniec XIX wieku. Do niej właśnie monety, ale i śmieci, wrzucają turyści i mieszkańcy odwiedzający to miejsce. Inżynier Andrzej Wszeborowski nadbudowując kilka warstw cegieł zamontował kratę i sito, dzięki temu tylko część monet spada na dno studni, a śmieci i część gotówki zostaje na siatce.
„Studnię na Starym Rynku z różnego rodzaju śmieci, w miarę potrzeb na bieżąco, sprzątają pracownicy MPGKiM”- wyjaśnia Ratusz. To prawda, bez ich pracy śmieci wystawałyby już nad zamontowaną kratę. Co do pieniędzy to „według wiedzy pracowników Urzędu Miejskiego, wrzucane do niej pieniądze nie były dotychczas wybierane”.

Na zdjęciu z 7 czerwca 2025 roku widać, jak na sitku, obok śmieci leżą monety i banknot 100zł. W środę 2 lipca obok, polskich 1, 2 i 5 złotówek widzimy 2 funty i pół Euro.
Podobnie jak władze Rzymu, a raczej jak grający rolę „lumpa” Jan Himilsbach, w Łomży pieniądze także się wybiera. Ponoć, bo nikt tych ludzi za rękę nie złapał, wczesnym rakiem, kiedy miasto jeszcze śpi, przy pomocy długiego kija z przylepcem lub klejącą taśmą na końcu, zaradni panowie wyciągają te monety. Przyrząd, jak mówi mi jeden z miejskich pracowników, znaleziono w jednych z ustawionych obok gazonów.
Taka stówka to musiał być niezły kąsek, ale do dochodu jak z di Trevi to jeszcze daleka droga. Może jakiś film?
Na propozycje od mieszkańców i turystów czekamy pod adresem biuro@4lomza.pl
-
Fontanna dyszy, szumi, bulgocze, lśni i skacze
-
Lokalna Organizacja Turystyczna ma sprawozdanie
-
Jelonek stanął u wodopoju
-
Nimfa narwiańska marzy o fontannie w sercu Łomży
-
Studnia życia i ruiny ratusza w kwiatach na Starym Rynku
-
Może chociaż studni na Starym Rynku nie zasypią...
-
Studnia dla koni i 7 tysięcy w piecowisku