Dni Łomży w muzycznych rytmach - ::4lomza.pl:: Regionalny Portal

W ostatnich latach fani hip-hopu mieli sporo dla siebie podczas juwenaliów, ale w programie tegorocznej imprezy zabrakło dużego koncertu. Młodzi ludzie mogli to jednak nadrobić sobie z nawiązką, dzięki drugiej edycji Young Łomża Festiwal. Organizujący koncertowe wydarzenia podczas tegorocznych Dni Łomży Miejski Dom Kultury-Dom Środowisk Twórczych oraz miasto Łomża zadbali bowiem o to, by ich program był zróżnicowany i dostosowany do oczekiwań różnorodnej publiczności, zarówno tej młodszej, jak też starszej.

W programie zabrakło wykonawców disco polo, którzy są już najwyraźniej passé na tych największych imprezach. Było za to sporo rzeczonego hip-hopu, czyli muzyki tworzonej przez ludzi młodych i trafiającej do ich rówieśników nie tylko dzięki tekstowemu przekazowi, ale też wiarygodności i szczerości, przez wielu znawców porównywanej z pierwszą falą punk rocka w latach 70. ubiegłego wieku. 

Piątkowy wieczór rozpoczął występ łomżyńskiego składu Potwory i Spółka z Sarą Konert na czele. Jako kolejni na scenie pojawili się Opał i Miszel, a gwiazdą wieczoru był Kinny Zimmer, tak więc nastoletnia w większości publiczność pod sceną miała pełny przegląd tego, co jest w rodzimym hip-hopie na czasie. Podczas sobotniego, prowadzonego przez Rafała Brzozowskiego koncertu, publiczność była już znacznie bardziej zróżnicowana wiekowo, ponieważ każdy z czworga wykonawców reprezentował nieco inną stylistykę. Jako pierwsi wystąpili Julita Kaczyńska oraz pop-rockowa grupa Loka, bazująca na przebojach sprzed lat „Na jednej z dzikich plaż” i „Prawdziwe powietrze”. Słuchaczy przed sceną oraz w okolicy koncertowej muszli, bowiem nie wszyscy wchodzili na teren imprezy, wyraźnie przybyło przed godziną dwudziestą, kiedy rozpoczął się występ Maryli Rodowicz z zespołem. Legendarna wokalistka nie była gwiazdą wieczoru, tak jak w roku 2012, ale szybko okazało się, że słowa wielu jej ponadczasowych przebojów zna nie tylko średnie i starsze pokolenie, ale również młodzież, a pięć dziewcząt z publiczności miało nawet okazję zaśpiewać z królową polskiej piosenki w utworze „Gaj”. Nie zabrakło też innych evergreenów, w tym solidnej reprezentacji albumów „Sing-Sing” i „Wsiąść do pociągu”, z „Damą być” oraz „Remedium” na czele, Rodowicz wykonała też inne, starsze i nowsze piosenki. Fani liczyli, że skoro na miejscu jest Dawid Kwiatkowski, to zaśpiewa z Marylą Rodowicz podczas jej występu „Wielką wodę” , ale do tego nie doszło, mimo tego, że spotkali się za sceną. 

Były za to inne wielkie przeboje, chociaż nie dało się nie zauważyć, że dobiegająca osiemdziesiątki gwiazda  nie powinna już śpiewać niektórych z nich, zwłaszcza „Niech żyje bal” oraz „Małgośki”. Dobrym przykładem jest tu Ian Gillan z Deep Purple, starszy od Rodowicz raptem o cztery miesiące, który już od lat nie wykonuje na koncertach utworów bardziej wymagających, będących poza jego wokalnym zasięgiem, jak na przykład „Child In Time”. Problemów tego typu nie miał świetnie dysponowany Dawid Kwiatkowski. 

Ten uwielbiany przez młode pokolenie nie tylko wokalista, ale też tekściarz, gitarzysta i klawiszowiec, ostatnio często gości w okolicach Łomży: niespełna miesiąc wcześniej występował w Ostrołęce, dzień wcześniej w Kolnie, podczas imprezy z okazji 600-lecia lokacji miasta, a już w lipcu zaśpiewa w Grajewie. W Łomży został entuzjastycznie przyjęty przez młodą publiczność, wśród której było wiele fanek z różnych miejsc w Polsce, starających się być na jak największej liczbie koncertów z ich idolem w roli głównej oraz licznych słuchaczy, którzy widzieli go w Kolnie. Dlatego już od pierwszej piosenki solista mógł liczyć nie tylko na wsparcie wokalne ze strony swego zespołu, ale też chóru fanów, doskonale znających wszystkie teksty i błyskawicznie je podchwytujących. W programie przeważały utwory z najnowszego albumu „Pop romantyk”, ale nie zabrało też utworów starszych, jak choćby „Proszę tańcz” czy „Jesteś”. Przypadły one do gustu również starszym słuchaczom, chociaż niektórzy przyznawali, że wcześniej, nie interesując się zbytnio muzyką młodego pokolenia, nie mieli nawet pojęcia o tym, że ktoś taki jak Dawid Kwiatkowski istnieje. 

Wojciech Chamryk