Przejdź do treści Przejdź do menu
piątek, 19 kwietnia 2024 napisz DONOS@

środa 20.09.2006

Gazeta Współczesna - Likwidujmy głupie znaki Gazeta Współczesna - Na przerwę pięć minut to za mało Kurier Poranny - Traktorzysta poczuł bluesa Gazeta Wyborcza - Byli zawodnicy ŁKS-u w zespole lidera

Gazeta Współczesna - Likwidujmy głupie znaki
Bezsensowne oznakowanie lub jego brak, znaki zniszczone lub niewidoczne – to rzecz nagminna na podlaskich drogach.
Prawie 3 tys. nieprawidłowości w oznakowaniu odkryli w woj. podlaskim policjanci podczas tegorocznej lustracji dróg. Raporty na ten temat właśnie trafiają na biurko wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych i administracji Ludwika Dorna. Ten ma dać wojewodom trzy miesiące na usunięcie absurdalnych oznakowań.
Najgorsze jest to, że w wielu przypadkach złe ustawienie znaku lub jego brak stwarza duże zagrożenie na drodze. Aż w 132 przypadkach na skrzyżowaniach brakowało znaku informującego, że kierowca znajduje się na drodze z pierwszeństwem przejazdu, a w 75 przypadkach brakowało znaku informującego, że kierowca powinien ustąpić pierwszeństwa przejazdu!
Jak zdezorientować kierowcę
– Brak takich znaków sprawia, że kierowcy wjeżdżając na skrzyżowanie nie wiedzą, jak mają się na nim zachować. Wtedy albo stoją niezdecydowani na środku, albo jadą zbyt pewnie siebie. O nieszczęście nietrudno – mówią policjanci z „drogówki”.
Równie niebezpieczne dla kierowców są sytuacje, kiedy na drogach brakuje znaku „stop”. Policjanci ujawnili pięć takich przypadków. Dla pieszych niebezpieczne są sytuacje, kiedy przejście jest nieprawidłowo oznakowane. Takich przypadków było aż 57! Kierowca dojeżdżając do przejścia dla pieszych ma obowiązek zachować szczególną ostrożność, nie powinien na przejściu dla pieszych wyprzedzać, ani omijać pojazdów przepuszczających pieszych. Jeśli przejście nie jest wyróżnione pasami i znakiem, kierowca może nie zareagować prawidłowo na to, co dzieje się na drodze i w rezultacie potrącić pieszego.
Podlascy policjanci odkryli też, że aż w 13 miejscach brakowało znaków informujących o... przejeździe kolejowym!
więcej: Gazeta Współczesna - Likwidujmy głupie znaki

Gazeta Współczesna - Na przerwę pięć minut to za mało
Lekcje nie mogą zaczynać się przed ósmą rano, a kończyć po 17, przerwy powinny trwać przynajmniej 10 minut, matematyka nie może być na pierwszej lekcji, codziennie potrzebne są zajęcia ruchowe. Takie są m.in. zalecenia ministra edukacji i sanepidu odnośnie zajęć szkolnych. Niestety, rzadko są one przestrzegane. A bez nich dzieci są w szkole zmęczone, nie są w stanie skoncentrować się i odpocząć między zajęciami. Przez to gorzej się uczą!
Białostocki sanepid wraz z nowym rokiem szkolnym rozpoczął kontrole planów lekcji i rozkładów zajęć w szkołach.
– W ubiegłym roku najwięcej szkół nie przestrzegało odpowiedniego czasu przerw między lekcjami – mówi Artur Wnuk, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Białymstoku. – A wiadomo, że w pięć minut dziecko nie zdąży zregenerować sił po odbytych zajęciach, a często nawet przejść z klasy do klasy.
Niestety, w wielu szkołach sytuacja z krótkimi przerwami się nie zmieni.
– Nie możemy wydłużyć przerw, bo zajęcia kończyłyby się u nas o 20 – mówi Piotr Górski, dyrektor Zespołu Szkół Integracyjnych nr 1 w Białymstoku. – I tak są przypadki, że dzieci kończą zajęcia o 18.20. Do krótkich przerw już się wszyscy przyzwyczaili. Mamy 62 oddziały, szkoła jest przeładowana.
więcej: Gazeta Współczesna - Na przerwę pięć minut to za mało

Kurier Poranny - Traktorzysta poczuł bluesa
To była akcja jak z filmu. Pijany kierowca ciągnika i jego brat, uciekając przed policjantami próbowali przejechać jednego z nich, rzucali cegłami w radiowóz, a na koniec zaatakowali nożem. Teraz odpowiedzą przed sądem.
Lista zarzutów jest długa: naruszenie nietykalności cielesnej, używanie przemocy wobec funkcjonariusza, narażenie na utratę życia lub zdrowia, prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwym. Za każde z tych przestępstw grozi do trzech lat więzienia.
To była sobota, 1 lipca. W okolicy wsi Poniklica policyjny patrol zwrócił uwagę na dziwne zachowanie kierowcy ciągnika. Gdy jeden z policjantów próbował zatrzymać pojazd o mało nie przypłacił tego życiem. Wiesław Bielski (prokuratura zezwoliła na publikację jego danych osobowych), kierując rozpędzonym ciągnikiem chciał przejechać funkcjonariusza. Na szczęście policjantowi udało się uciec. Chwilę później mundurowi ruszyli w pościg. Jednak już przy pierwszej próbie wyprzedzania kierowca ciągnika próbował zepchnąć ich z drogi. A gdy to się nie udało, w stronę radiowozu posypały się cegły. Z wozu zrzucał je brat oskarżonego – Andrzej B. W końcu policjanci oddali strzały ostrzegawcze, a gdy i to nie poskutkowało próbowali strzelać w koła. Pijanych braci zatrzymało dopiero drzewo. Ale i wtedy nie chcieli poddać się bez walki. Wiesław Bielski wyjął nóż. Na szczęście policjanci obezwładnili napastnika. Miał 2,8 promila alkoholu.
więcej: Kurier Poranny - Traktorzysta poczuł bluesa

Gazeta Wyborcza - Byli zawodnicy ŁKS-u w zespole lidera
Jeszcze rok temu Marcin Truszkowski i Rafał Boguski tworzyli parę napastników w trzecioligowym ŁKS-ie Łomża. Teraz obaj są w kadrze lidera ekstraklasy BOT-u GKS-u Bełchatów. Obaj mają za sobą debiut na pierwszoligowych boiskach, a pierwszy z nich zdobył już nawet gola
Początkowo wydawało się, że możliwość na zrobienie większej kariery ma Boguski. 22-letni napastnik był pewnym punktem ekipy trzecioligowca, która m.in. dzięki jego bramkom była głównym faworytem do awansu do ekstraklasy. Jednak piłkarz nie cieszył się wraz z kolegami z historycznego sukcesu ŁKS-u. Wcześniej bowiem w przerwie zimowej sezonu 2005/2006 zmienił barwy klubowe. Przeszedł do ekipy mistrza kraju Wisły Kraków, którą prowadził wtedy Jerzy Engel, ojciec szkoleniowca ŁKS-u. Jak się okazało, nie była to najlepsza decyzja. Piłkarz nie miał bowiem większych szans na grę w Krakowie, ponieważ konkurencja o miejsce w składzie była bardzo duża. Poza tym doszło też do zmiany szkoleniowca w Wiśle i Boguski więcej czasu niż z pierwszym zespołem spędzał w trzecioligowych rezerwach. Chociaż zaliczył też swój debiut w ekstraklasie. Dwukrotnie pojawiał się na boisku z ławki rezerwowych, ale łącznie przebywał na nim tylko sześć minut.
Po zakończeniu poprzedniego sezonu zdecydowano w Wiśle, że należy wypożyczyć napastnika do innego klubu. W ten sposób Boguski trafił do Bełchatowa. Został wypożyczony do końca rundy jesiennej.
- Jak się okazało, w Bełchatowie wcale nie jest łatwiej przebić się do podstawowego składu - mówi piłkarz. - Konkurencja o miejsce jest bardzo duża. Tym bardziej że trener preferuje system gry tylko z jednym napastnikiem. Ale mam nadzieję, że jeszcze dostanę szansę i postaram się ją wykorzystać.
Na razie zawodnik zagrał tylko w końcówkach dwóch meczów.
- Niestety, nic w nich nie zdziałałem - stwierdza Boguski.
więcej: Gazeta Wyborcza - Byli zawodnicy ŁKS-u w zespole lidera


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę