Przejdź do treści Przejdź do menu
sobota, 20 kwietnia 2024 napisz DONOS@

Wzorowy Koordynator Nadziei Jakub Brzeziak

Główne zdjęcie
Jakub Brzeziak

- Myślę, że powodem naszych działań była chęć pomocy drugiemu człowiekowi, bo trudno mówić o jakichkolwiek profitach w wieku gimnazjalnym, gdy chodziło o zwykłe, ludzkie dziękuję - mówi Jakub Brzeziak, 29-letni koordynator Grupy Ratowniczej Nadzieja. Do września był zastępcą Szefa - ks. Radosława Kubła, który został proboszczem parafii Bożego Ciała. Jakub nie lubi o sobie wiele opowiadać, ale efekty jego pracy widzi każdy, kto zetknął się z ratownictwem medycznym. „Bogu na chwałę, ludziom na ratunek” - motto Grupy Nadzieja to najlepsze podsumowanie prowadzonych przez Kubę Brzeziaka działań, które przedstawia w rozmowie ze studentką Karoliną Chmielewską.

Wszystko rozpoczęło się na wzgórzu Krzyża Św. w Łomży. - 15 lat temu w gimnazjum poznaliśmy księdza Radosława, czyli aspekt duchowy miał znaczenie - opowiada Jakub. - Ks. Radosław Kubeł założył Grupę Ratowniczą, a dzięki uprzejmości proboszcza ks. Andrzeja Godlewskiego mogliśmy mieć przy parafii siedzibę. Tutaj się spotykaliśmy, tutaj był zalążek pracy wolontariackiej. Dziękuję jednych przeradzało się w coraz większą wdzięczność innych. Czuliśmy się potrzebni, czuliśmy, że to, co robimy, jest potrzebne drugiemu człowiekowi...
Apelowali o wsparcie w ciężkich sytuacjach i - wspomina Kuba - nigdy nie zostali bez pomocy przez 12 lat. - To, co dawaliśmy, otrzymywaliśmy ze spotęgowanym skutkiem. Wszyscy jesteśmy ludźmi wierzącymi, trzymamy się wartości katolickich. To wpływało na postawę, że chcieliśmy pomagać drugiemu człowiekowi. To było głównym motorem. Obszar naszej pracy to pomoc człowiekowi, a więc jest on naprawdę spory. To wszystko praktycznie codziennie sprawia, że otrzymujemy bardzo dużo dobra i ciepła jako ratownicy. 

Jak wygląda praca koordynatora? 
Obowiązków jest dużo, od ustalenia grafiku codziennych działań planowych po pilne wysyłanie zespołów do działań alarmowych. - Odkąd panuje w naszym kraju epidemia, zostaliśmy wciągnięci do systemu jednostek zwalczających Covid 19 w postaci zespołu transportowego oraz zespołu wymazowego, a także ciągle pełnimy służbę w Nocnej Pomocy Lekarskiej - tłumaczy Kuba. - Grafiki stałe trzeba ustalać i na bieżąco koordynować, synchronizując z innymi działaniami. Największym wyzwaniem są rozbudowane akcje poszukiwawcze, które angażują wielką ilość sprzętu i osób, co trudno jest zgrać z ustalonymi już dyżurami i działaniami planowymi. Na co dzień pomaga mi w tym kierownik oddziału łomżyńskiego Grupy Jakub Zimnoch, który również jest ratownikiem medycznym i odciąża mnie w tej pracy. Codziennie wpływają zgłoszenia, zapotrzebowania firm, instytucji, na różne szkolenia i działania charytatywne. Trzeba troszczyć się o utrzymanie ciągłości zaopatrzenia, eksploatacji i napraw pojazdów i sprzętu. Do tego tak zwana biurokracja, a więc ciągle stos papierów, dokumentów i korespondencji, na którą należy odpisać w imieniu jednostki. Na głowie koordynatora jest sprawne współdziałanie oddziałów Grupy, spośród których największe: w Białymstoku i Ostrołęce, często wspierają łomżyński oddział centralny.

Nie chcą narażać siebie ani innych
Z powodu Covid-19 bardzo ograniczyli dostęp wolontariuszy do jednostki. - W czasie lockdownu, kiedy wyłączone zostały wszelkie inne działania i mieliśmy tylko zespoły wymazowe, zespół wyjazdowy czy Nocną Pomoc, praktycznie hermetycznie zamknęliśmy wszystkie osoby, które dyżurują. Kursów i szkoleń nie prowadziliśmy. Odpowiedzialność nam nie pozwalała skupiać się w szerszym gronie. Nawet na Wielkanoc nie byłem u rodziców. Każdy z nas odpowiedzialnie podjął swego rodzaju samoizolację, nie widywaliśmy się z nikim. Masa wyrzeczeń, ale sytuacja tego wymagała, musieliśmy trudny okres przetrwać.

Na początku roku w oddziałach było ok. 300 wolontariuszy, z tego czynnych na co dzień około 60 osób, które działają w Nadziei bardzo aktywnie. Są to głównie ratownicy medyczni, ratownicy kwalifikowani pierwszej pomocy i te osoby uczą się, nabierają doświadczenia w Stowarzyszeniu na różnych polach działań. 

_MG_3598.jpg
Ks. Radosław Kubeł i Jakub Brzeziak

 

Ratownictwo medyczne i administracja 
Jako wolontariusz GR Nadzieja Kuba zaczął studia dzienne na kierunku administracja Państwowej Wyższej Szkoły Informatyki i Przedsiębiorczości w Łomży, wieczorowo studiując na ratownictwie medycznym w Wyższej Szkole Zawodowej Ochrony Zdrowia TWP. - Trudno było to pogodzić z racji wielu obowiązków - dziękuje wykładowcom obu uczelni. - Przymykali oko na nieobecności i niedociągnięcia, ale to normalna sprawa, kiedy mało się śpi, a ciągle jest się na wysokich obrotach. Wykładowcy rozumieli to, co ja robię, bo słyszeli o naszej działalności i łaskawiej na mnie patrzyli.

- Gdy zaczynaliśmy działalność, była ona wolontariacka, lecz ilość działań i pracy, którą mieliśmy, sprawiała, że nie można tak naprawdę podjąć jakiejś innej, równoległej pracy. Grupa rozrosła się tak, że musieli być ludzie odpowiedzialni za czynności i zabezpieczenia, na których można polegać i którzy będą pracować na co dzień w Stowarzyszeniu. Kilka osób, ale chodzi o odpowiedzialność. Jeżeli bierzemy odpowiedzialność za to, że pracujemy na  zabezpieczeniu medycznym, gdzie jest kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt osób, trudno mówić o pracy wolontariuszy, ponieważ udzielamy usługi, która pociąga za sobą odpowiedzialność i nie ma już miejsca na błąd, nie ma wymówki, że ja jestem tylko wolontariuszem. Więc potrzebni byli wykwalifikowani ludzie, ratownicy medyczni, lekarze, pielęgniarki, którzy tę odpowiedzialność, to brzemię wezmą. Praca wolontariuszy musi być napędzana przez pracę zawodowych medyków, którzy nadzorują i wspierają pracę wolontariuszy oraz funkcjonowanie oddziałów. Dzięki temu, mamy ciągłość i wzrost skali działań.

Fundacja Żywa Nadzieja
- Jestem twarzą fundacji, stworzonej na potrzeby rodzin, wymagających pomocy doraźnej - mówi prezes Brzeziak. - Mieliśmy akcje zbierania funduszy na rodziny, którym spłonął dobytek. Pierwszą akcją była zbiórka środków, gdy kilka lat temu, w Sośnie pod Bydgoszczą, przeszła nawałnica. Taka transparentna fundacja, która zbiera środki i przekazuje je rodzinom, jest bardzo potrzebna. Czasem udostępniamy sprzęt ludziom, zgłaszającym się do nas po pomoc. Można się zgłaszać do fundacji. Na pewno pomożemy.
Początkowo miałem inne marzenia, miała to być służba mundurowa. Zawsze mundur miałem z tyłu głowy, natomiast nie mogłem zostawić Stowarzyszenia, przyjaciół, z którymi spędzam dużo czasu. Czułem się potrzebny. Wiedziałem, że to, co robię, ma sens. Z biegiem czasu, prócz zabezpieczeń medycznych imprez, doszły poszukiwania. Ciągłe pięcie się do góry, tworzenie jednostki, która teraz jest rozpoznawalna w całym kraju, dało pędnik do działania, by rozwijać się w tym kierunku. Prywatnie, po prostu, lubię adrenalinę. W dużej mierze to, oprócz pomocy drugiemu człowiekowi, ważny powód życiowej aktywności. Cały czas coś nowego. Nadzieja ma tak szerokie spektrum działania, że każdy znajdzie coś dla siebie, np. poszukiwania, które właśnie prowadzimy z Komendą Główną Policji, i programy, które robimy. W zeszłym roku zrealizowaliśmy program im. Władysława Stasiaka, kiedy kupiliśmy urządzenia AED, które przekazaliśmy służbom mundurowym. Po pewnym czasie otrzymujemy informację, że te urządzenia ratują życie. To gdzieś się później zawsze odbija miłym echem, że te działania są potrzebne. To takie spełnienie.

Cały czas dwa telefony czuwają
- Nie mam czasu wolnego i nie mam życia prywatnego - uśmiecha się koordynator. - Odkąd pojawił się Covid, czas można było spędzać w ograniczonym gronie. Epidemia wymusiła na wszystkich te zachowania. Życie prywatne... Adrenalina, ucieczka, wejście na motocykl, przejażdżka, odcięcie się umysłowe od problemów. Myślę, że to daje mi azyl od pracy. Ale cały czas dwa telefony, cały czas czuwam, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik, żeby rozmaite małe zębatki zawsze w jeden tryb się schodziły. Jest trudno, ale życie to wynagradza, więc polecam, można wstąpić, i każdemu życzę życia, jakie mam ja... 
Na przestrzeni 12 lat Grupa Nadzieja, razem z naszym prezesem, ks. Radosławem Kubłem, miała swoją siedzibę w parafii Krzyża Świętego. Dzięki jej proboszczowi, ks. Andrzejowi Godlewskiemu, mieliśmy swoje miejsce i mogliśmy realizować pasje i marzenia. Teraz powoli zmieniamy siedzibę na parafię Bożego Ciała, gdzie proboszczem został niedawno nasz założyciel, ks. Radek, pozostający nadal prezesem Stowarzyszenia. Przejąłem od niego koordynowanie Grupy, ale nadal współpracujemy codziennie nad prawidłowym funkcjonowaniem całego Stowarzyszenia. Mianowanie na koordynatora traktuję jako sukces i wyróżnienie, ale nie moje osobiście, lecz wielu naszych działaczy, których na przestrzeni lat trzeba by zliczyć w tysiącach. Obiecuję być jeszcze lepszym i starać się, aby Grupa Ratownicza się rozwijała. Dziękuję też moim rodzicom, że wychowali mnie w wierze katolickiej i zawsze uczulali na to, żebym był człowiekiem, jakim jestem dzisiaj, żebym nie był obojętnym na drugiego człowieka...

Rozmawiała: Karolina Chmielewska

Redagował: Mirosław R. Derewońko

Foto: Jakub Brzeziak
Foto: Ks. Radosław Kubeł i Jakub Brzeziak

 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę