Wirtuozowski wieczór u Lutosławskich
Pianistka Marianna Humetska oczarowała publiczność kolejnego koncertu z cyklu „Muzyczne wieczory u Lutosławskich” w Muzeum Przyrody w Drozdowie. Lwowianka i absolwentka tamtejszej Akademii Muzycznej, stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej współtwórczyni międzynarodowego festiwalu „Odkrywamy Paderewskiego”, zagrała kompozycje Chopina i Paderewskiego tak, że ręce same składały się do oklasków, a recital zakończyła utworami ukraińskich kompozytorów Myrosława Skoryka i Anatola Kos-Anatolskiego.
„Muzyczne wieczory u Lutosławskich” trwają od lutego ubiegłego roku, ale jak dotąd pianiści pojawiali się podczas tych koncertów wyłącznie w roli akompaniatorów. Gdy jednak Jan Miłosz Zarzycki usłyszał jak gra Marianna Humetska, po studiach w rodzinnym Lwowie kontynuująca edukację u słynnej Wiery Gornostajewej w moskiewskim konserwatorium oraz w The Glenn Gould School w Kanadzie, niezwłocznie zaprosił ją do Drozdowa – tym chętniej, że artystka ma bardzo obszerny repertuar, w którym muzyka polska zajmuje wyjątkowe miejsce.
– Najpierw zaproponowałam dyrektorowi Zarzyckiemu program „Chopin przy świecach”, autorski i z utworami z jego późniejszego okresu, stworzony na potrzeby kameralnego koncertu w salonie muzycznym – wyjaśnia Marianna Humetska. – Ale okazało się, że do takiego muzykowania w kameralnym gronie trzeba wybrać inne utwory, tym bardziej, że Fryderyk Chopin też wolał grać w salonach, nie na dużych scenach, a jego muzyka najlepiej odkrywa się w takim anturażu.
Stanęło więc na walcach As-dur op.42 oraz cis-moll op.64 #2, Fantazji-Impromptu, Polonaise-Fantaisie As-dur, op.61 oraz pięciu z sześciu pieśni z opusu 74, w fortepianowej transkrypcji Ferenca Liszta: „Moja pieszczotka”, „Życzenie”, „Wiosna”, „Pierścień” i „Hulanka”.
Marianna Humetska zaprezentowała w nich nie tylko techniczną biegłość na najwyższym poziomie, ale też coś znacznie cenniejszego, nieprawdopodobną wręcz umiejętność dotarcia do samej istoty kompozycji Chopina – zarówno w tym bardziej dynamicznym, jak i lirycznym wydaniu.
A nie było to przecież wszystko, bowiem chopinowskie arcydzieła przedzielił, równie porywająco wykonany, Menuet G-dur, bodaj najdobitniejszy dowód na to, że Ignacy Jan Paderewski był nie tylko wybitnym wirtuozem, ale też i niezgorszym kompozytorem. Zasługi obu mistrzów polskiej muzyki w błyskotliwej formie przybliżał z kolei słuchaczom Mirosław Korona, na co dzień dyrektor łomżyńskiej PSM, zaś finał koncertu był całkowicie odmienny. Co prawda „Melodię”
Myrosława Skoryka bywalcy koncertów Filharmonii Kameralnej mogli już usłyszeć przed dwoma laty, kiedy to orkiestra grała pod batutą Władmira Bormotowa, dyrektora zaprzyjaźnionej z naszą orkiestrą Grodzieńskiej Capelli, ale już „Taniec” tegoż kompozytora oraz „Homin Werkhowyny” Anatola Kos-Anatolskiego zabrzmiały tu po raz pierwszy.
– Skoro był to koncert „Roztańczona klawiatura” nie mogłam pominąć tych utworów – wyjaśnia Marianna Humetska. – Gram je dość często, bo są to utwory kompozytorów bardzo ściśle związanych ze Lwowem, mających też związki z kulturą polską. „Melodia” to taki drugi, duchowy hymn Ukrainy, od razu docierająca do samego serca, kompozycja bardzo znana i nawet troszeczkę liczyłam, że nie będzie to muzyka całkowicie nieznana tutejszej publiczności. Pochodzący z „Tryptyku huculskiego” „Taniec” też jest bardzo charakterystyczny; to było moje opracowanie na fortepian kompozycji napisanej oryginalnie na orkiestrę kameralną. „Homin Werkhowyny” gram od dzieciństwa, bardzo go lubię i dla mnie reprezentuje on duch gór – tak, że widzi się ich obraz namalowany muzycznymi dźwiękami.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski