Muzyczny wieczór kolęd w Drozdowie
Najpiękniejsze kolędy i pieśni bożonarodzeniowe zabrzmiały w drozdowskim muzeum podczas kolejnego koncertu z cyklu „Muzyczne wieczory u Lutosławskich”. Najstarsze, jak średniowieczną „Adeste Fideles” czy najtrudniejsze, w tym opracowane przez Witolda Lutosławskiego, wykonywały same śpiewaczki: Anna Jeremus-Lewandowska, Martyna Kominiarczuk-Michałowska i Iwona Wall. W tych polskich i powszechnie znanych towarzyszyła im ponad 50-osobowa publiczność. – Specjalnie przygotowałam dwie kolędy w opracowaniu Witolda Lutosławskiego, żeby jego duch ucieszył się, że pielęgnujemy jego twórczość – mówi Anna Jeremus-Lewandowska. – Opracował aż 20 kolęd i pastorałek, wydanych przed laty na płycie. To niełatwa muzyka, bo akompaniament jest tu dość trudny, niełatwa do słuchania, bardzo wymagająca, ale przepiękna!
Muzeum Przyrody w Drozdowie często rozbrzmiewa wspólnym śpiewem, choćby podczas organizowanych już już od 19 lat przez Katarzynę i Krzysztofa Lipskich wieczorów pieśni patriotycznych, a w czwartkowy wieczór przyszła pora na kolędy. Mimo tego, że do Wigilii pozostały tylko cztery dni salon zapełnił się słuchaczami, spragnionymi kolejnego wydarzenia w ramach cyklu organizowanego przez Filharmonię Kameralną im. Witolda Lutosławskiego dzięki gościnności drozdowskiej placówki. Na koncert zatytułowany „W świątecznym nastroju” Anna Jeremus-Lewandowska, śpiewaczka bardzo w Łomży lubiana, przygotowała niezwykle urozmaicony program, obejmujący utwory od średniowiecza do współczesnych, ale wyłącznie o tematyce bożonarodzeniowej. Do jego wykonania zaprosiła znakomitą pianistkę Ewę Szpakowską oraz swoje utalentowane podopieczne, studentki poznańskiej Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego: sopranistkę Martynę Kominiarczuk-Michałowską i mezzosopranistkę Iwonę Wall.
– Występ tutaj ma dla mnie szczególne znaczenie, bo bardzo często śpiewamy pieśni Lutosławskiego, a teraz w okresie świąt kolędy – mówi Martyna Kominiarczuk-Michałowska. – Istotne jest więc dla nas, żeby odwiedzać dworki Chopina czy Lutosławskiego, czy dom Nowowiejskiego w Poznaniu, ponieważ widzimy wtedy, w jakiej atmosferze taki ktoś tworzył, co oglądał i łatwiej nam wtedy wykonywać ich utwory, bo możemy się lepiej w nie wczuć.
Potwierdziły to wykonania „Jezus malusieńki” i „W żłobie leży” Lutosławskiego oraz pastorałki „Maryja i anioł” oraz kilku kolęd Nowowiejskiego, kompozytora, którego dla tutejszej publiczności odkryła Anna Jeremus-Lewandowska podczas koncertu kolędowego przed siedmiu laty.
– Przywiozłam tutaj te utwory – mówi Anna Jeremus-Lewandowska. – Mieszkam w Łodzi i byłam związana z łódzkim środowiskiem muzycznym,gdzie Feliks Nowowiejski nie był tak znany.
Natomiast kiedy przeszłam do Akademii Muzycznej w Poznaniu okazało się, że tam jest to kultowy kompozytor, ponieważ spędził w tym mieście wiele lat. I zachwyciłam się jego twórczością: przepięknie napisanymi dla głosu pieśniami, ale też dla pianisty, co razem tworzy dzieło niezwykłe.
Słuchaczy zachwyciły też zagraniczne kolędy, w tym francuska, datowana na XVI wiek „Les anges dans nos campagnes” („Aniołowie na naszych polach”), duet-modlitwa Małgosi i Jasia z muzycznej baśni o tym samym tytule czy słynne, od razu bisowane, „Feliz Navidad” portorykańskiego barda Jose Feliciano oraz kolejna polska perełka, „Zaśnij Dziecino”, skomponowana przez Antoniego Uruskiego przed 115 laty. Jeszcze starsze i już powszechnie znane okazały się: „Gdy śliczna Panna” z XVIII wieku, licząca blisko sto lat więcej „Przybieżeli do Betlejem” oraz zaśpiewana na finał przez wszystkich „Gdy się Chrystus rodzi”, której czas powstania szacuje się na XIX stulecie.
– To zachwycające, że w tym przedświątecznym czasie tyle osób zechciało przybyć na ten koncert i z nami śpiewać! – nie kryje radości Anna Jeremus-Lewandowska, dodając, że salon dawnego dworu Lutosławskich to wymarzone miejsce do wspólnego kolędowania.
Wojciech Chamryk