Rockowa Stacja Wolność w Łomży
Legenda polskiego punk rocka Farben Lehre ponownie zagrała w Łomży. Tym razem płocka grupa promowała swój najnowszy, bardzo udany album „Stacja Wolność”, dlatego zagrała go praktycznie w całości. – Historia zatoczyła koło i ponownie zaczyna się jasno rysować perspektywa upominania się o podstawowe wartości, takie jak wolność, prawda, szacunek czy tolerancja – mówi wokalista Wojciech Wojda. – Bez dwóch zdań, ten tytuł absolutnie nie jest dziełem przypadku. Energetyczny koncert gwiazdy poprzedził krótki występ zespołu Londyn '70 z Hajnówki, również znanego już łomżyńskiej publiczności.
Wiosną 2016 roku Farben Lehre gościł w klubie PopArt MDK-DŚT w ramach jubileuszowej trasy z okazji 30-lecia zespołu, tym razem przyszła więc pora na nowości w ramach „Stacja Wolność tour 2018”, obejmującego aż 50 koncertów. Oczywiście w setliscie nie zabrakło też starszych i klasycznych utworów formacji, jak choćby „Anioły i demony”, „Matura” czy entuzjastycznie przyjęty przez około 40-osobową publiczność niezależny hit „Spodnie z GS-u” projektu The Butels z braćmi Wojda w składzie. Zabrzmiała też rzecz jasna przeróbka „Farben Lehre” Dritte Wahl; był też inny cover, ale już z limitowanego wydania nowej płyty, „10 małych Szyszkowników” Die Toten Hosen. Podstawą były jednak numery z CD i LP „Stacja Wolność”, jednej z najlepszych płyt w bogatym już fonograficznym dorobku Farben Lehre, nagranej z nowym perkusistą Gerardem Klawe (ex Rezerwat, ex Closterkeller).
– Zawsze jak wydaje się nową płytę to uważa się, że jest ona najlepsza, ale potem czas weryfikuje tę opinię – mówi Wojciech Wojda. – Po poprzedniej „Achtung 2012” też przecież mówiliśmy, że jest to nasza najlepsza płyta, ale minęło sześć lat i dzisiaj twierdzę, że była ona najlepsza do płyty „Stacja Wolność”. Jest ona na pewno dopracowana w każdym szczególe i to jest istotą rzeczy, dlaczego gramy ją na koncertach: uważamy, że tak równa płyta powoduje, że szkoda opuścić któryś z utworów. Dlatego dzisiaj nie graliśmy tylko dwóch: „Nie lubię”, który nie sprawdzał nam się na koncertach, uważaliśmy, że jakoś tak wyhamowuje nam koncert i akustycznego „Przebudzenia”, którego nie idzie zagrać w czteroosobowym składzie.
Ostry, chociaż melodyjny punk, rozkołysane reggae, a do tego nieoczywiste teksty Wojciecha Wojdy, odnoszące się nie tylko do polityki, ale też i innych aspektów życia, stanowią o sile nowych utworów i płyty „Stacja Wolność” jako całości.
– Nie podzielam opinii tych kolegów ze sceny, którzy uważają, że w obecnych okolicznościach należy z daleka trzymać się od polityki, nie komentować, nie krytykować, uciekać etc. – mówi Wojciech Wojda. – Dla mnie taka postawa trąca tchórzostwem, koniunkturalizmem, wygodnictwem, a przy tym jest dalece fałszywa. Nie można bowiem udawać, że nic złego się nie dzieje, jest super i pełen luzik, w momencie kiedy kurewsko daleko jest od normalności. Milczenie jest przyzwoleniem na tę eskalację dziadostwa, a siedzenie cicho w szarym kącie, to popełnianie niewybaczalnego grzechu zaniechania. Ja się nie boję, zawsze robię swoje i mówię „dobranoc” całej polityce, jednak tylko metaforycznie.
Utwór „Dobranoc” z refrenem „Bez wiary w lewicę, bez wiary w prawicę/mówimy dobranoc całej polityce” zrobił silne wrażenie na słuchaczach, podobnie jak klimatyczny „Ludzie we mgle”, kojarzący się w warstwie muzycznej z najmroczniejszymi utworami Maanamu z okresu albumu „Nocny patrol” (1984). Był też utwór szczególny: „Defekt muzgó”, dedykowany frontmanowi Defektu Muzgó Tomaszowi Wojnarowi, Robertowi Brylewskiemu, Korze, Tomaszowi Stańko oraz zmarłemu nagle przed tygodniem wokaliście Buzzcocks Pete Shelley'owi.
– Zawsze kiedy gra się koncert to chce się, żeby było więcej ludzi, żeby było jeszcze sympatyczniej i miło –ocenia wokalista Wojciech Wojda. – Najważniejsze jest jednak to, żeby w ogóle było sympatycznie, a na to w Łomży nigdy nie możemy narzekać. To był taki trochę krańcowy koncert, jeśli chodzi o 2018 rok, bo jest to przedostatni koncert elektryczny jaki teraz gramy. Jestem już więc myślami przy niedzieli i poniedziałku, gdzie gramy dwa kolejne koncerty, ale już akustyczne, a nie graliśmy ich już od Woodstocku, czyli od paru miesięcy, musimy się więc przestawić na nie mentalnie.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: MDK-DŚT