Przejdź do treści Przejdź do menu
piątek, 19 kwietnia 2024 napisz DONOS@

W oczekiwaniu na wyrok: goniec kontra prezydent

- To nie jest amerykański film, tylko zwykły proces – stwierdziła sędzia Małgorzata Sulkowska w Sądzie Rejonowym, gdzie zakończył się proces o dyskryminację byłego gońca Urzędu Miejskiego w Łomży, znanego jako goniec z sms. Mężczyzna skarży w Sądzie Pracy pracodawcę za gorsze traktowanie i niewypłacanie mu należnych premii. Jednakże przebieg rozpraw pełen jest nieoczekiwanych zwrotów akcji. - Które rozliczenie ilości przesyłek jest prawdziwe, są z tego samego okresu, dotyczą gońca i zeznających gońców: to czy to? - pokazywała dwie karty A4 mecenas Anna Olender, pełnomocnik powoda podczas środowej rozprawy. - Nie wiem – odpowiedziała sekretarz miasta Tamara Małachowska, reprezentująca prezydenta Łomży Mariusza Chrzanowskiego.

Sędzia rejonowy w środę przesłuchiwała przez ponad trzy godziny 3 świadków: dwie urzędniczki i jednego przedsiębiorcę oraz gońca i sekretarz miasta. Pierwsza urzędniczka zeznała pod przysięgą, że „informowała koleżankę, kto ile rozniósł, a ile nie rozniósł”, nie rozliczała powoda z przesyłek i nie znała tabel. Przypuszczała, że tabele powstają dla „informacji”. Druga urzędniczka kierowała w lipcu, sierpniu i wrześniu wydziałem, w którym pracował goniec. Za sierpień przyznała mu premię 50 proc., za wrzesień zostawiła puste miejsce. Potwierdziła, że zastępował pracowników na urlopie i nie miał swego rejonu, na które podzielono miasto dla innych gońców. Zeznawała, że szkoliła osobiście - na polecenie sekretarz - gońca z przepisów kpa i zarządzenia w tym zakresie w Urzędzie Miejskim. O tabelach ilości przesyłek, które szły w tysiące do mieszkańców, firm, instytucji, i sposobach ich zestawiania – mówiła - nie wiedziała, ponieważ od października 2015 przeniesiona została do innego wydziału. Przedsiębiorca przypomniał, że goniec nie był zadowolony z braku kurtki, butów na zimę i torby na korespondencję, noszoną w reklamówkach. Sekretarz miasta Małachowska wyjaśniała, że dostał na to ekwiwalent, zaś o premii decyduje nie ilość listów, a „chęć do pracy i jej organizacja”. Goniec w zeznaniach podtrzymał wszystko to, co mówił wcześniej. Tłumaczył, dlaczego jeżdżąc autobusami i czekając na przystankach nie zdołałby podołać tej ilości korespondencji, którą otrzymywał do rozniesienia. Opowiadał o korespondencji z kolegą prezydentem, z którym znają się od 11 lat, przekazywanej w kopertach i smsach. Dodał, że w rozmowie z sekretarz miasta jego kolega prezydent zapytał, „co Adam otrzyma na początek”. Według jego relacji miała odpowiedzieć, że „najniższą krajową, premię i 5 proc. od dostarczonego becikowego”. Sekretarz na rozprawie nie odniosła się do informacji. 
Spór „dyskryminacyjny” toczy się o wysokość premii: inni dostali 50 proc. w godz. pracy od 12. do 20; goniec 20 lub 25 procent po przeniesieniu na godz. 7.30 – 15. 30 – przytaczała szczegóły Tamara Małachowska.
Matka gońca zeznała, że: spotkała w galerii handlowej prezydenta, poskarżyła mu się, że musi dokładać do syna pracy, a prezydent odrzekł, aby syn zgłosił się do kierownika, napisał pismo, to prezydent podpisze... premię. Prawnika ratusza Mieczysława Jagielaka zainteresowało w wypowiedzi 75-letniej emerytki, czy ta rozmowa w galerii miała charakter urzędowy. Kobieta przypuszczała, że nie, jeśli nie w Urzędzie Miejskim. 
Mecenas Olender próbowała ustalić, czy gońcy znali kwoty premii, czy mogli poznać zasady ich przyznania, czy były skargi na gońca, kiedy, jakie, czyje, czy to nie zmyślone pogłoski, czy kierowniczka wydziału weryfikowała plotki – na wszystko usłyszała „nie”. 
- Goniec nie ma nagany, upomnień, notatek służbowych, tylko pogłoski, żeby go zdyskredytować, świadkowie do jego pracy nie mieli zastrzeżeń - łączyła fakty z kilkunastu przesłuchiwań mecenas Olender. - A skoro sekretarz miasta wiedziała, że praca poza rejonem to mniej wartościowa praca, to powinna powiedzieć powodowi, czy wyraża zgodę, że będzie gorzej traktowany... 
- Był czy nie był inaczej traktowany? – zadał pytanie mecenas Jagielak z ratusza, odpowiadając odwrotnie, że „z zeznań świadków wynika, że nie”. Powtórzył też: nikt z gońców nie dysponował zgodą prezydenta na przejazdy samochodem.

Sędzia Małgorzata Sulkowska uznała, że nie ma „konieczności powołania opinii biegłego sądowego” z rachunkowości, o co wnosiła strona powodowa. Sprawę zamknęła, a publikację wyroku odłożyła na kilkanaście dni. 

Mirosław R. Derewońko


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę