Skażona ziemia za oczyszczalnią ścieków
Tajemnicza, śmierdząca maź na pulwach, którą za oczyszczalną ścieków, odkryto w połowie czerwca, to nie „zwykłe bagienne błoto” – jak twierdził wówczas wiceprezes MPWiK Gilbert Okulicz-Kozaryn, ale – jak ustalił Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska - ma skład podobny do typowych osadów ściekowych z oczyszczalni, a Instytut Medycyny Wsi w Lublinie stwierdził, że „stwarza zagrożenie dla zdrowia ludzi i zwierząt”. W dostarczonej do badań próbce wykryto jaja pasożytów jelitowych. „Zastosowanie badanego osadu ściekowego/ścieku na pastwiska lub pola uprawne grozi skażeniem gleby, co przekłada się na skażenie roślin, następstwem tego mogą być zachorowania wśród ludzi i zwierząt” - czytamy w opinii Instytutu Medycyny Wsi w Lublinie.
Opinia Instytutu powstała na zlecenie Wspólnoty Gruntowej Pulwy, na której terenie znaleziono – jak to wówczas określano - „gówniane błoto” czyli śmierdzącą, gęstą maź, która zalała wszystko w promieniu kilkudziesięciu metrów zabijając rosnące tu rośliny.
„Naturalnym” podejrzanym stała się sąsiadująca oczyszczalnia ścieków, ale wiceprezes MPWiK Gilbert Okulicz-Kozaryn zapewniał, że nie jest to osad z oczyszczalni, a zwykłe bagienne błoto i że żadnych zrzutów awaryjnych w tym roku z oczyszczalni nie było. Słowa prezesa potwierdzał Waldemar Gołaszewski kierownik łomżyńskiej Delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku.
Członkowie Wspólnoty Gruntowej Pulwy zażądali badań, których wyniki wskazują, że to jednak osad ściekowy.
- Skład jest podobny do typowych osadów ściekowych z oczyszczalni – mówi o wynikach badań kierownik WIOŚ.
Także opinia Instytutu Medycyny Wsi w Lublinie dyskwalifikuje twierdzenie, że to „zwykłe bagienne błoto”, a groźne dla życia ludzi i zwierząt osady ściekowe.
Jak mogły one się znaleźć poza oczyszczalnią? Wytłumaczeń może być kilka.
- Być może to pozostałość po zrzucie awaryjnym jaki mieliśmy w styczniu – zastanawia się prezes Kozaryn, bo wbrew twierdzeniom sprzed miesiąca, i to zarówno jego jaki i kierownika łomżyńskiej delegatury WIOŚ, okazuje się że z 30 na 31 stycznia przez niemal 18 godzin nieoczyszczone ścieki w Łomży płynęły przez kanał na pulwach do Narwi.
- Byliśmy o tym poinformowani telefonicznie, ale nie została sporządzona notatka – tłumaczy Gołaszewski.
W jego ocenie styczniowy osad powinien spłynąć rowem do Narwi, a nie zalec obok niego, bo wówczas jeszcze nie było dużych rozlewisk na rzecze.
- Być może w trakcie późniejszych rozlewisk osad płynąc z wodą z oczyszczalni zebrał się w tym miejscu, bo jest tam naturalne obniżenie terenu, i stworzył się naturalny osadnik – zastanawia się Gołaszewski.
Zarówno kierownik jak i wiceprezes MPWiK raczej wykluczają celowe przerzucenie w to miejsce ścieków czy osadów ściekowych.
- Nikt nikogo nie złapał za rękę – mówi Waldemar Gołaszewski.
Tymczasem, choć minął już miesiąc od wykrycia „gównianego błota”, na pulwach w miejscu gdzie ono zalega z trudem odradza się życie.
zobacz: Tajemnicza, śmierdząca maź na pulwach