Parada, modlitwa i koncert na motocyklowy sezon 2013
Spotkali się w szarawą, wiosenną sobotę na Starym Rynku w Łomży, aby zainaugurować sezon motocyklowy 2013. Nowoczesne i archaiczne motocykle, skutery, quady oraz czopery sprawiły, że senna na co dzień i pusta łomżyńska starówka ożyła. Dziki ryk silników, ostry swąd palonej gumy i przenikliwa woń spalin nie przeszkadzały ok. 400 miłośnikom (i nielicznym jeszcze miłośniczkom) czaru dwóch kół, wolności i wiatru we włosach. W trakcie parady i koncertu dołączyło do nich ok. 100 zmotoryzowanych z Łomży, Zambrowa, Ostrołęki, Białegostoku, Ostródy, Gdańska, Sopotu czy Warszawy. Łomżyński oddział Wild Dogs zaprosił na integracyjne spotkanie każdego chętnego.
Sylwia Florczyk (lat 23) z Wysokiego Mazowieckiego mieszka w Łomży i jeździ motocyklem Yamaha XJ 600. To jej pierwsza inauguracja sezonu. Egzamin na prawo jazdy zdała latem rok temu w WORD-zie, po tym jak pasja zrodziła się w niej po pierwszej jeździe w roli pasażerki z kolegą. Co czuje, kiedy dosiada stalowego rumaka? - Jak każdy: wolność, swobodę, wiatr we włosach... – opisuje z uśmiechem dziewczyna. - Nie znałam tego uczucia, dopóki sama nie usiadłam za sterem...
Miłość ze stodoły i Wild Dogs z Gdańska
Michał Michałowski (lat 30; Suzuki Bandit) jest rodowitym łomżyniakiem i od 13. roku życia motocyklistą. - Wyjąłem ze stodoły dziadka Jerzego w Wiźnie starego komara, cały był w sianie,w kurzu... – wspomina mężczyzna. - To była miłość od pierwszego wejrzenia. Szklanka paliwa do gaźnika i jazda! Dziadek mnie uprzedził, że jak raz spróbuję, to ta miłość przetrwa do końca życia. I tak się stało. Kiedy ludzie mnie pytają, czy jazda motocyklem jest niebezpieczna, to odpowiadam, że nie bardziej niż jazda na rowerze. W obu potrzebna jest rozwaga, umiar, dystans i wyczucie.
Mariusz „Pavlos” Pawlikowski (lat 40; Honda VTX Neo 1800) pięć godzin gnał z kolegami z klubu Wild Dogs w Gdańsku do Łomży. Kierowana przez niego grupa, powstała w 2008 r., należy do Kongresu Polskich Klubów Motocyklowych. Congress Poland MC łączy ok. 200 grup, w tym od jesieni 2012 r. pięcioosobowy oddział w Łomży. Jego szefem został jeżdżący czwarty rok Maciej „Kaniac” Kania (lat 37; Yamaha Wild Star). Powątpiewa, że pasja motocyklowa to skutek kryzysu wieku średniego. - Mnie do tego daleko – przekonuje „Kaniac”. - To nowa pasja, mój sposób na odstresowanie życia codziennego. Daje swobodę, którą ciężko opisać słowami. Trzeba to przeżyć!
W okolicach godz. 15. guady, skutery, czopery, motocykle i auta ruszyły ze Starego Rynku ulicami Giełczyńską, Polową, Szosą Zambrowską, Sikorskiego na plac papieski przed Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, gdzie ks. Krzysztof Szakiel (lat 38; Suzuki GSXR 600) z parafii w Łysych poświęcił maszyny i pobłogosławił na szeroką i równą drogę motocyklistom. Kropił wodą święconą nie tylko kapłan, będący od 2005 r. nieoficjalnym duszpasterzem środowiska motocyklowego Diecezji Łomżyńskiej, ale i lekki deszczyk. - Łączy nas pasja i rozwaga, aby umiejętnie korzystać z maszyn – zauważa ks. Krzysztof. - Ja dopiero w sutannie zrealizowałem wielkie marzenie z dzieciństwa. Jeden kocha motocykle, drugi konie, a trzeci chodzi na ryby, lecz Bóg jest wszędzie...
Motocyklowe pasje owiane rodzinną tajemnicą
Alejami Piłsudskiego i Legionów parada jechała do Fortu II w Piątnicy, gdzie z koncertem wystąpił łomżyński zespół rockowy Polityka. Uczestnicy w konkursie rzucali silnikiem i podziwiali pokazy jazdy ekstremalnej na przednim i tylnym kole pięcioosobowej grupy Warkot Stunt Team z Łomży.
Ryszard Boguski ma 69 lat, jego syn Zbigniew – 42, wnuk Radek – 15. Łączą ich łomżyńskie więzy krwi, kilka rodzinnych tajemnic i pasja. - Po kryjomu uczyłem się jeździć WFM-ką – mówi nestor. - W tamtych czasach mało motorów było, słabe, często się psuły. Jeden kolega jechał, a drugi pchał.
- Ja też po cichu kupiłem junaka i składałem go w tajemnicy – odkrywa swoje karty syn seniora. - Ciągle się rozsypywał, jak raz się przejechałem, to później tydzień naprawiałem,
Dziadek i syn są mechanikami, wnuk uczy się w Publicznym Gimnazjum nr 9. Nie prowadzi Hondy Shadow taty, ale z quadem radzi sobie bez trudu. Babcia nie lubi pasji dziadka, ale żona Zbigniewa i mama Radka już się przyzwyczaiła. Także do myśli, że ich syn też poradzi sobie w „Mechaniaku”.
Po raz drugi rok po roku na inaugurację sezonu do Łomży zjechali Irena (lat 56) i Zdzisław Horotyłowski (lat 60; Honda Shadow). Małżeństwo po czterech godzinach niespiesznej jazdy z Ostródy spotkało się z Pawłem Wądołowskim (lat 34), który od lata 2010 coś ważnego im zawdzięcza. - Była druga w nocy, gdy mój znajomy z Jedwabnego Wądołowski, zadzwonił, że jego kuzyn ma awarię motocykla w Olsztynku – opowiada mechanik. - Pojechałem, naprawiłem i zaprosiliśmy Pawła na nocleg, żeby nocą nie musiał jechać do Gdańska. Nie zdarzyło mi się przez 30 lat, jak sam jeżdżę czy z żoną motocyklem, żebym komuś odmówił pomocy. Albo i noclegu.
Jakub Matys (lat 21; Kawasaki 1400 GTR) pływa, jeździ i chodzi z wybranką serca Agnieszką Daniszewską (lat 22). Młodzieniec studiuje politologię w Politechnice Białostockiej, zaś jego, być może, przyszła narzeczona – prawo w Uniwersytecie w Białymstoku. Kuba po raz drugi zjawił się w Łomży, chociaż ma za sobą wyprawy nad Bałtyk, na Litwę i na Łotwę. Pasja zaczęła się, kiedy jako mały chłopiec jeździł z tatą motocyklem, a potem namówił na kupno skutera. Student czasem się zastanawia, czy jego syn zechce zwiedzać sportowo i turystycznie Polskę i Europę motocyklem.
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Marek Maliszewski