Byli włodarze Łomży na ławie oskarżonych
Jerzy Brzeziński były prezydent Łomży i jego pierwszy zastępca Marcin Brunon Sroczyński zasiedli na ławie oskarżonych. Przed Sądem Rejonowym w Ostrowi Mazowieckiej wystartował wreszcie proces w którym byli włodarze miasta odpowiadają za zbycie miejskiej działki przy ulicy Poligonowej. Zdaniem prokuratury działkę zbyto bezprawnie, a zarówno prezydent Brzeziński jak i jego zastępca Marcin Sroczyński mieli niedopełnić obowiązków i przekroczyć uprawnienia, przez co miasto miało stracić, a prywatny przedsiębiorca zyskać. Sroczyński oskarżony jest także o popełnienie kilku innych przestępstw w tym m.in. o to, że wykorzystując błąd nieżyjącej już dziś ponad 80-letniej mieszkanki Łomży, odkupił od niej, po zaniżonej cenie, udziały w działkach. Zdaniem prokuratury kobieta była przekonana, że działki sprzedaje na rzecz miasta. Poza tym Sroczyńskiego oskarżono także o fałszowanie oświadczeń majątkowych w których m.in. kilkukrotnie zaniżał wysokość posiadanych oszczędności. Obaj oskarżeni nie przyznają się do popełnienia zarzucanych im przestępstw. Zgodzili się na podawanie ich danych i publikację wizerunku w mediach. Sroczyński odmówił składania wyjaśnień i odpowiadał jedynie na pytania sądu i obrońców.
Akt oskarżenia przeciwko byłym włodarzom – jeszcze pod koniec 2011 roku - sporządziła Prokuratora Okręgowa w Białymstoku. Wcześniej spłynął do niej raport z kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej w łomżyńskim ratuszu. To kontrolerzy RIO jako pierwsi dopatrzyli się nieprawidłowości przy zbyciu miejskiej działki przy ul. Poligonowej. W ocenie prokuratury niezgodnie z obowiązującymi przepisami prawa władze miasta oddały tę działkę konkretnemu przedsiębiorcy, najpierw w najem, a następnie w użytkowanie wieczyste. Miało to być działaniem „w z góry powziętym zamiarem” na szkodę Miasta Łomża oraz przysporzyć korzyści majątkowej temu przedsiębiorcy.
Odnosząc się dziś do tych zarzutów były prezydent Jerzy Brzeziński podkreślał, że nie czuje się winny. Mówił, że uchwała Rady Miasta ze stycznia 2007 roku w sprawie zwolnienia z obowiązku zbycia w drodze przetargu, nieruchomości miasta przy ulicy Poligonowej, na podstawie, której wydał on podważane przez prokuraturę zarządzenie, wówczas nie została zakwestionowana przez wojewodę, a jej bezprawność została stwierdzona przez Naczelny Sąd Administracyjny dopiero w październiku 2010 roku.
Przyznał, że działał „z góry powziętym zamiarem” i te zamiary zostały osiągnięte, ale jak przekonywał było nim powstanie zakładu pracy, który funkcjonuje i zatrudnia od 19 do 25 osób, oraz płaci daniny w postaci podatków na rzecz miasta i Skarbu Państwa.
- Gdyby przyszło mi po raz wtóry podejmować decyzje w takiej sytuacji byłyby one takie same – mówił Jerzy Brzeziński
Także Marcin Sroczyński w wyjaśnieniach składanych w trakcie śledztwa przed prokuratorem, które wobec odmowy składnia dziś wyjaśnień sąd odczytał, tłumaczył, że działał zgodnie z prawem, w interesie miasta i że całe postępowanie odbyło się zgodnie z procedurą jaka wówczas obowiązywała w Łomży.
Wiceprezydent oszukał staruszkę?
Sędzinę Grażynę Przewoźną dużo bardziej zainteresowało oskarżenie Sroczyńskiego o przestępstwa, których miał się dopuścić w związku z nabyciem działek przy ulicy Żabiej od 86-letniej kobiety. Za działki ówczesny wiceprezydent Łomży zapłacił 23 tys zł, a zdaniem śledczych ich wartość opiewała na 130 tys zł. Prokuratura oskarża go o to, że wykorzystał błąd kobiety zarówno odnośnie wartości jak i tego, że działał w imieniu własnym, a nie miasta. Sędzina dopytywała czy kobieta, którą Sroczyński woził m.in. do notariusza i na jej prośbę miał załatwiać sprawy papierkowe, a także pomagał jej w uzyskaniu zgody na wycięcie rosnącego na działce drzewa, była świadoma swoich czynów.
I jak przekonywał Sroczyński kobieta miała doskonale zdawać z tego sobie sprawę. Mówił, że cenę zaproponowała ona, a właściwie jej syn, bo kobieta, ze względu na wiek miała problemy z poruszaniem się. Z przytoczonych przez sędzinę zeznań Sroczyńskiego składanych w śledztwie wynika, że mówił on iż „wartość działek była zbliżona do rynkowych”, choć dziś przed sądem były wiceprezydent wskazywał, że nie były to działki, tylko udziały w działkach.
W jego ocenie kobieta wiedziała też, że sprzedaje te udziały jemu, a nie miastu. Jak tłumaczył część działek znajdowała się poza terenem objętym planem scalenia przy Żabiej i miasto nie było zainteresowane ich nabyciem. Dlatego to ta kobieta poprosiła go o pomoc w znalezieniu kupca na całość. Jak mówił Sroczyński chciała sprzedać wszystko, bo pieniądze były jej potrzebne na pomnik na cmentarzu i chciała je dać dzieciom, a przy tym obawiała się, że po jej śmierci udziały w działkach przejęłaby pasierbica, z którą miała być w złych relacjach.
Obecny na sali rozpraw syn kobiety, który w procesie występuje jako pokrzywdzony, w przerwie rozprawy mówił dziennikarzom, że czuje się oszukany przez byłego wiceprezydenta.
- On wykorzystał mamusi lata i moją niewiedzę – mówił Krzysztof Mrozek podkreślając, że oboje z matką byli przekonani, że działki były sprzedawane na rzecz miasta, a nie Sroczyńskiego i że cena była właściwa, a nie kilkakrotnie niższa nawet od tej jaką oferowało wówczas miasto.
Fałszywe oświadczenia
Wśród oskarżeń Marcina Sroczyńskiego jest także kilkukrotne składanie fałszywych oświadczeń majątkowych i korekt do nich. Sroczyński miał notorycznie pomijać w oświadczeniach obowiązkowe podawanie dochodów swojej małżonki. W przytoczonych przez sędzię zeznaniach składanych przed prokuraturą Srooczyński mówił, że nie wie na jakim stanowisku jest zatrudniona jego żona w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz ile zarabia.
Dużo bardziej zaskakujące dla przysłuchujących się procesowi dziennikarzy były jednak oskarżenia o zaniżanie w oświadczeniach majątkowych zgromadzonych na koncie środków. Według prokuratury w oświadczeniu z 2006 roku Sroczyński deklarował, że na koncie ma 14 tys zł, a rzeczywiście miał ponad 54 tys zł, w 2007 roku podawał, że ma 10 tys, a faktycznie miał ponad 56 tys., zaś w 2008 roku deklarował 27 ty zł, a na kontach było blisko 32 tys zł.
Nie tylko prezydenci
Wraz z prezydentami na ławie oskarżonych zasiadły także dwie inne osoby. Jeden z nich Sławomir J. jest pracownikiem ratusza i został oskarżony o podrobienie podpisu kobiety – tej samej, którą miał oszukać Sroczyński - na wniosku o wydanie zaświadczenia skierowanego do Prezydenta Miasta Łomży o celu przeznaczenia działek. Drugi to Wiesław D. - były już naczelnik Wydziału Komunikacji Urzędu Miejskiego – który został oskarżony o to, że chcąc, aby jego podwładny dokonał czynu zabronionego, polegającego na niedopełnieniu obowiązków, nakłonił urzędnika zajmującego się rejestracją pojazdów do bezprawnego uwzględnienia wniosku o czasową rejestrację pojazdu marki Mazda CX-9 złożonego przez ówczesnego wiceprezydenta Marcina Sroczyńskiego. Obaj nie przyznają się do popełnienia przestępstw, choć jeszcze w trakcie śledztwa Sławomir J. przyznał, że podrobił podpis kobiety. Obaj też nie wyrazili zgody na publikację ich wizerunków.