Rok Zamenhofa i łomżyńskie związki z esperanto
Konferencja Generalna UNESCO uchwaliła rok 2017 Rokiem Ludwika Zamenhofa. Jedyny łomżyński esperantysta Henryk Borkowski przybliżył uczestnikom cyklicznych spotkań „Lubimy poniedziałki” w Filii nr 2 MBP postać i dokonania twórcy esperanto w prelekcji „Szkic historii języka międzynarodowego”. Zaprezentował też swą kolekcję książek, w tym białe kruki należące do łomżyńskich esperantystów sprzed I wojny światowej, opowiedział o pochodzącym z Łomży kapucynie, pisarzu i znawcy tego języka Jerzym Korytkowskim oraz o swych spotkaniach z wnukiem Ludwika Zamenhofa, Ludwikiem Krzysztofem Zamenhofem-Zaleskim, który ocalał z Holcaustu dzięki pomocy życzliwych ludzi z Łomży.
W bieżącym roku obchodzone są dwie rocznice związane z urodzonym w Białymstoku Ludwikiem Zamenhofem (1859-1917): setna śmierci i 130 publikacji pierwszego podręcznika esperanto jego autorstwa, „Język międzynarodowy. Przedmowa i podręcznik kompletny”.
Henryk Borkowski, emerytowany nauczyciel i esperantysta od wczesnych lat 70. ubiegłego wieku, przedstawił zebranym historię poprzedzających esperanto uniwersalnych języków, począwszy od tajemniczego języka św. Hildegardy z XII wieku, aż do zakończonych powodzeniem prób Zamenhofa w wieku XIX. I pomimo tego, że język ten powstał tak dawno jest wciąż żywy, unowocześniany i z powodzeniem używają go esperantyści z całego świata.
– To nie jest martwy język, bo wciąż się rozwija! – mówi Henryk Borkowski. – Pierwszy słownik esperancki pod koniec XIX wieku zawierał 900 rdzeniów wyrazowych, wydanie z 1970 roku ma już 1200 stron i wciąż powstają nowe słowa. Komputer, komórka, iPhone – zaraz ktoś to wymyśla.
Sam zaproponowałem słowo poto dla telefonu komórkowego; niezależnie ode mnie wymyślił to też pewien Niemiec i tak to się ciągle rozwija. Jest nawet na świecie jedna wieś, Bona Espero (Dobra Nadzieja) w Brazylii, gdzie esperanto jest językiem urzędowym. Przebywają tam sieroty, a opiekunowie-wolontariusze są z całego świata i wszyscy porozumiewają się w esperanto, bo portugalski nie jest taki prosty. Młodzi ludzie też garną się do esperanto, zazwyczaj ci, którzy mają rodziców esperantystów. Nazywamy ich „od urodzenia esperantysta” – znam rodzinę z Węgier, gdzie trzyletnia córka swobodnie już rozmawiała w esperanto, tłumacząc mi co mówiła jej babcia.
Wnuk Zamenhofa i ojciec Korytkowski
Henryk Borkowski wielokrotnie uczestniczył w światowych kongresach esperantystów, np. w Warszawie, Paryżu, Wiedniu, Berlinie, Pradze czy Budapeszcie. Podczas jednego z nich, w Wilnie, poznał Ludwika Krzysztofa Zamenhofa-Zaleskiego, wnuka Zamenhofa.
– Po raz pierwszy ujawnił się na kongresie w Warszawie w 1987 roku, ale nie było wtedy możliwości do niego podejść – wspomina Henryk Borkowski. – Dopiero w Wilnie, już w latach dwutysięcznych, mieliśmy okazję porozmawiać. Opowiadał jak ocalał, bo jako dziecko został wykupiony albo wykradziony z transportu do Treblinki: „Z Łomży dostałem fałszywe papiery i dzięki temu przeżyłem!”, ale nie chciał ujawnić komu zawdzięcza życie.
Sporą ciekawostką w zbiorach Henryka Borkowskiego jest wybór z kanonu światowej literatury „Fundamenta krestomatio” (Podstawowa czytanka) w tłumaczeniu Zamenhofa, wydana w 1909 roku w Paryżu. Należała do mieszkającego w Łomży Rosjanina Jakowa Przeradskiego i została odnaleziona z innymi książkami na strychu starego domu przy ul. Nowogrodzkiej. Inne perełki w jego bibliotece to książki napisane przez ojca Jerzego Korytkowskiego i pochodzące ze zbiorów.
– Jerzy Korytkowski był kapucynem i pochodził z Łomży – mówi Henryk Borkowski. – Znał kilka języków, jego książka „Ekumenizm i problemy międzynarodowego języka” ukazała się nie tylko w esperanto, ale też po włosku, hiszpańsku, angielsku i polsku. Napisał też inną podobną książkę – odziedziczyłem je po nim, kiedy zmarł na misji w Stanach Zjednoczonych. Ojciec Korytkowski odprawił w 1983 roku mszę w esperanto w kościele kapucynów, a dzięki niemu i księdzu Julio Magniani, papież Jan Paweł II zaczął udzielać błogosławieństwa również w języku esperanto.
Bardzo aktywny na arenie międzynarodowej łomżyński esperantysta dziwi się, dlaczego władze Białegostoku nie wykorzystują w celach promocyjnych nazwiska Zamenhofa, a Rok mu poświęcony organizuje samodzielnie Białostockie Towarzystwo Esperantystów.
– Zamenhof i Chopin są znani na całym świecie – zauważa Henryk Borkowski. – Nie rozumiem dlaczego Białystok nie wykorzystuje swego najbardziej rozpoznawalnego obywatela. Byłem np. w Rimini we Włoszech, gdzie ulica Esperanto krzyżuje się z ulicą Zamenhofa, a takich ulic są setki na całym świecie. Jeździł on też często na Litwę do rodziny swojej żony – sporo stoi tam jego pomników, w pewnej małej wiosce widziałem nawet dwa, a Białystok jakby się go wstydził!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk