Koncert dla bohaterów
97. rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę uczczono w Łomży koncertem projektu Panny Wyklęte: Wygnane. Maleo Reggae Rockers z udziałem wokalistek, w tym pochodzącej z Łomży Mariki i Ani Rusowicz, przedstawili losy bohaterów walczących o wolność i niepodległość Polski w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu, w tym wielu kobiet. – Mam wielką satysfakcję, że ten projekt pojawił się w Łomży w tak szczególnym dniu jak 11 listopada – mówi Dariusz „Maleo” Malejonek. – Mam tutaj rodzinę ze strony żony i bardzo się cieszę, że spełniło się jedno z takich moich życzeń, żeby Panny Wyklęte zagrały w Łomży! Przed koncertem uhonorowano aktami nadania honorowego obywatelstwa miasta Łomża żołnierzy Armii Krajowej: 92-letniego Mieczysława Bruszewskiego i 87-letniego Jerzego Smurzyńskiego.
Koncert Panny Wyklęte: Wygnane cieszył się ogromnym powodzeniem. Bezpłatnych wejściówek do liczącej blisko 500 miejsc sali Filharmonii Kameralnej zabrakło błyskawicznie, nie brakowało nawet osób chcących je odkupić od szczęśliwych posiadaczy. Tym większe było zdziwienie tych, którzy pomimo braku wejściówki przyszli na koncert, licząc na miejsce stojące i okazało się, że wiele foteli w pierwszych kilkunastu rzędach pozostało pustych i mogli bez problemu usiąść.
– Zainteresowanie było tak duże, że z tego co wiem jesteśmy już zaproszeni na koncert plenerowy latem przyszłego roku, bo władze postanowiły zrobić coś dla ludzi i tam wszyscy będą już mogli normalnie się pomieścić – zapowiada Dariusz „Maleo” Malejonek.
Artyści zaprezentowali 15 piosenek. Entuzjastycznie przyjmowana w rodzinnej Łomży Marika zaśpiewała „Modlitwę dziewczyńską'”, „Idziemy w noc” i „Piosenkę o Wojtku” - misiu walczącym w armii gen. Andersa.
– Cieszę się, że mogę świętować Święto Niepodległości i cieszyć się z tego, że żyję w kraju w którym mogę mówić swoim językiem i pisać w tym języku – podkreślała ze sceny Marika, dodając, że szczególne znaczeni ma dla niej fakt, że właśnie w tym dniu może wystąpić w Łomży przed swoimi rodzicami, dziadkami i rodzeństwem.
Kasia Malejonek przypomniała postać Danuty Siedzikówny ps. „Inka” w piosence „Jedna chwila” i polskie pilotki z lat II wojny światowej w „Gołębim sercu”. Marcelina śpiewała o bezimiennych bohaterkach, jak łączniczki czy sanitariuszki w „Prawem wilka” i o kobietach, które przeszły piekło Syberii, tułaczkę, walkę na Zachodzie i po wygranej wojnie nie mogły wrócić do ojczyzny w „Historiach zagubionych”. Bohaterką zaśpiewanej przez Monikę Borzym piosenki „Nie zabije mnie nic” była Krystyna Skarbek, legenda brytyjskiego wywiadu, zaś Ania Rusowicz wykonała przejmujące „Pieśń Wiktorii” i „Będziemy Polską”. Swoje pięć minut miał też Zespół Dziewczyny, to jest Anna Karamon i Aleksandra Nowak, wykonując „Byś wolnym był” i „Tułacze” o tych wszystkich wywiezionych na Sybir, zaś jednym z bisów był duet Kasi i Maleo - „Noc” poświęcony ostatniemu żołnierzowi polskiego podziemia niepodległościowego, Józefowi Franczakowi ps. „Lalek”, który zginął w 1963 roku.
– Mieliśmy bardzo fajne przyjęcie! – ocenia Ania Rusowicz. – Myślę, że to świetna okazja, żeby to święto ładnie uczcić: bez demolowania różnych przedmiotów, wybijania witryn i demonstrowania swojej nacjonalistycznej miłości, tylko w taki piękny sposób. Dołączyłam do tego projektu z pobudek bardzo osobistych, bo mój dziadek był oficerem i walczył za Polskę. Był wywieziony do Katynia i udało mu się uciec ze swoim adiutantem – wyrwali deskę w pociągu i ponad pół roku wracał do domu. Babcia została z malutkimi dziećmi i poprzez plotki dowiedziała się, że Rusowicz nie żyje, a gdy usłyszała pukanie do drzwi i zobaczyła go, pomyślała, że to duch.
– Przede wszystkim jestem zadowolona z tego, że to się wreszcie wydarzyło, że zaśpiewałam w Łomży – dodaje Marika. – Gdzieś tam było mi smutno, że mnie tu wcale nie zapraszają i nikt nie czuje, że ja jestem wasza, a jestem przecież wasza!
Hołd dla łomżyńskich bohaterów
Na wstępie uroczystości uhonorowano dwóch żołnierzy Armii Krajowej z Łomży: ostatniego żyjącego łomżyńskiego uczestnika powstania warszawskiego Mieczysława Bruszewskiego i cudem ocalałego z egzekucji w Jeziorku w 1943 r. Jerzego Smurzyńskiego, któremu przyjazd do Łomży uniemożliwił stan zdrowia.
– Dzisiaj mamy dzień szczególny, bo możemy oddać hołd bohaterom, którzy walczyli za ojczyznę i pochodzą z naszego miasta – mówił prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski, wręczając akty nadania honorowego obywatelstwa miasta Łomża i pamiątkowe srebrne płaskorzeźby Mieczysławowi Bruszewskiemu i reprezentującym Jerzego Smurzyńskiego członkom Łomżyńskiego Bractwa Historycznego: Beacie Sejnowskiej-Runo i Czesławowi Rybickiemu.
– Przez długie lata nie można było się ujawnić kim się jest i co się robiło – mówił wzruszony Mieczysław Bruszewski. – Pracowałem w Warszawie w drukarni podziemnej, która znajdowała się w budynku Fukiera na Starym Mieście, walczyłem w batalionie Gustaw w powstaniu i tam byłem ranny – dodawał weteran, pomijając skromnie aż osiem lat spędzonych w stalinowskich więzieniach i Krzyż Virtuti Militari, który przyznano mu jeszcze w 1944 roku.
– Nigdy nie zabiegałem o gratyfikację tego, co robiłem dla Łomży i dla Jeziorka – napisał w specjalnym liście Jerzy Smurzyński. – Moja działalność w tym zakresie nie była jakimś specjalnym poświęceniem, a wynikała z obowiązków syna, łomżyniaka – urodzonego i wychowanego w tym mieście oraz dziennikarza dokumentalisty. (…) Wszystko, co zrobiłem dla tego miejsca było obowiązkiem syna wobec rodziców i pozostałych ofiar egzekucji z lipca 1943 roku. Dzisiaj, przyjmując to wyróżnienie, przyjmuję je w przekonaniu, że uhonorowany jestem nie tyle ja, tylko poprzez moją osobę wszyscy zamordowani przez Niemców w jeziorkowskim lesie – to oni są prawdziwymi honorowymi obywatelami Łomży!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk, Marek Maliszewski