Malarskie emocje Maksymiliana Starca
– Co mnie zainteresuje, jakoś zachwyci, da mi impuls, że jest to coś ważnego, trafia na płótno – mówi Maksymilian Starzec. – Tak jak np. obraz „W leśnym deszczu”: byłem na grzybach, nie było żadnych chmur i nagle grube, ciężkie krople deszczu zaczęły spadać mi na głowę. Podniosłem wtedy wzrok i dopiero zobaczyłem, jaki ten las jest piękny! Najnowsze obrazy malarza z Kolbuszowej, współzałożyciela, m.in. razem z Zenonem Kruszewskim z Łomży, grupy A.S. oraz członka międzynarodowej grupy artystycznej Emocjonaliści, zaprezentowano w Galerii Pod Arkadami na Starym Rynku w Łomży.
– To dziwne, ale też bardzo przyjemne uczucie wracać po tylu latach do Łomży – mówi Maksymilian Starzec, który przed niemal 30 laty miał już tutaj wystawę, w ówczesnym Biurze Wystaw Artystycznych. – Miasto się zmieniło, tylko koledzy pozostali tacy sami: niezmienni w humorze i w wyglądzie też, chociaż tyle lat minęło!
Piątkowy wernisaż w pod Arkadami był też bowiem okazją do spotkania z dawnymi przyjaciółmi i wspomnienia grupy A.S., tworzonej w czasach studenckich w Lublinie przez bohatera wieczoru oraz: Zenona Kruszewskiego, Aleksandra Grzybka, Karola Karwowskiego, Jacka Wolskiego, Ireneusza Wydrzyńskiego oraz zmarłego przed czterema laty Piotra Chodorowicza.
– Skończyliśmy studia i rozeszliśmy się z zamiarem, że grupa będzie od czasu do czasu się spotykać i robić wystawy – wspomina Maksymilian Starzec. – Życie pokazało jednak, że jest to bardzo trudne, bo rozjechaliśmy się po Polsce czy Europie. I minęło prawie 40 lat, aż zaczynamy się znowu odnajdywać i myślę, że po tym spotkaniu w Łomży ten rok zaowocuje naszą wspólną wystawą!
Jednak nim dojdzie do realizacji tych planów, na noszącej enigmatyczny tytuł wystawie „Rzeczywistość zaktualizowana, obszar narracji 7200”, Maksymilian Starzec zaprezentował swe najnowsze obrazy. Pełne barw, życia, kipiące emocjami, niezależnie od tego, czy są to portrety, pejzaże czy sceny z koncertów.
– Rzeczywistość zaktualizowana, bo na bieżąco poprawiam siebie, jakby aktualizuję – wyjaśnia Maksymilian Starzec. – Za każdym razem, jak stawiam płótno na sztalugi to tak, jakbym się zresetował i od nowa zaczynam malowanie i przemyślenia. Bo w latach 70. mówiliśmy, że miasto jest szare, brzydkie, obdrapane, że nie ma reklam. Dlatego malowaliśmy kolorowo i to był nasz protest, żeby wyeliminować tę wszechobecną wszędzie, nawet w malarstwie, szarość. Teraz reklamy jest już nawet za dużo, ale kolor w malarstwie nadal daje tę odskocznię od szarości życia i jest jakby solą tego wszystkiego.
Oglądających obrazy zaskoczyła informacja, że wbrew pozorom nic nie jest w nich dziełem przypadku, a każdy ruch pędzla jest dokładnie obmyślony nim malarz po niego sięgnie.
– Mój każdy obraz jest przemyślany i zaplanowany od początku do końca – wyjaśnia Maksymilian Starzec. – Punkt po punkcie rozrysowuję wszystko, a później stawiam pierwszą barwną plamę, która powinna być bazą i do tej plamy stopniowo dochodzą kolejne kolory. Dlatego malowanie każdego obrazu trwa u mnie dość długo – tydzień najmniej, a bywa, że i miesiąc.
Mimo zaplanowanego w najmniejszym szczególe procesu twórczego artysta podkreśla też jednak w swej twórczości rolę rozmaitych wrażeń, nastrojów, a przede wszystkim emocji.
– Emocje to jeden z budujących czynników człowieka – zauważa Maksymilian Starzec. – Bylibyśmy bez nich jałowi, nie byłoby niczego, to przecież poprzez emocje napędzamy siebie i być może innych do pełniejszego życia. Tak samo jest w malarstwie, dlatego należę do grupy emocjonalistów z Nowego Jorku, założonej przez profesora Lubomira Tomaszewskiego, brata komentatora sportowego Bohdana i często biorę udział w jej wystawach.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk