Koncert Po Godzinach w zaprzyjaźnionej Łomży
Przed laty w Łomży splotły się im drogi życiowe i artystyczne. Teraz koleje losu sprawiły, że zespół Po Godzinach mógł spotkać się w nieco mniejszym składzie, ponieważ nie może już w nim zagrać poeta, malarz i harmonijkarz Dariusz Gałczyk (+ 44). Tymczasem śpiewający gitarzyści: Mariusz Brzostowski, Jarosław Dąbkowski i Sławomir Korsan znowu zagrali wraz dla kochającej bluesa, folk i poezję śpiewaną publiczności. Nikt nie żałował braw i zachwytu.
Po dobrze przyjętym koncercie Mariusza Brzostowskiego z saksofonistą młodego pokolenia Mateuszem Kurkowskim w Restauracji Na Farnej - wokalista The BL Blues Band postanowił spróbować zmontowania składu Po Godzinach, znanego w Łomży od lat. - Obecnie Łomża stała się dla mnie jakby sypialnią, tyle mam pracy wyjazdowej w terenie – wyjaśnia Mariusz Brzostowski, prowadzący prężną firmę geodezyjną. Sławek Korsan, gitarzysta basowy Po Godzinach, na co dzień mieszka i pracuje w Warszawie, zaś drugi gitarzysta Jarek Dąbkowski zarabia na życie jako kierowca w Oslo. - Po pięciu latach wreszcie mogliśmy zagrać razem.
„Jak emigranci łomżyńscy spotykamy się po latach...”
Z okazji spotkania i koncertu Na Farnej wybrali się wspólnie na grób Dariusza Gałczyka, aby westchnąć pobożnie i zapalić mu świeczkę. – Cieszy mnie to spotkanie z kolegami po czasie, gdy odkrywam, że są młodsi i piękniejsi, że potrafimy w tej samej dobrej komitywie, z tym samym uśmiechem i zapałem bawić się muzyką, a nie wygrywać nutki – dodaje Sławomir Korsan, który w stolicy opiekuje się weteranami Powstania Warszawskiego. Piątkowy koncert to było wydarzenie: pełen spontaniczności i mistrzowskich improwizacji gitarowych daje się zaliczyć do najciekawszych wydarzeń muzycznych tego lata w mieście. Artyści sięgnęli po uznane i nieznane utwory z repertuaru, m.in., Andrzeja Sikorowskiego i Pod Budą, Starego Dobrego Małżeństwa, Breakout, Dżemu i Boba Dylana. – Do perfekcji dużo nam brakuje, ale zawodowcy też czasem przeżywają mękę i kiedy grają, i kiedy słuchają kolegów - ocenia z uśmiechem ,,Bengal”, czyli Jarek Dąbkowski. - Szkoda, że nawet w czasie wakacji tak mało w Łomży się dzieje. Do dziś wspominam dobrą inicjatywę sprzed kilku lat: na Starym Rynku odbywały się Łomżyńskie Wieczory Kabaretowe, występowali kabareciarze z Polski i zespoły muzyczne z Łomży, a centrum starówki w piątkowe wieczory do późnej nocy tętniło życiem.
Trzej muzycy Po Godzinach spotkali się po latach, ciekawi, czy są w stanie zagrać „z biegu”, niemalże bez próby. – Pięć lat marzyliśmy, by zagrać w dobrym miejscu na żywo – wyjawia „Bengal”. - Pamiętam z naszej młodości, że Farna była uliczką typowo sklepową, z usługami - dodaje Sławek Korsan. - Aż tu naglę widzę duży, gwarny ogródek i scenę z nagłośnieniem.
- Mimo że przekorny los rozrzucił nas po świecie, to jak emigranci łomżyńscy spotykamy się po latach, bo lubimy się nawzajem i lubimy to, co robimy – twierdzą zgodnie reprezentanci różnych gatunków muzycznych: Mariusz - bluesa , Sławek – poezji śpiewanej, Jarek - folku.
Muzycy zespołu Po Godzinach z uznaniem wypowiadali się też o Andrzeju ,,Elektrycznym” Modzelewskim, ponieważ wspierał ich pod względem technicznym od pierwszych kroków na scenie. – Ma dobry sprzęt i zna się na nim, jak mało kto – uważa Jarek. - Dzięki niemu mamy zapisaną ścieżkę dźwiękową koncertu. A materiał natchnie nas do stworzenia nowych nagrań.
– Człowiek musi dużo jeździć po świecie, żeby powrócić na koniec do swoich pieleszy, gdzie spotyka dawnych przyjaciół - podsumowuje refleksją Mariusz. - Wspomnienia i natchnienia...
Mirosław R. Derewońko