Ostatnia droga Marka Żemka
Szare łany żałobników wypełniły po brzegi alejkę łomżyńskiego cmentarza przy ul. Przykoszarowej. Nad wolno kroczącym tłumem połyskiwały gdzieniegdzie czółka kurpiowskich panien. Zadumana masa, poruszana rytmem modlitwy, powoli zbliżała się do celu. Zamyślone twarze nie zdradzały jednak żadnych oznak obecności w miejscu, w którym byli ich właściciele. Wyglądali jak oddział, który odprowadza dowódcę w jego ostatniej drodze. Świadomi, że za chwilę będzie trzeba się rozproszyć. Ktoś szepnął: „Kto teraz nam powie, że nie umiemy śpiewać…? Kto nas nauczy?” Dobiegał końca ostatni spacer z Markiem Żemkiem, pedagogiem, muzykiem, aranżerem, akustykiem.
- „Dla tysięcy ludzi był człowiekiem wielu talentów” – mówił kilkadziesiąt minut wcześniej, w homilii podczas Mszy Św. pogrzebowej, biskup Tadeusz Bronakowski. Podkreślał, że skala tych talentów i jego pracowitość, wręcz uniemożliwiają wymienienie wszystkich efektów pracy artysty, w jednym kilkunastominutowym wystąpieniu. Nieco później pokusiła się o to starosta powiatu łomżyńskiego Elżbieta Parzych. Z szerokiego grona instytucji, z którymi współpracował i wydarzeń, które współtworzył, wspomniała między innymi: Zespół Pieśni i Tańca Łomża, Dziecięcy Zespół Folklorystyczny w Nowogrodzie, Ogólnopolskie Dni Kultury Kurpiowskiej i Festiwal Muzyczne Dni Drozdowo Łomża. W znakomitej większości, wszystko to co robił, sprowadzało się jednak od wspólnego mianownika - do pracy z utalentowaną młodzieżą.
- „Tak wiele zrobił w tej sprawie, że możemy być pewni, iż jego praca przez długie lata będzie wydawać wspaniały plon” - mówił biskup Tadeusz.
Kilka dnia wcześniej, po ukazaniu się informacji o śmierci znanego w regionie muzycznego pedagoga, ktoś na forum internetowym 4lomza.pl nazwał go „taką naszą łomżyńską Elżbietą Zapendowską.” Dla kogoś innego „Pan Żemek” był człowiekiem z pasją, skromnym, dalekim od materialistycznych zapędów i pogoni za „komercją i wszechobecną tandetą.”
- „Świętość nie polega na czynieniu rzeczy niezwykłych, ale na niezwykłym podejściu do drobnych spraw i obowiązków codzienności” – przypominał słowa Św. Jana Pawła II biskup Tadeusz Bronakowski.
Razem z nim przy ołtarzu, naprzeciwko setek osób, stało jeszcze trzydziestu dwóch kapłanów.
Do miejsca wiecznego spoczynku odprowadzał artystę jeden duchowny. Ten, który w pożegnaniu nazwał Go „przyjacielem.” Marek Żemek z księdzem Andrzejem Godlewskim spotkali się dwadzieścia pięć lat temu, kiedy ówczesny wikary parafii pw. Bożego Ciała w Łomży potrzebował muzyki do przygotowywanych z dziećmi Jasełek. Znajomość przetrwała lata. Marek Żemek uczestniczył, już później z księdzem proboszczem Andrzejem Godlewskim, w tworzeniu parafii pw. Krzyża Św. od początku jej istnienia.
- „I chociaż przez całe życie przygotowujemy się do tej chwili, ten moment przychodzi zawsze za wcześnie. Nie w porę” – mówił ks. Andrzej na pożegnanie.
Nikt z obecnych mu nie zaprzeczył.
Mariusz Rytel