Na złość Karolakowi wyremontują kibel
- Dziękuję radnym za fundusze na remont sali koncertowej, które otrzymaliśmy po raz pierwszy w siedmioletniej historii użytkowania tego obiektu – stwierdził z kamienną miną Jan Miłosz Zarzycki, dyrektor i dyrygent Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego, o której w Polsce zrobiło się głośno po publikacji zdjęcia obskurnej toalety dla artystów przez korzystającego z niej aktora Tomasz Karolaka. W Łomży grali z nim spektakl także Jan Peszek, Mikołaj Grabowski i Andrzej Grabowski. - Ta toaleta nie jest jedynym miejscem wymagającym gruntownego remontu, bo cały budynek to ruina – dyrygent opisał to, o czym wszyscy wiedzieli.
Podczas sesji Rady Miasta radną Alicję Konopkę zainteresowało, kiedy władze Łomży zamierzają wreszcie przystąpić do remontu generalnego sali koncertowej przy ul. Nowej 2 w Łomży. W imieniu ratusza odpowiedział prezydent Mieczysław Czerniawski. Tłumaczył, że dwa lata temu przeglądał dokumentację inwestycji, którą dostał „w spadku” po rządach poprzednika b. prezydenta Jerzego Brzezińskiego.
- Remont budynku filharmonii był na ponad 16 milionów złotych, dlatego poleciłem przeprojektowanie, aby nie przekraczał ośmiu milionów złotych – mówił Mieczysław Czerniawski. - Pracownia projektowa przekazała nam dokumentację niekompletną, ale w marcu ma być komplet materiałów do przebudowy i modernizacji sali FKWL.
Na remont generalny „ruiny sztuki” w budżecie miasta roku 2013 radni przeznaczyli zaledwie 350 tys. zł. Dlatego w pierwszej kolejności zostaną wykonane najpilniejsze prace: remont zaplecza z garderobami artystów i uszczelnienie ściany z wysokimi oknami w sali koncertowej. Praktycznie oznacza to jej zamurowanie, nie tylko ze względu na wpadającą przez dziury w oknach fale mrozu zimą, ale także z powodu psujących akustykę wielkich starych kotar. Prezydent zapowiedział, że przebudowa sali z braku funduszy będzie odbywać się etapami przez trzy albo nawet cztery lata. Do sprawy kompromitującej ubikacji na zapleczu dla artystów i gości filharmonii nie odniósł się bezpośrednio: - Zaplecze jest, jakie jest, i musimy sobie z nim radzić – podsumował włodarz, nawiązując do... - „nie powiem co, sławny na cały kraj”.
Jan Miłosz Zarzycki również kwestii żenującego, zapuszczonego kibla w świątyni sztuki nie podnosił. Powiedział, że jest mu przykro, gdyż uważa, że „takie miasto jak Łomża zasługuje na salę z prawdziwego zdarzenia, piękną, będącą wizytówką”. Opowiadał radnym, jak podczas prób muzyków woda leje się z dachu, zaś w foyer przy wietrznej pogodzie deszcz przez okna „przelatuje jak sito”. Pytał radnych, czy czekają na zdjęcia w Internecie, jak artyści i melomani brodzą w wodzie. O toalecie dla publiczności nie musiał już wspominać, ponieważ radni świetnie rozumieli jego wypowiedź: wielu w tejże sali albo swoje środowiskowe imprezy organizowało, albo w nich uczestniczyło. Pełne zakłopotania milczenie przerwał radny Zbigniew Lipski.
- Pytaliśmy ówczesne władze, czy ta sala jest nam potrzebna, czy jesteśmy w stanie ją utrzymać – przypomniał rajczyniom i rajcom poprzednich kadencji fakt przejęcia sali „za symboliczną złotówkę” od Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego. - Wtedy zaufaliśmy panu prezydentowi Brzezińskiemu, że musieliśmy tę salę przyjąć.
Z pesymistycznego nastroju próbował wyrwać radnych i urzędników oraz dziesiątki gości sesji przewodniczący Rady Miasta Łomża Maciej A. Borysewicz: - Wyślemy po remoncie zdjęcie ubikacji Tomaszowi Karolakowi, aby umieścił na swojej stronie internetowej. I zaprosimy do skorzystania, żeby mógł pierwszy wodę spuścić!
Mirosław R. Derewońko