Słabnie rynek nieruchomości w Łomży
Sprzedający działki, domy i mieszkania zatrzymali się na poziomie cen z ubiegłego roku, potencjalni klienci cierpliwie wyczekują na okazję kupienia nieruchomości znacznie taniej, zaś banki obwarowały się poufnością danych na temat liczby i wysokości kredytów hipotecznych. Trudno w tej sytuacji wnioskować, jak zapowiada się dla szukających własnego dachu nad głową rok 2009...
- Nie robiliśmy szczegółowej analizy rynku łomżyńskiego za rok ubiegły – uprzedza Mirosław Tyszka z biura nieruchomości Tytan, zapytany o wpływ światowego kryzysu finansowego i gospodarczego na rynek lokalny. - Z analizy bieżącej wynika, że obserwuje się zastój na rynku nieruchomości zarówno w Łomży, jak i w regionie łomżyńskim, chociaż styczeń zwykle charakteryzuje się niewielką ilością transakcji.
Tytan w styczniu br. sprzedał jedno mieszkanie za gotówkę i – jak twierdzi pośrednik - tylko dlatego, że było ono bardzo tanie: 1 960 zł za metr kw. brutto ze wszystkimi kosztami, przy czym w tej cenie był również współudział w działce. Średnie ceny mieszkań z oferty Tytana w roku ubiegłym oscylowały wokół 2 900 zł za mkw.
- Klienci rok temu skłonni byli za metr kwadratowy mieszkania płacić nawet od 3, 5 do 4 tysięcy złotych – dodaje Edyta Piotrowska, prowadząca biuro nieruchomości Meritum. - Teraz cena waha się od 2, 5 do 3, 1 tysiąca złotych.
Zdaniem pośredniczki, zmiany po roku są widoczne głównie z powodu uciekających ze Stanów z powrotem do Polski ludzi w średnim wieku. Młodsi z dużych miast w USA patrzą na sytuację optymistyczniej.
- Teraz nie ma pośpiechu i jest dobry czas, żeby spokojnie poszukać nieruchomości do kupienia – zauważa Edyta Piotrowska. - Z kolei sprzedający powinni odpowiednio ustawić cenę ofertową, bo błędem jest wystawianie domu czy mieszkania po cenach ubiegłorocznych.
Ceny na działki budowlane, zwłaszcza w bliskich okolicach Łomży, utrzymują się na poziomie ubiegłorocznych. Zasada jest taka, że im większy areał, tym niższa cena. W Elżbiecinie można, na przykład, kupić za 30 zł metr kwadratowy gruntu, nabywając całe półtora hektara. Najdroższe są: Kupiski (średnio 70 – 100 zł / mkw.), Piątnica (ok. 100 zł / mkw.) i Stara Łomża (120 – 150 zł / mkw.). Kupowane zwykle z myślą o „odrolnieniu”, działki rolne są przeciętnie dwa razy tańsze. W Łomży rok temu za metr kw. działki budowlanej płaciło się nawet ponad 200 zł; obecnie to koszt rzędu 150 – 170 zł /mkw.
- Obecna sytuacja na rynku ma posmak oczekiwania na głęboką korektę cen i przez sprzedających, i przez kupujących, aczkolwiek obserwujemy wzmożone zainteresowanie zakupem nieruchomości, a szczególnie nieruchomości gruntowych, przeznaczonych pod zabudowę mieszkalną jednorodzinną – dodaje pośrednik Maciej Woronowicz z Tytana. - Z jednej strony jest to związane ze spadkiem cen materiałów budowlanych, a z drugiej to najlepsza forma lokowania kapitału.
Sprzedający starają się utrzymać ceny, zaś potencjalni kupujący śledzą oferty i czekają na „głęboką” obniżkę. Rok temu ceny ofertowe domów do zamieszkania sięgały 600-700 tysięcy złotych.
- Obecnie właściciele tych domów są skłonni je sprzedać w cenie dużo niższej – mówi Mirosław Tyszka. - Różnica między oczekiwaniami w ubiegłym roku, a realiami w bieżącym sięga ok.20 procent. Ponadto w ubiegłym roku ceny transakcyjne różniły się po negocjacjach o około pięć procent od cen ofertowych.
Podobnie w Meritum: na negocjacje przypadało od 5 do 10 procent ceny ofertowej, ale kupujący próbowali bezskutecznie obniżyć ją o ponad 30 proc.
- Rok temu jeden z naszych klientów mógł sprzedać dom w Łomży za 430 tys. zł i to była cena do uzyskania – informuje Mirosław Tyszka. - Mimo że sprzedający cenę obniżył najpierw do 370 tys. zł, a potem do 320 tys. zł, wciąż czeka na kupca.
Przy stosunkowo łatwym dostępie do kredytu rok temu na sprzedaż nieruchomości w Tytanie czekało się około trzech miesięcy; w Meritum – miesiąc, dwa.
- Rynek nieruchomości spowolnił, bo większe są problemy z uzyskaniem kredytu hipotecznego – wyjaśnia Edyta Piotrowska. - Jest więcej formalności, wydłużona została procedura bankowa i podniesiona została poprzeczka, jeśli chodzi o zdolność kredytową.
Łomżyńskie oddziały PKO BP i Pekao SA odmawiają podania liczby i wysokości udzielonych kredytów hipotecznych oraz ich wysokości, zasłaniając się tajemnicą bankową i poufnością danych. Warszawskie biura prasowe obu banków twierdzą, że albo nie można tych danych wyodrębnić (PKO BP), albo ich nie mają (Pekao SA).
Mirosław R. Derewońko